Na Wall Street szampańskie nastroje, a kurs dolara właśnie przekroczył poziom 4,20 złotego. Do listy problemów trapiących złotego należy dopisać ryzyko kryzysu walutowego. Na szczęście nie w Polsce.
Pandemia korona wirusa ma wymiar globalny, jednak jej rozprzestrzenienie się przebiega na linii Chiny-Europa-USA-rynki wschodzące. Podczas gdy Chiny wracają do względnej normalności, a w Europie widzimy poprawę sytuacji, pandemia w takich krajach jak Rosja, Turcja czy Brazylia przybiera bardzo poważne rozmiary. We wszystkich tych przypadkach (z naciskiem na Brazylię) sprawy komplikuje niezdecydowana i późna odpowiedź na zagrożenie. Problem w tym, że sytuacja na wielu rynkach wschodzących nie była dobra już przed kryzysem. Niepoukładane finanse publiczne, problem ze stabilnym wzrostem gospodarczym, turecki kryzys walutowy z 2018 roku – pandemia była ostatnią rzeczą, jakiej te rynki teraz potrzebowały. Ponieważ poza Rosją polegają one w dużej mierze na zagranicznych oszczędnościach, możliwość skutecznej odpowiedzi na kryzys jest bardzo ograniczona. Do tej pory zagraniczny kapitał wynagradzany był wysokimi stopami procentowymi (w okolicy 10% rocznie), więc ich obniżanie nie daje dobrego powodu dla finansowania eksplodujących deficytów. Czysto teoretycznie banki centralne w Turcji czy Brazylii mogłyby same finansować deficyt, tak jak to (pośrednio oczywiście) ma miejsce już w Polsce. Jednak w tej sytuacji odpływ kapitału byłby jeszcze szybszy. Ponieważ lira i real notowane są w reżimie kursów płynnych, klasyczna niewypłacalność połączona ze skokową jednorazową dewaluacją jest mało prawdopodobna. Jednak już teraz obserwujemy lawinową deprecjację tych walut i bez kombinacji poprawy sytuacji globalnej i jakiejś formy pomocy (czy to ze strony Fed czy MFW), sprawy mogą przybrać jeszcze gorszy obrót. Efekt to hiperinflacja i ryzyko społecznej destabilizacji, a co tym idzie gospodarczego chaosu. Brzmi to może bardzo negatywnie, ale sytuacja jest poważna, a do tego dotyczy w istotnym stopniu większości dużych rynków wschodzących (choć np. takiego Meksyku mniej niż Brazylii, czy Turcji).
Polska ma w tej sytuacji komfort bycia częścią Unii Europejskiej, dzięki czemu polegamy po części na innych źródłach zewnętrznego kapitału. Dalsze pogorszenie sytuacji na rynkach wschodzących będzie jednak potencjalnym czynnikiem zagrożenia dla złotego.
Czwartek to tradycyjnie dzień publikacji tygodniowego raportu o nowych bezrobotnych (14:30). Wczoraj poznaliśmy dane o zatrudnieniu w sektorze prywatnym USA za kwiecień (raport ADP) i choć były one katastrofalne (spadek zatrudnienia o ponad 20 mln), reakcja rynków była nieznaczna. Dziś rano więcej emocji budzą doniesienia o planowych rozmowach pomiędzy USA a Chinami. Inwestorzy mogą mieć nadzieję, że dojdzie do złagodzenia zaostrzającej się retoryki pomiędzy tymi krajami. O 9:25 euro kosztuje 4,5515 złotego, dolar 4,2114 złotego, frank 4,3213 złotego, zaś funt 5,2254 złotego.
dr Przemysław Kwiecień CFA
Główny Ekonomista XTB
przemyslaw.kwiecien@xtb.pl
Bądź pierwszy, który skomentuje ten wpis