Raport: Polski rynek kapitałowy dojrzewa opornie

Do końca czerwca tego roku GPW będzie przechodzić jeszcze test płynności. FTSE Russell podaje, że wpływ na jej decyzję miało to, iż rynek nie tylko jest spory, ale dynamicznie rośnie. Na GPW obroty wzrosły o 28 proc. w 2017 roku. Argumentem był także fakt, iż GPW była w wówczas trzecim w Europie rynkiem kapitałowym pod względem liczby IPO.

„Łącznie (z rynkiem energii, praw do emisji CO2, Catalyst) statystyki i inicjatywy wskazują na prawdopodobne pogłębienie i wzmocnienie rynku kapitałowego w Polsce w nadchodzących latach” – napisała agencja.

Kto na tym zyska

Obawy związane z przeklasyfikowaniem mogło budzić to, czy polski rynek nie straci na tym, że jego udział w indeksie rozwiniętych będzie ułamkowy. Tak jednak być nie powinno. Kapitalizacja indeksu FTSE Developed wynosi 44,6 mld dolarów, a FTSE Emerging – 4,7 mld dolarów. Udział 0,154 proc. daje (statystycznie) blisko 70 mld dolarów. Aktualny udział polskiego rynku w indeksie FTSE Emerging odpowiada wartości ok. 62 mld dolarów. Zostaje więc ok. 8 mld dolarów zapasu. To nieco ponad 2 proc. kapitalizacji warszawskiej giełdy. Czy i kiedy te pieniądze się pojawią na GPW? Skład indeksu dla Polski zostanie opublikowany 24 sierpnia. Ma uwzględniać 38 papierów dużych, średnich i małych spółek. Tego dnia okaże się, kto zyskał, a kto stracił.

– Z punktu widzenia kraju to dobra wiadomość, ale z punktu widzenia spółek – niekoniecznie. Reklasyfikacja wcale nie musi być korzystna, może dla niektórych spółek oznaczać spadek ich znaczenia – mówi Emil Łobodziński.

Według giełdowych analityków najwięcej powinny skorzystać na tym największe i najbardziej płynne spółki – PKO BP i PZU, a być może jeszcze PKN Orlen, mające także największy udział w indeksie MSCI.

Zapewne instytucje inwestujące na rynkach rozwiniętych będą stopniowo „doważały” portfele polskich akcji. Będą to też głównie stabilni i długoterminowi inwestorzy, jak choćby fundusze emerytalne. Będą mniej podatni na fale apetytu i awersji do ryzyka, które przejawiają inwestujący na rynkach wschodzących. A właśnie teraz nadciąga kolejna taka fala związana z normalizacją polityki monetarnej przez Fed i odpływ kapitału do USA. Decyzja FTSE Russell powinna zatem długoterminowo – choć ułamkowo – stabilizować polski rynek akcji. Niemniej została ona podjęta na krótko przed tym, jak warszawski rynek kapitałowy znalazł się w szoku po niewykupieniu przez windykatora spółki GetBack emisji obligacji i złożeniu przez spółkę wniosku o postępowanie restrukturyzacyjne. Uczestnicy rynku przyznają, że sprawa ta może zdruzgotać zaufanie.

Publicznie podawana jest w wątpliwość wiarygodność sprawozdania finansowego spółki (nowy zarząd odłożył publikację sam twierdząc, że już przygotowane było niewiarygodne), wyceny aktywów, audytu, ratingów (GetBack był jednym z trzech emitentów obligacji, który miał ratingi od globalnych agencji – B plus od Fitch i B od Standard and Poor’s), nadzoru korporacyjnego. Instytucje, procedury, zasady – wszystko zawiodło.

Jeden graczy rynku kapitałowego mówi, że oferowanie klientom przez niektóre instytucje finansowe obligacji plasowanych przez GetBack w ofertach prywatnych było niczym innym jak obchodzeniem ustawy o ofercie publicznej. Pozwala ona sprzedać papiery najwyżej 149 podmiotom w ramach private placement. Z jednej strony jakość polskiego prawa rynku kapitałowego jest wysoka – z drugiej widać jak jest ono kruche.

Jeśli wszystkie podnoszone zarzuty wobec sprawy GetBacku się potwierdzą, może się okazać, że polski rynek kapitałowy z perspektywy Warszawy jest znacznie mniej dojrzały niż z perspektywy Londynu. Zapewne sprawa ta na decyzję FTSE Russell już nie wpłynie. Z perspektywy Londynu GetBack trudno nawet dostrzec.

Jacek Ramotowski
Dziennikarz zajmujący się rynkami finansowymi, zwłaszcza systemem bankowym.
ObserwatorFinansowy.pl

Bądź pierwszy, który skomentuje ten wpis

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany.