Okienko transferowe dziś od nas odchodzi, ale my analizujemy je jeszcze na kilka różnych sposobów. Było już o największych transferach piłkarskiej Europy, to teraz o tym, o czym (podobno) nie rozmawiają dżentelmeni, czyli o pieniądzach. Która liga wydała najwięcej na swoich piłkarzy? To nie powinno zaskakiwać.
Od lat najwięcej wydaje się w Anglii – tak olbrzymich pieniędzy, jakimi kluby władają na Wyspach Brytyjskich, nie zobaczymy nigdzie indziej. Weźmy przykład wcale nie z najwyższej półki – West Ham United. Klub z Londynu, który po czterech kolejkach nie ma na koncie jeszcze punktów, robił sporą furorę liczbą i wagą transferów, jakie przeprowadzał. Za siedmiu zawodników ekipa z London Stadium zapłaciła… 103 miliony 450 tysięcy tysięcy euro (według transfermarkt), co daje około 40 milionów 410 tysięcy funtów. W sumie kluby Premier League wydały łącznie 1,4 miliarda euro.
Piętro niżej – na drugim miejscu była naturalnie Serie A. Królem polowania okazał się naturalnie Juventus z najdroższym swoim transferem, czyli sprowadzeniem za 117 milionów euro Cristiano Ronaldo. Widać więc jednak, że to wyższa półka, niż wyżej opisany West Ham, ale weźmy pod uwagę, że tutaj mówimy o najlepszej drużynie kraju, a tam ledwie o przeciętnej drużynie, która na ten moment jest w absolutnym ogonie tabeli.
Na trzeciej lokacie znalazła się Hiszpania i La Liga. Pięć największych klubów tej ligi – Real Madryt, FC Barcelona, Atletico Madryt, Valencia i Sevilla wydały na zawodników 577 milionów euro. Pozostałe drużyny, które dysponują dużo skromniejszym budżetem zmieściły się w kwocie 319 milionów euro.
Dość „ubogo” pod tym kątem wyglądają transfery w Ligue 1 i Serie A, gdzie łącznie na pozyskanie zawodników wydano 1 miliard 174 miliony euro. We Francji było to trochę więcej (579 milionów), Niemcy okazały się najmniej rozrzutne i tam tylko 495 milionów euro zostało wyłożone na nowych piłkarzy. Suma wszystkich wydatków tego lata to 4 miliardy 400 milionów euro. Prowadzi to do smutnej, ale dość prawdziwej konkluzji, że 10 lat temu nawet nie pomyślelibyśmy o takich kwotach. Cofam się o prawie 20 lat wstecz i widzę, że za Zinedine Zidane’a w sezonie 2001/2002 Real Madryt zapłacił 77,5 miliona euro. Dziś Liverpool za BRAMKARZA Alissona daje 62,5 miliona euro. To niewiele mniej, a mówimy o bramkarzach, za których zawsze ceny są trochę niższe.
Czy pora zastanowić się nad obowiązującym w całej Europie finansowym Fair-Play? Polityka pieniądza dysponuje dziś niewyobrażalną siłą, ale już teraz mało kto jest w stanie sobie wyobrazić choć małą część pieniędzy, jaką obraca się co pół roku na transferowej karuzeli. Jeśli nie uda się tego ograniczyć, niedługo kluby zaczną wariować, a futbol stanie się jeszcze większą maszynką do zarabiania pieniędzy. Nie jestem pewny, czy my tego właśnie chcemy…
Radosław Kępys
Bądź pierwszy, który skomentuje ten wpis