Zazwyczaj informacja o luzowaniu pieniężnym w Chinach należy do tych, na którą inwestorzy reagują pozytywnie. Jednak dziś widzieliśmy presję na chińskich aktywach, która zapewne będzie udzielać się innym rynkom wschodzącym. To odzwierciedla trudną pozycję, w jakiej znalazł się Pekin, ale szerzej też cała globalna gospodarka.
Chiny zdecydowały się na obniżenie stopy rezerw obowiązkowych, jednego z podstawowych narzędzi, za pomocą którego regulują akcję kredytową. Dane o podaży pieniądza w ostatnich miesiącach pokazywały coraz słabszą dynamikę, a to historycznie z pewnym opóźnieniem przekładało się na aktywność gospodarczą. Chiny znalazły się jednak pomiędzy młotem a kowadłem. Z jednej strony władze zdają sobie sprawę z wysokiego stopnia zadłużenia sektora prywatnego. Co więcej, rosnące stopy procentowe w USA wywierają presję na odpływ kapitału – to właśnie ten czynnik odpowiedzialny był za kryzys na rynku juana w połowie 2015 i na początku 2016 roku. To argument raczej za zacieśnianiem polityki. Z drugiej strony gospodarka w ostatnich miesiącach nie wygląda najmocniej, a najgorsze ma dopiero nadejść. Już wiadomo, że restrykcje w handlu wywołane konfliktem handlowym zabiorą przynajmniej 0,5 punktu procentowego ze wzrostu gospodarczego. Jednak może to być znacznie więcej jeśli Trump wywiąże się ze swoich gróźb i ocli cały chiński import. Dodatkowo w chińską gospodarkę uderzać będzie znacznie droższa ropa, choć być może Państwo Środka – jako jeden z niewielu klientów niereagujących na amerykańskie sankcje, uzyska lepszą cenę od Iranu. Zagrożenia są jednak poważne i to właśnie w reakcji na nie widzimy taki ruch ze strony banku centralnego. Inwestorzy wiedzą jednak, że to nie czas na luzowanie pieniężne, dlatego reakcja jest negatywna.
Kolejną kwestią jest rozdźwięk pomiędzy świetną koniunkturą w USA, a resztą świata. Dobitnie pokazały to wrześniowe dane o aktywności gospodarczej – w USA jedne z najlepszych w historii, poza USA najgorsze od dwóch lat. Dane z rynku pracy – na szczęście dla rynków wschodzących – nie wpisały się w pełni w ten obraz, pokazując niższy wzrost zatrudnienia i stabilną dynamikę płac, jednak i tak utrzymują się wysokie rentowności na rynku obligacji, które poprzez znaczenie dolara niejako eksportowane są na inne rynki, zwłaszcza rozwijające się. W tym kontekście ważne będą wrześniowe dane o inflacji, a także zapis z posiedzenia EBC – obydwie publikacje poznamy w czwartek.
Jednym rynkiem, który ignorował w ostatnich dniach globalne wydarzenia i może robić to także dziś jest Brazylia. W weekend odbyła się tam pierwsza runda wyborów prezydenckich. Wygrał ją prowadzący w sondażach Jair Bolsonaro, który uzyskał ok. 46% głosów wobec 29% głosów oddanych na kandydata Partii Pracy, Fernando Haddada. Przewaga Bolsonaro okazała się jednak znacznie większa od oczekiwanej i niewiele brakło do jego zwycięstwa już w pierwszej turze. Do tej pory oczekiwano, że choć nieznacznie wygra on niedzielne starcie, może przegrać drugą rundę (28 października) ze względu na swoje kontrowersyjne poglądy. Bolsonaro to jednak zdecydowany faworyt inwestorów, którzy boją się dojścia do władzy lewicowego kandydata. Poza notowaniami reala, wybory mogą mieć wpływ na ceny eksportowanych przez Brazylię towarów rolnych takich jak kawa, cukier czy soja.
Dzisiejszy kalendarz jest dość luźny, m.in. ze względu na Dzień Kolumba w USA. Jest to federalne święto, choć giełda na Wall Street będzie działać. Święta mamy też w Japonii i Kanadzie. Jedyną istotniejszą publikacją będzie indeks Sentix w strefie euro (10:30). Złoty rozpoczyna dzień od umiarkowanej przeceny. O 9:10 euro kosztuje 4,3088 złotego, dolar 3,7456 złotego, frank 3,7807 złotego, zaś funt 4,8993 złotego.
dr Przemysław Kwiecień CFA
Główny Ekonomista XTB
przemyslaw.kwiecien@xtb.pl
Bądź pierwszy, który skomentuje ten wpis