Sytuacja na rynkach 18 marca

foto: pixabay

Ogłoszony wczoraj późnym popołudniem polskiego czasu przez amerykańską administrację gigantyczny, bo przekraczający 1 bln USD program wsparcia gospodarki (w jego skład wchodzi też dosłowne przekazywanie czeków pieniężnych obywatelom – tzw. helicopter money) okazał się krótkotrwałym wsparciem dla indeksów na Wall Street i globalnych nastrojów. Inwestorzy  patrzą na potencjalne efekty i koszty takich działań, a na razie po prostu nie ma mocnych na koronawirusa – liczba zakażonych rośnie, a w najbliższych dniach najpewniej dojdzie do ograniczeń w przemieszczaniu się obywateli po USA. A to może mieć ogromne skutki dla gospodarki – nie bez powodu Sekretarz Skarbu Mnuchin powiedział później, że stopa bezrobocia może sięgnąć 20 proc. Między innymi te słowa doprowadziły do powrotu negatywnych nastrojów na giełdy w Azji, oraz dzisiaj rano w Europie.

Na rynku FX przekłada się to na wciąż mocnego dolara, ale już zaraz za nim plasują się jen i frank – sytuacja jest, zatem nieco inna, niż w okresie największej nerwowości na rynkach, jaka miała miejsce w końcu zeszłego tygodnia. Nadal nerwowo jest na rynku włoskiego i hiszpańskiego długu – rentowności 10-letnich obligacji sięgnęły odpowiednio 2,47 proc. i 1,20 proc.  To odpowiedź rynku na obawy związane z tym, czy poluzowanie reguł fiskalnych w kontekście pandemii COVID-19 nie stworzy potężnych problemów w przyszłości (na wzór sytuacji z lat 2011-12). To będzie obciążeniem dla euro w długim terminie. Dzisiaj rano kurs EURUSD pozostawał poniżej złamanej wczoraj bariery 1,10.

OKIEM ANALITYKA – Walka o zaufanie

Zmienność na rynkach pozostaje ogromna, mimo przedstawiania przez decydentów coraz to nowych rozwiązań – wczoraj administracja Trumpa zaproponowała też coś, co wydawało się nie do wyobrażenia w USA, czyli dosłowny helikopter money. Łączny pakiet wsparcia dla gospodarki może sięgnąć 1,2 bln USD. Wcześniej na równie radykalne posunięcia zdecydował się FED tnąc stopy do zera, wznawiając QE i podejmując szereg pozostałych działań o charakterze płynnościowym. Wszyscy stawiają sobie teraz dwa pytania – czy to wystarczy, oraz jakie będą tego koszty. Odpowiedź na nie silnie wiąże się ze skalą pandemii, oraz podjętych przez władze administracyjnych ograniczeń, co na obecną chwilę jest niemożliwe do oszacowania. Koszty? Ogromne. Globalna gospodarka za chwilę będzie zmagać się z tym, co przerabialiśmy już w latach 2008-09 (wskazuje na to ogromna nerwowość wokół długu korporacyjnego), a ekonomiści coraz częściej będą stawiać tezy o spadającej wartości pieniądza.

Rynki finansowe kierują się jednak swoją logiką, która zakłada, że punkt zwrotny pojawia się znacznie wcześniej, niż możemy zaobserwować realną poprawę. Warto o tym pamiętać i nie postrzegać rzeczywistości w nazbyt pesymistycznych barwach. Pamiętajmy – rynki mają tendencję przechodzenia od skrajności do skrajności – jeszcze miesiąc temu większość ignorowała ryzyko pojawienia się globalnej pandemii, chociaż wszyscy widzieli, co dzieje się w Chinach…

Sporządził: Marek Rogalski – główny analityk walutowy DM BOŚ

Bądź pierwszy, który skomentuje ten wpis

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany.