Finansowe Fair Play, czyli o co całe zamieszanie…

foto: pixabay

Ostatnio sporo przekazów medialnych na temat perypetii najlepszych piłkarskich klubów świata jest związanych z finansowym Fair Play. Mało jest jednak informacji, które w pełni wyjaśniają, co to tak naprawdę jest i dlaczego najbogatsze klubowe drużyny Europy mają z tym taki problem. Dziś chcemy trochę rozjaśnić temat.

Co zakłada koncepcja?

W 2010 roku Europejska Unia Piłkarska (UEFA) wprowadziła przepisy dotyczące finansowego Fair Play. Głównym celem tej inicjatywy było poprawienie finansów europejskiego futbolu, jak ostatnio jednak słychać, wiele klubów prowadzi wiele zabiegów, by okrążyć niewygodne przepisy. Generalnie, idea regulacji zakłada, że kluby mogą wydać maksymalnie tylko pięć milionów euro więcej, niż zarabiają w ciągu ostatnich trzech lat. Jest jeszcze opcja, że te wydatki mogą wzrosnąć na określony pułap, jeśli pokryje je właściciel lub związany z nim podmiot. Przez ostatnie trzy sezony była to kwota 30 milionów euro, a więc wszelkie transakcje nie mogły przekroczyć tego poziomu. Służy to właśnie temu, by kluby nie miały zaległości wobec poszczególnych podmiotów, a w kasie nie było deficytu.

Jak to było z Neymarem?

Problem kontroli reguł, który permanentnie prowadzi UEFA dotyczy głównie tego, kto pokrywa kwotę poszczególnych transakcji, które przekraczają poziom zarobków klubu. Takie wątpliwości pojawiły się w przypadku Neymara, gdy wypłynęło, że to właśnie Brazylijczyk opłacił swoją klauzulę odstępnego opiewającą na… 222 miliony euro!

Europejska centrala na tej podstawie przygotowała dokument „Related Party Transaction”, który określił, że transfer Neymara i opłaty z nim związane, mimo kroków Brazylijczyka, mogą być rozpatrywane jako wydatki z kasy klubu. Z drugiej strony doszło do tego stanowisko Trybunału Arbitrażowego ds. Sportu w podobnej sprawie, które mówi, że „(…)klub musi przedstawić wszystkie podmioty, które wypłacają jego pracownikom należności wynikające z umowy lub wprost z przepisów prawa, a więc również osoby trzecie, jakie zawarły z klubem porozumienie, na mocy którego są zobowiązane przekazywać bonusy pieniężne za występy, będące częścią pensji wypłacanej pracownikowi przez klub. Jeśli kluby mógłby przenosić zobowiązania na struktury zewnętrzne, aby uniknąć kontroli przestrzegania przepisów dotyczących przyznawania licencji oraz Finansowego Fair Play, realizacja głównych celów tych regulacji byłaby zagrożona”.

PSG, Manchester City i Monaco na celowniku

Ostatnie rewelacje zostały wywołane przez portal Football Leaks, który zresztą specjalizuje się w ujawnianiu pewnych afer i rewelacji, związanych z funkcjonowaniem finansowym klubów piłkarskich. Wszystko wskazuje na to, że na świeczniku znajdują się w tej chwili trzy kluby – wspomniane Paris Saint Gremain, Manchester City oraz AS Monaco. Kluby są podejrzewane o zawyżenie faktycznych wpływów od sponsorów, które automatycznie podnoszą określone w przepisach zyski i powodują, że możliwość manipulowania finansowym Fair Play zdecydowanie wzrasta.

PSG ma już za sobą jedno pełne postępowanie CFCB (Rady Finansowej Kontroli Klubów), która działa przy UEFA. Toczyło się ono w związku z wyżej przytoczonym transferem Neymara, jednak od września 2017 roku do czerwca 2018 roku nie stwierdzono uchybień. Kilka miesięcy później otworzono jednak kolejne postępowanie. Sprawa z „The Citizens” wygląda jeszcze poważniej, gdyż klub z Manchesteru w 2014 roku płacił już karę w wysokości 60 milionów euro. Jako, że była ona rozłożona na trzy lata, dla szejka Mansoura są to… groszowe sprawy. Mimo to i tak od klubu udało się na razie wyciągnąć tylko jedną trzecią kwoty. I w końcu Monaco, którego właścicielem jest rosyjski multimiliarder Dmitri Rybołowlew. Jemu stawia się zarzuty za 2014 rok, gdy to rzekomo powiększał kasę klubu poprzez kontrakt z fikcyjnym sponsorem – firmą AIM. Tam wchodziła w grę kwota jeszcze większa, niż w przypadku dwóch poprzednich klubów – 140 milionów euro płacone każdego roku przez… 10 lat.

Jakie kary?

Najwyższy możliwy wymiar kary to oczywiście wykluczenie wspomnianych potentatów z Champions League. Pytanie, czy jest to w ogóle możliwe, skoro UEFA tak naprawdę nie robi wiele z wytyczanymi przez CFCB oskarżeniami i prowadzonymi śledztwami. Teoretycznie, wydaje groźby, kieruje ostrzeżenia, a kluby i tak pozostają bezkarne, bo w grę wchodzą pieniądze, o jakich nie śniło się 99% populacji tego świata.

Futbol to dziś religia pieniądza, która szybko nie przeminie. Coraz większe parcie na rekordowe transfery, powoduje, że w obiegu jest coraz więcej gotówki. Najlepsze kluby Europy grają w bardzo dobrze opłacanych rozgrywkach, przynosząc dla klubu kolejne dochody, a przyjąć można za pewnik, że omijanie procedur odbywa się nie tylko w Paryżu, Manchesterze i Monaco. Dzieje się to jednak zapewne w sposób, który jest łatwy do wyciszenia, a sama działalność CFCB nie wystarczy, by szkodliwe procedery ukrócić.

Autor:
Radosław Kępys

Bądź pierwszy, który skomentuje ten wpis

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany.