Pogrom na rynkach wschodzących

foto: FED stock

Po krótkiej odwilży w drugiej połowie minionego tygodnia wczoraj kurs dolara wzrósł do poziomu niewidzianego od listopada. Przecena złotego jest jednak i tak umiarkowana na tle tego, co dzieje się na innych rynkach wschodzących, ale ta szeroka skala odpływu kapitału może właśnie martwić. W tym kontekście dane o PKB czy decyzja RPP mają niewielkie znaczenie dla inwestorów.

Wczoraj mogliśmy obserwować prawdziwy pogrom na rynkach walut wschodzących, tracących niekiedy ponad 2% względem dolara. Wśród liderów przeceny po raz kolejny raz była turecka lira, jej kurs wobec dolara jest najniższy w historii. Meksykańskie peso jest najtańsze od ponad roku, brazylijski real od dwóch lat. Mocno tracił nawet faworyt inwestorów, tj. południowoafrykański rand, a to pokazuje, że kapitał odpływał z rynków wschodzących szeroką ławą. Co stało za tą paniką? Powodów jest kilka i po części nakładają się na siebie. Dominującym jest wzrost rentowności obligacji w USA, wczoraj w przypadku 10-latki widzieliśmy już poziom 3,07%. Trwałe pokonanie bariery 3%, wcześniej wskazywanej jako ważny psychologiczny poziom, może uzmysłowić inwestorom, że era taniego pieniądza skończyła się na dobre. Wysokie rentowności długu w USA z jednej strony czynią go bardziej atrakcyjnym (jednocześnie zmniejszając atrakcyjność papierów na innych rynkach, np. w Polsce), ale przede wszystkim oznaczają wzrost kosztu finansowania inwestycji na rynkach wschodzących. Przez lata niskie stopy procentowe zachęcały do pożyczania w dolarze i szukania wyższych rentowności gdzie indziej, teraz ta sytuacja się zmienia i oznacza to potencjalne problemy dla rynków wschodzących.

Drugim czynnikiem jest wzrost cen ropy naftowej, a trzecim napięcia geopolityczne i ich związek wydaje się być bardzo mocny. Jeśli prezydent Trump uznaje szefa banku centralnego Iranu za terrorystę nie wróży to nie tylko dobrym, ale w ogóle jakimkolwiek rozmowom w kwestii ratowania porozumienia nuklearnego. O ile ostatnie dane o inflacji i płacach w USA były nieco niższe niż oczekiwane, wzrost cen ropy będzie napędzał wzrost inflacji w kolejnych miesiącach i wywierał presję na Fed – to wydaje się obecnie być głównym motorem wzrostu rynkowych stóp procentowych w USA (przyczyna nr 1). Wreszcie, politycy w gospodarkach rozwijających się sami nie pomagają sytuacji i dotyczy to tych najmocniej narażonych na skutki odpływu kapitału. W Turcji, gdzie kryzys walutowy jest realną groźbą, inwestorzy mieli nadzieję, że przyspieszone wybory (odbędą się już w czerwcu) zaowocują nieco bardziej odpowiedzialną polityką, dlatego stwierdzenia prezydenta Erdogana, że „wysokie stopy są przyczyną inflacji” zostały odebrane jako bolesne (dla liry) rozwianie jakichkolwiek nadziei. Ryzyko polityczne widoczne jest też w Brazylii, gdzie październikowe wybory mogą przynieść odwrócenie części reform. Nas interesuje oczywiście to, jak mocno osłabić może się złoty. Wydaje się, że jak na razie wyprzedaż na rynkach wschodzących nie przeobraża się w globalny kryzys. Jeśli uda się powstrzymać dalsze wzrosty cen ropy (wczorajszy raport API pokazujący wzrost zapasów w USA to dobry początek) presja na wzrost rentowności w USA może nieco zależeć, bo krótkoterminowo są już na dość wysokim poziomie. Ryzykiem oczywiście jest przeniesienie tego strachu na globalne giełdy, ale jeśli taki scenariusz nie wystąpi widzimy „sufit” dla notowań EURPLN w okolicach 4,33-4,35.

W kontekście globalnego odpływu kapitału publikacje i wydarzenia na lokalnym rynku mają niewielkie znaczenie. Złoty w zasadzie nie zareagował na lepsze dane o PKB za pierwszy kwartał, kiedy wzrost wyniósł 5,1% r/r. Podobnie dziś nie spodziewamy się zauważalnej reakcji na decyzję RPP, która naszym zdaniem nie zmieni retoryki. Bardziej istotny może być raport DOE z rynku paliw w USA (16:30) bo ma on duże znaczenie dla cen ropy. Tymczasem o 9:20 euro kosztuje 4,2966 złotego, dolar 3,6289 złotego, frank 3,6330 złotego zaś funt 4,8995 złotego.

dr Przemysław Kwiecień CFA
Główny Ekonomista XTB
przemyslaw.kwiecien@xtb.pl

Bądź pierwszy, który skomentuje ten wpis

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany.