Z najnowszego badania wynika, że co drugi konsument chce, aby w grudniu br. galerie handlowe w pełni działały. Stan epidemiologiczny nie ma dla tych osób znaczenia. 22,8% Polaków wyraża odmienne zdanie, a 26,6% jest niezdecydowanych. Eksperci tłumaczą, że przeciwnicy i niepewni boją się wzrostu zachorowań na święta. Jednocześnie wyjaśniają, że galerie dobrze dbają o bezpieczeństwo, m.in. dzięki rozwiązaniom technologicznym. Natomiast branża ostrzega, że wartość utraconych obrotów w listopadzie i grudniu może sięgnąć nawet 20 mld zł. Wiele firm nie przetrwa najbliższych trzech miesięcy.
Przeprowadzone w zeszły weekend badanie opinii wykazało, że 50,6% Polaków chce, aby w grudniu rząd przywrócił pełen handel w galeriach, bez względu na stan epidemiologiczny. 22,8% ankietowanych ma przeciwne zdanie. Jak tłumaczy dr Krzysztof Łuczak z Proxi.cloud, powodem tego może być to, że społeczeństwo jest już dość zmęczone ciągłymi obostrzeniami związanymi z pandemią. Do tego konsumenci nie wyobrażają sobie odebrania im przedświątecznych zakupów, tym bardziej że część sklepów w galeriach działa. Dlatego większość osób chce powrotu do normalności.
– Galerie powinny być w pełni otwarte dopiero wówczas, gdy linia zachorowań wypłaszczy się i będzie to wyraźnie widocznym trendem. Takie stanowisko zajmuje właśnie 22,8% Polaków. I według mnie, jest to głos jak najbardziej rozsądny, bo Polacy obawiają się wzrostu zachorowań i to akurat na święta lub Nowy Rok – mówi dr Urszula Kłosiewicz-Górecka z Polskiego Instytutu Ekonomicznego.
Zdaniem dr Soni Buchholtz z Konfederacji Lewiatan, kluczowe jest to, czy w przypadku pełnego otwarcia galerii w grudniu ludzie faktycznie odwiedzą je tak tłumnie, jak w poprzednich latach. Jak podaje NBP, zainteresowanie tą formą kupowania jest niższe nawet o 30% patrząc na dane r/r. Ekspert przewiduje, że część zakupów przeniesie się do Internetu. Ponadto święta w węższym kręgu osób zmniejszą zapotrzebowanie na dobra i usługi. Już sama niepewność przyszłości zniechęci niektórych klientów do dużych zakupów.
– E-commerce nie będzie w stanie w pełni zastąpić tradycyjnego handlu, gdyż stanowi tylko około 20% średniej sprzedaży. Ponadto handel przyuliczny praktycznie nie istnieje, gdyż polski rynek był budowany od podstaw na bazie galerii – przypomina Agata Samcik z Polskiej Rady Centrów Handlowych.
Z badania również wynika, że 26,6% ankietowanych nie ma zdania w powyższej kwestii. Według dr Kłosiewicz-Góreckiej, prawdopodobnie są to osoby rozumiejące potrzebę otwarcia galerii w celu ratowania funkcjonujących tam firm. Przy istniejących obostrzeniach część z tych sklepów, zwłaszcza z art. nieżywnościowymi, nie przetrwa kolejnych trzech miesięcy. Jednocześnie niezdecydowani konsumenci mogą stawiać na handel online, który umożliwia bezpieczne świąteczne zakupy.
– Centra handlowe już na początku pandemii w Polsce dostosowały się do reżimu sanitarnego, zalecanego przez Ministerstwo Zdrowia i GIS. Zadbały o bezpieczne warunki korzystania z obiektów, m.in. wprowadzając regularną dezynfekcję dedykowanymi środkami, udostępniając rękawiczki, dyspensery z płynami dezynfekującymi i maseczki. Przyjęły też logistykę umożliwiającą zachowanie dystansu – podkreśla Joanna Kłusek z Cushman & Wakefield.
Natomiast ekspert z Proxi.cloud zauważa, że wbrew niektórym opiniom powielanym w mediach, galerie w Polsce są dobrze przygotowane na czas pandemii. Przykładem może być warszawskie Blue City. Ma unikalny system obsługiwany przez 80 central wentylacyjnych. W 100% korzysta ze świeżego powietrza, niepochodzącego z obiegu zamkniętego. Takie rozwiązanie technologiczne może znacznie zwiększać bezpieczeństwo ludzi przebywających w sklepach, na korytarzach czy nawet na parkingu.
– Ograniczenie handlu tylko w samym listopadzie to dla branży strata obrotów w wysokości około 8 mld zł. Wydłużenie lockdownu na grudzień to kolejne nawet 12 mld zł. Łącznie mogłoby to wynieść 20 mld zł. Takiej straty nie udźwignie wiele firm, nie tylko handlowych, ale także usługowych powiązanych z branżą – zaznacza Agata Samcik.
Ekspert z Polskiego Instytutu Ekonomicznego informuje, że, biorąc pod uwagę lata poprzednie, w grudniu sprzedaż detaliczna zwykle wzrasta o ok.14% w porównaniu z listopadem, a w niektórych branżach rośnie jeszcze bardziej. Na przykład sprzedaż tekstyliów, odzieży i obuwia wzrasta o ok. 20%, mebli, sprzętu RTV i AGD – o 17-19%, a prasy i książek – o przeszło 40%. Brak handlu w tych obiektach pogrąży wiele firm, biorąc pod uwagę tegoroczne spadki. Z danych Polskiej Rady Centrów Handlowych wynika, że w I półroczu br. transakcje zmniejszyły się o blisko 1/3 w porównaniu z analogicznym okresem 2019 roku.
– W ostatnich miesiącach roku duże obroty generują odzież i obuwie zimowe. Te art. istotnie stracą na wartości z początkiem stycznia, podobnie jak bożonarodzeniowe produkty. Jeśli galerie nie będą w pełni otwarte, handel zostanie pozbawiony możliwości uzyskania obrotów, które dałyby szansę na przetrwanie i zgromadzenie środków na nowe kolekcje, ponieważ dziś trudno jest mówić nawet o odrabianiu strat – dodaje Agata Samcik.
Jak podsumowuje dr Krzysztof Łuczak, sytuacja w handlu jest tak trudna, że niedopuszczenie do przedświątecznej sprzedaży może pogrążyć branżę w wieloletnim i poważnym kryzysie. Sklepy z wyprzedzeniem gromadzą asortyment i oby się nie okazało, że zostaną z nim tak, jak sprzedawcy przed Wszystkimi Świętymi, bo tutaj na skup interwencyjny rządu raczej nie ma szans.
Badanie zostało przeprowadzone w dniach 14-16.11.2020 r. metodą CAWI przez UCE RESEARCH, na zlecenie portalu money.pl, na reprezentatywnej próbie 1 026 dorosłych Polaków w wieku 18-80 lat.
Bądź pierwszy, który skomentuje ten wpis