Liczba chętnych, którzy finansowo stać na kupno mieszkania, po raz pierwszy przewyższa liczbę mieszkań na rynku pierwotnym. Deweloperzy nie są w stanie odpowiedzieć na popyt rosnący w takim tempie.
Rynek mieszkaniowy wciąż znajduje się w fazie silnego wzrostu. W ciągu pierwszych miesięcy bieżącego roku do użytkowania oddano prawie 70 tys. mieszkań. To o 6,9 proc. więcej niż w tym samym okresie 2017 r., gdy wzrost wynosił jedynie 5,5 proc. Widoczny jest też bardzo wyraźne zwiększenie aktywności deweloperów, którzy oddali do użytku ponad 40 tys. mieszkań, czyli o 10,4 proc. więcej niż przed rokiem i w tej grupie także widać przyspieszenie (od stycznia do maja 2017 r. wzrost liczby oddanych do użytkowania mieszkań deweloperskich wynosił 8,7 proc.).
Na zwiększające się problemy z wykonawstwem wskazuje natomiast wyraźny spadek dynamiki rozpoczętych budów. W pierwszych miesiącach obecnego roku wyniosła ona 9,3 proc., a więc wciąż dość dużo, co w przypadku deweloperów przekłada się na ponad 53 tys. rozpoczętych inwestycji, ale w tym samym okresie ubiegłego roku liczba budów zwiększyła się aż o 21,7 proc.. Wyhamowanie tempa jest więc bardzo wyraźne i może mieć przełożenie na sytuację w kolejnych kilkunastu miesiącach, powodując ograniczenie podaży mieszkań, a więc prawdopodobnie także na wzrost cen. Jednak jak dotąd wzrost cen był niski, przyspieszył dopiero w ostatnich miesiącach.
– Po raz pierwszy na rynku mieszkaniowym spotkały się krzywa podaży i krzywa popytu, a stało się tak, ponieważ większa była liczba chętnych, aby kupić mieszkanie na rynku pierwotnym – mówi w rozmowie z MarketNews24 Jakub Nieckarz, prezes Property Value Investments (PVI). – Należy się spodziewać lekkiej stagnacji na rynku mieszkaniowym, bo deweloperzy nie będą w stanie odpowiedzieć na tak duży wzrost popytu.
Bądź pierwszy, który skomentuje ten wpis