Rekordowy dzień w USA

foto: pixabay

Pierwszy lipca był w USA dniem rekordowym. Po pierwsze, technologiczny indeks Nsadaq100 osiągnął historyczne maksimum. Po drugie, rekordowa była też dzienna liczba przypadków koronawirusa. Po trzecie, ADP w rekordowej skali skorygował majowy raport z rynku pracy. Dziś to właśnie dane z rynku pracy, w postaci raportu NFP, przyciągać będą uwagę inwestorów.

Dane nie kłamią, wczoraj w USA po raz pierwszy liczba nowych przypadków koronawirusa przekroczyła 50 tys. jednego dnia. W Houston jest obawa o miejsca w szpitalach, Nowy Jork i Kalifornia wprowadzają ograniczenia dla restauracji, nawet prezydent Trump w wywiadzie powiedział, że warto nosić maseczki (to akurat prawdopodobnie w reakcji na notowania sondaży). Ponad wszelką wątpliwość sytuacja w USA jest dalece gorsza niż w Europie, nie mówiąc o Azji, choć tam ostatnio też pojawiają się nowe ogniska (Korea, Australia). Czy rynki mogą ten fakt ignorować w nieskończoność? Pamiętajmy, że administracja zapewniła, że kolejnego lockdownu nie będzie – gospodarki na to nie stać. To uśpiło inwestorów, ale oddolne ograniczenia też mogą w końcu dać się we znaki. Dane epidemiologiczne pozostaną w centrum uwagi.

Raport NFP za maj był dla rynku kompletnym szokiem, bo miał pokazać spadek zatrudnienia o ok. 8 mln, a pokazał wzrost o 2,5. Szybko należy dodać, że rynek miał problem w ocenie, jak klasyfikowani będą pracownicy czasowo nie wykonujący pracy (i faktycznie sam urząd przyznał, że mogło dojść do dużych błędów w klasyfikacji) i kiedy dokładnie wracać będą wobec znoszonych restrykcji. Dziś o taką niespodziankę może być trudniej. Konsensus wskazuje na wzrost zatrudnienia o 3 mln (pamiętajmy, że nie mówimy tu o organicznym popycie na pracę, ale cały czas o powracających, czasowo zwolnionych pracownikach), ADP pokazał wzrost o 2,4 mln, liczba osób kontynuujących pobieranie zasiłku spadła przez ostatni miesiąc o 1,3 mln. Jednak raport NFP zwykł sprawiać niespodzianki, a przy obecnej sytuacji jakieś zaskoczenie jest niemal pewne.

Warto zwrócić uwagę na bardzo słabe zachowanie złotego w dniu wczorajszym. Dobre globalne nastroje wykorzystała większość walut EM, w tym waluty naszego regionu, a złoty tracił. Czyżby dawała się we znaki wyższa inflacja i przekonanie, że nie zmieni ona nastawienia RPP? Warto ten wątek obserwować, bo w przypadku ewentualnego pogorszenia nastrojów na świecie oznaczałoby to opuszczenie przez EURPLN komfortowego przedziału 4,40-4,50 górą. O 8:05 euro kosztuje 4,4782 złotego, dolar 3,9734 złotego, frank 4,2011 złotego, zaś funt 4,9677 złotego.

dr Przemysław Kwiecień CFA
Główny Ekonomista XTB
przemyslaw.kwiecien@xtb.pl

Bądź pierwszy, który skomentuje ten wpis

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany.