Czy to już bańka?

Czy na rynku spółek technologicznych mamy już bańkę podobną do tej sprzed 20 lat? To pytanie jest coraz częściej zadawane przez inwestorów ze zdumieniem obserwujących takie spółki jak Tesla czy Apple. Akcje tej pierwszej przekroczyły wczoraj cenę 500 dolarów, a wycena spółki może być niedługo wyższa niż całej grupy VW.

Tesla to wschodząca gwiazda sektora motoryzacyjnego, niemal synonim elektryfikacji w tej gałęzi przemysłu. Spółka, która przez lata przynosiła straty, w ostatnim czasie świętowała wiele sukcesów. W trzecim kwartale po raz pierwszy wypracowała zysk, który teraz ma być już normą, otworzyła fabrykę w Chinach i zapewniła już, że wywiązała się z planów produkcji samochodów w ubiegłym roku. Tańszy model „3″ podbija Europę, odbierając rynek niemieckim producentom samochodów klasy premium, którzy przespali bardzo widoczną zmianę preferencji bogatszych gospodarstw domowych. Jednak pozostaje pytanie, czy rynek nie popadł w przesadną euforię. Nawet jeśli spółce uda się realizować plany i pokazać w tym roku oczekiwane przez rynek wyniki, poziomy wyceny będą kosmiczne. Kapitalizacja do (oczekiwanej na 2020 rok) sprzedaży to ponad 3, do zysku ponad 85. Dla VW to odpowiednio 0,4 i 6,5, dla Toyoty 0,85 i 9. Od początku czerwca cena akcji wzrosła o niemal 200%, bardzo mocne wzrosty widzieliśmy też w przypadku największych spółek technologicznych, takich jak Apple czy Microsoft. Tak się składa, że gro tych wzrostów nastąpiło od momentu, kiedy Fed wznowił program zwiększania sumy bilansowej. Przedstawiciele amerykańskiego banku centralnego pytani są o to, czy nie obawiają się, że ich polityka doprowadzi do powtórki sytuacji sprzed 20 lat. Wczoraj Eric Rosengren, szef bostońskiego Fed, przyznał, że jest takie ryzyko, jednak w tym roku nie ma on prawa głosu, a jego wypowiedź jak na razie jest odizolowana.

Za nami pierwsza ważniejsza publikacja w tym tygodniu – grudniowe dane o chińskim handlu. Wypadły one naprawdę solidnie. Eksport wzrósł o 7,6%, zaś import o 16,3% r/r, w obydwu przypadkach znacznie powyżej oczekiwań rynku. Dane handlowe z Chin należą do bardzo zmiennych, ale w całym czwartym kwartale obroty wzrosły w ujęciu rocznym: eksport o 1,9%, zaś import o 2,8%. Co prawda w grudniowym raporcie widać kilka nietypowych danych, jak gigantyczny wzrost eksportu do Brazylii (ponad 70% r/r!), ale mimo wszystko dane świadczy to o pewnej poprawie sytuacji w światowym handlu po wcześniejszym załamaniu. Widać też, że o ile bezpośrednie obroty z USA mocno spadają, częściowo ten handel odbywa się poprzez inne kraje azjatyckie (w celu ominięcia ceł), takie jak Wietnam, Malezja, czy Tajlandia.

Kolejne dane z Chin w piątek, zaś dziś (14:30) dane o inflacji z USA. Inflacja bazowa już w listopadzie wyniosła tam 2,3% r/r i jej wzrost potwierdzałby obawy Rosengrena. Dane będą ważne dla dolara, na parze EURUSD obserwujemy próbę odbicia od poziomu 1,11. Złoty zyskuje na początku wtorkowego handlu. O 9:10 dolar kosztuje 3,8001 złotego, euro 4,2334 złotego, frank 3,9162 złotego, zaś funt 4,9282 złotego.

dr Przemysław Kwiecień CFA
Główny Ekonomista XTB
przemyslaw.kwiecien@xtb.pl

Bądź pierwszy, który skomentuje ten wpis

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany.