Poniedziałek przynosi kontynuację słabości dolara obserwowanej w piątek po południu. Przypomnijmy – raport Departamentu Pracy powinien był zostać odebrany nieźle: w październiku amerykańska gospodarka odnotowała 261 tys. nowych etatów w sektorze pozarolniczym, a dane wrześniowe zrewidowano w górę do 315 tys. Gorzej zaprezentowały się dane o stopie bezrobocia (wzrost do 3,7 proc. zamiast 3,6 proc.), ale akceleratorem do sprzedaży dolara mogły być…. opublikowane dane o liczbie etatów według ankiety gospodarstw domowych, gdzie odnotowano spadek o ponad 300 tys. etatów. To sygnał, że konsumenci widzą perspektywy rynku pracy znacznie gorzej, niż pokazują to oficjalne dane i może to przekładać się na decyzje przez nich podejmowane (większa ostrożność?). Warto też jeszcze raz zastanowić się nad przekazem z FED, jaki mieliśmy w zeszłym tygodniu. Co tak naprawdę oznacza przekaz zakładający, że podwyżki stóp procentowych może trwać dłużej? W piątek wieczorem kolejni przedstawiciele FED (Collins, Barkin, Kashkari) powtórzyli ten wątek. Podczas posiedzenia w grudniu przedstawione zostaną nowe projekcje makroekonomiczne, w tym oczekiwania członków FED odnośnie kształtowania się stóp procentowych. Według prognozy z września potencjalny „sufit” miał być przy 4,60 proc. Ile będzie teraz? Rynki już wyceniają średni poziom fed funds na 5,10 proc. w marcu 2023 r. Czy może być więcej? Do czego zmierzam? Rynki paradoksalnie będą szukać swojego pivotu do rozegrania i będą chwytać się każdego argumentu.
W tym tygodniu mamy w kalendarzu dwa kluczowe wydarzenia – wybory połówkowe do Kongresu we wtorek wieczorem (wyniki poznamy w środę nad ranem), oraz inflację CPI za październik w czwartek. Republikanie mają szanse odbić nawet obie izby Kongresu, tymczasem historyczne analogie zakładały, że ich rządy kojarzyły się ze słabszym dolarem. Z kolei w czwartek rynek spodziewa się spadku inflacji CPI nawet poniżej 8 proc. r/r w październiku. Niewykluczone, że to dołoży się do słabości dolara.
Dzisiaj nadal silne są waluty Antypodów, chociaż Chiny dały w weekend do zrozumienia, że należy oczekiwać szybkiego odejścia od polityki zero-COVID, na co rynki mocno grały w piątek. Dobrze radzą sobie też euro i funt. Brytyjskie media informują, że kanclerz skarbu Jeremy Hunt planuje podwyżki podatków i cięcia wydatków, co ma zagwarantować większą stabilność tamtejszego budżetu. Bardziej restrykcyjna polityka fiskalna może wprawdzie dać większe prawdopodobieństwo ograniczenia inflacji, ale i też zmniejszy oczekiwania wobec działań Banku Anglii – teoretycznie więc trudno interpretować to jako pozytyw dla funta. W gronie najsilniejszych walut są korony skandynawskie i jen, chociaż ich siła objawia się dzisiaj poprzez ich stabilizację.
EURUSD – powrót na parytet
W poniedziałek rano zwyżka EURUSD widoczna wyraźnie w piątek po południu jest kontynuowana, co skutkuje powrotem notowań w rejon parytetu (1,00). Opublikowany o godz. 10:30 indeks nastrojów wśród analityków dla strefy euro (Sentix) wypadł lepiej – w listopadzie odnotowaliśmy odbicie do -30,9 pkt. z -38,3 pkt. w październiku przy szacunkach na poziomie -35 pkt. Niewątpliwie wpływ na to miała… pogoda i tym samym bardziej korzystna sytuacja na rynkach energii.
Co dalej? Euro, razem z funtem jest dzisiaj w gronie najsilniejszych walut, co teoretycznie może być dowodem na to, ze rynki wcześniej nazbyt pesymistycznie podchodziły do perspektyw sytuacji w Europie. Ale i też może być to czysta statystyka i po prostu odreagowanie wcześniejszego spadku. Wydaje się, że nadal karty będzie tu rozdawać dolar.
Sporządził: Marek Rogalski – główny analityk walutowy DM BOŚ
Bądź pierwszy, który skomentuje ten wpis