W nadchodzących latach wartość bezpośrednich inwestycji zagranicznych napływających do Polski raczej nie powróci do rekordowych poziomów sprzed światowego kryzysu finansowego. Rośnie bowiem udział tych inwestycji w usługach, które wymagają mniejszych nakładów kapitałowych niż projekty w przemyśle.
Na gruncie ekonomii neoklasycznej zakłada się, że kapitał przepływa z krajów bogatych do krajów biednych. Docelowo państwa rozwinięte powinny być eksporterami netto, a państwa rozwijające się importerami netto kapitału w skali światowej. Wnioski płynące z teorii w odniesieniu do ogółu inwestycji zagranicznych nie znajdują potwierdzenia w danych empirycznych, co wykazało badanie przeprowadzone przez amerykańskiego ekonomistę Roberta Lucasa w 1990 r.
W przypadku bezpośrednich inwestycji zagranicznych analiza danych sugeruje jednak, że największymi inwestorami na świecie są kraje rozwinięte, zaś kraje rozwijające się są odbiorcami połowy globalnych inwestycji bezpośrednich. Dane te są jednak zniekształcone, ponieważ niektóre z krajów OECD (przede wszystkim Luksemburg i Niderlandy) są jedynie krajami pośredniczącymi w inwestycjach i z tego tylko tytułu jednymi z największych odbiorców inwestycji na świecie.
Wnioski wynikające z makroekonomicznych koncepcji dotyczących zagranicznych inwestycji bezpośrednich, w szczególności koncepcji tzw. ścieżki rozwoju inwestycyjnego (Investment Development Path, w skrócie IDP) J.H. Dunninga (1994) oraz dynamicznej teorii rozwoju gospodarczego i przewagi konkurencyjnej Terutomo Ozawy (1992) wskazują także, że im kraj staje się bogatszy, tym z czasem powinien zmienić swój status na mapie inwestycyjnej świata i stać się eksporterem netto kapitału.
Dotychczasowe kształtowanie się zagranicznych inwestycji bezpośrednich w Polsce odzwierciedla z jednej strony globalne trendy, z drugiej zaś można te tendencje tłumaczyć czynnikami wynikającymi z cyklu życia inwestycji (dane o zagranicznych inwestycjach bezpośrednich prezentowane są zgodnie z aktualnym standardem inwestycji bezpośrednich określonym przez OECD (2008) i pomijają transakcje tzw. podmiotów specjalnego przeznaczenia zarejestrowanych w Polsce, które nie mają wpływu na Polską gospodarkę).
W historii napływu BIZ do Polski można wyróżnić trzy fazy. Pierwsza faza rozpoczęła się od wejścia nowych inwestorów na początku lat dziewięćdziesiątych XX wieku i prywatyzacji dawnych przedsiębiorstw państwowych. Zwiększenie napływu nastąpiło wraz z liberalizacją przepływów kapitałowych po przystąpieniu Polski do OECD. W tej fazie kapitał napływał przede wszystkim poprzez przejmowanie udziałów kapitałowych i późniejsze dokapitalizowanie spółek. Zyski firm z udziałem kapitału zagranicznego w tym czasie były stosunkowo niewielkie, a reinwestowane zyski były często ujemne. Wpływ na to miał zarówno początkowy etap wielu inwestycji, ale także stosunkowo wysoki podatek dochodowy od osób prawnych.
Od początku 2004 roku w Polsce CIT został obniżony z 27 do 19 proc. i od tego momentu firmy z udziałem kapitału zagranicznego zaczęły pokazywać i reinwestować zyski. Ten moment można uznać za początek drugiej fazy w napływie inwestycji bezpośrednich. W tym czasie wzrastała rola finansowania instrumentami dłużnymi i reinwestowanymi zyskami, natomiast napływ kapitału w formie udziałów kapitałowych był coraz mniejszy. Napływ kapitału dwukrotnie się załamał w latach 2008-2009 i 2013, co było konsekwencją zawirowań na globalnych rynkach finansowych.
Odbicie po 2013 dało początek trzeciej fazie w napływie zagranicznych inwestycji bezpośrednich, którą charakteryzuje dominująca rola reinwestowanych zysków, a transakcje na udziałach i instrumentach dłużnych bywają także ujemne, gdy zagraniczni inwestorzy decydują się na wyjście ze swoich inwestycji w Polsce. Wysokie reinwestowane zyski wynikają w dużej mierze z wejścia dokonanych wcześniej inwestycji w fazę, w której generują one dochody. Podobną charakterystykę przejścia przez poszczególne rodzaje inwestycji obserwuje się także w innych krajach regionu. Charakterystykę tego zjawiska dla Czech opisał Filip Novotny w 2015 r.
W latach dziewięćdziesiątych i na początku lat dwutysięcznych w wyniku wspomnianego wchodzenia do Polski korporacji międzynarodowych wartość zagranicznych inwestycji bezpośrednich wyraźnie rosła, osiągając rekordowy poziom 5 proc. PKB w 2000 r. Od tego czasu obserwuje się spadek napływu kapitału zagranicznego. Przed wybuchem światowego kryzysu finansowego, tj. w latach 2004-2007, do Polski napływało średnio 4 proc. PKB zagranicznych inwestycji bezpośrednich. W kolejnych latach wartość inwestycji bezpośrednich obniżyła się jeszcze bardziej, osiągając poziom 2 proc. PKB.
Jak wytłumaczyć tę spadkową tendencję w napływie inwestycji długoterminowych z zagranicy?
Po pierwsze, jest to wynik ogólnego spadku napływu kapitału zagranicznego do gospodarek wschodzących po 2010 r., na co zwraca uwagę MFW w jednym z raportów WEO.
Po drugie, zmniejszenie zagranicznych inwestycji bezpośrednich ma związek z cyklem życia inwestycji. W pierwszych okresach inwestycja musi być finansowana zewnętrznym kapitałem, co wiąże się z relatywnie dużym napływem środków z zagranicy do danej gospodarki. Kapitał ten może pochodzić z zagranicy lub być przez zagranicznego inwestora gwarantowany. Niższy koszt kapitału za granicą do tej pory powodował, że finansowanie pochodziło jednak przeważnie z zagranicy. Dopiero gdy działalność rozwinie się dzięki temu kapitałowi, możliwe jest reinwestowanie zysków pochodzących z takiej inwestycji. Wówczas jednak dopływ nowych środków z zagranicy jest ograniczony, gdyż inwestycja jest finansowana z bieżących przychodów. Powoduje to, że wartość zagranicznych inwestycji bezpośrednich obniża się.
Po trzecie, mniejsza wartość BIZ w Polsce wiąże się ze zmianą struktury sektorowej napływającego kapitału długoterminowego. Coraz więcej nowych inwestycji zagranicznych jest lokowanych w branżach usługowych, w szczególności w tzw. nowoczesnych usługach biznesowych (np. informatyczne, finansowe, księgowe, prawne, itd.). Na ogół inwestycje te są mniej kapitałochłonne niż inwestycje w przemyśle.
Rozpoczęcie inwestycji w sektorze usług na ogół wiąże się z wynajęciem biura i zakupem lub leasingiem sprzętu do świadczenia usług (telefonów, komputerów, itd.), outsourcingiem niektórych procesów biznesowych (np. rekrutacje). Taka inwestycja nie wymaga dużych nakładów kapitałowych, a jej bieżące funkcjonowanie może być finansowane z generowanych przychodów. Inwestycja w przemyśle natomiast wymaga znalezienia odpowiedniej działki, wybudowania fabryki i wyposażenia jej w maszyny.
Warto podkreślić, że napływ kapitału zagranicznego do sektora usług jest związany z tworzeniem przez korporacje międzynarodowe centrów usług zarówno na wewnętrzny użytek korporacji, jak i do świadczenia usług dla klientów zewnętrznych. Do takich inwestycji skłaniają wysokie kwalifikacje pracowników oraz względnie niskie koszty pracy w Polsce w porównaniu z innymi krajami Europy Środkowo-Wschodniej. Liczba zagranicznych centrów usług wspólnych w Polsce rośnie w szybkim tempie. Według danych Związku Liderów Sektora Usług Biznesowych ABSL w I kw. 2018 r. funkcjonowało 839 centrów, podczas gdy na początku 2013 r. było ich 459. ABSL przewiduje, że w 2019 r. ich liczba wzrośnie do 900. Jedną z konsekwencji coraz większego napływu BIZ do sektora usług, które są z reguły bardziej pracochłonne niż inwestycje w przemyśle, jest dynamiczny wzrost nowych miejsc pracy w Polsce. Dane ABSL pokazują, że w I kw. tego roku centra usług wspólnych utworzone przez firmy zagraniczne zatrudniały 225 tys. pracowników w porównaniu do niecałych 100 tys. na początku 2013 r. Najnowsza projekcja ABSL wskazuje, że w 2019 r. liczba miejsca pracy w sektorze nowoczesnych usług dla biznesu zwiększy się do 250 tys.
Autorzy są pracownikami NBP. Artykuł przedstawia ich prywatne opinie, nie reprezentuje oficjalnego stanowiska NBP.
Obserwator Finansowy
Bądź pierwszy, który skomentuje ten wpis