Ponad 50 miliardów złotych przybyło w obiegu w Polsce w ciągu czterech pierwszych miesięcy 2020 roku. Według danych naszego banku centralnego, w analogicznym okresie ubiegłego roku było to ponad 7 miliardów złotych. Polacy zrywali długoterminowe depozyty, a wpływ na to miała panika wywołana pandemią koronawirusa. Do ludzi masowo docierały także pogłoski o tym, że rząd zabierze środki z ich rachunków. Jak przekonują eksperci, w obecnej sytuacji zyskuje NBP, a przejściowy powrót do gotówki nie powstrzyma rozwoju płatności bezgotówkowych. Znawcy tematu prognozują, że część środków zacznie stopniowo wracać do banków.
Według danych NBP, od początku stycznia do końca kwietnia br. wartość obiegu w Polsce zwiększyła się o 50,8 mld zł, tj. o 21,3%. Natomiast w analogicznym okresie ubiegłego roku był to wzrost wynoszący 7,1 mld zł, czyli 3,2%. Zdaniem Roberta Łaniewskiego, prezesa Fundacji Rozwoju Obrotu Bezgotówkowego, przyrost gotówki w pierwszych czterech miesiącach był na niespotykaną skalę. Ekspert powołuje się na zestawienia podaży pieniądza publikowane przez NBP. Z nich wynika, że m.in. zrywano lokaty, czyli długoterminowe depozyty powyżej dwóch lat. Przyczyną pierwotną była panika wywołana pandemią i chęć posiadania przez Polaków swoich oszczędności w domach.
– Do mnie również docierały informacje, że rząd w ciągu kilku dni zabierze 30% środków z rachunków bankowych. To możliwe, bo tak zrobił Cypr podczas drugiego kryzysu w strefie euro. Tylko to specyficzny kraj – tzw. raj podatkowy. Jednak u nas taki scenariusz jest mało prawdopodobny, raczej na poziomie promili. Ale część ludzi mogła się wystraszyć tych plotek, bo rządzący są w stanie bardzo szybko przeforsować w zasadzie dowolną decyzję. Zadziałał więc strach – komentuje ekonomista Marek Zuber.
Jak podkreśla dr hab. Paweł Marszałek, prof. Uniwersytetu Ekonomicznego w Poznaniu, kierownik Katedry Pieniądza i Bankowości UEP, w trudnych czasach ludzie preferują mieć gotówkę, a także złoto, dzieła sztuki itp. Coś namacalnego daje pewność, że gdyby zawiodły bankomaty czy systemy bankowości elektronicznej, to zostaje się z czymś konkretnym. Zawsze w okresach wojen, epidemii i zmian pojawia się problem braku zaufania do mechanizmów i systemu państwa, w tym finansowego. Traci się oszczędności, jak np. przy tzw. reformie monetarnej w 1950 roku. Zdaniem eksperta, dążenie do posiadania gotówki jest więc działaniem wbrew pozorom racjonalnym.
– Panika powoduje również rosnące obawy przed ewentualną niewypłacalnością i upadkami banków, co w Polsce jest ogromną rzadkością. W ostatnich tygodniach nie zaobserwowano żadnych oznak załamania systemu bankowego w naszym kraju, a jednak wielu Polaków postanowiło mieć oszczędności bliżej siebie. Wypłacania gotówki nie można łączyć z poziomem zaufania do sektora bankowego, na które składa się wiele czynników. Rekordowo niskie stopy procentowe nie motywują obywateli do trzymania środków na rachunkach bankowych – analizuje prezes Łaniewski.
W Polsce banki mają więcej pieniędzy, niż mogą wykorzystać. Ta nadpłynność sprawiła, że systemowo nic strasznego się nie stało, co podkreśla Marek Zuber. Jak zaznacza ekspert, NBP od razu zapowiedział, że jest w stanie dostarczyć na rynek tyle gotówki, ile potrzeba. I takie zwiększenie podaży pieniądza w tej chwili obserwujemy. Jeśli jednak z banku odpływają pieniądze, to potencjalnie jest jakieś ryzyko. I to na pewno nie jest optymalna sytuacja.
– Pieniądz gotówkowy kosztuje gospodarkę około 1% PKB. Rocznie to nawet kilkanaście miliardów zł kosztów z tytułu emisji i zarządzania. Im więcej pieniądza bezgotówkowego w gospodarce, tym korzystniej dla niej. On w obrocie, tzn. w transakcjach realizowanych w punktach handlowo-usługowych, jest nie tylko tańszy, ale również łatwiejszy w użyciu, bezpieczniejszy, wygodniejszy, a co najważniejsze w ostatnim czasie, bardzo higieniczny względem banknotów i monet – dodaje prezes FROB.
Według prof. Marszałka, płatności bezgotówkowe w Polsce mają się całkiem dobrze. Nawet przejściowy powrót do gotówki nie zatrzyma tego trendu. W obecnej sytuacji na pewno zyskuje bank centralny, bo rosną wpływy z senioratu (tzw. renta emisyjna). Jednak nie wiadomo, czy w przyszłości ta gotówka będzie używana, czy zostanie wycofana z obiegu.
– Jeżeli Polacy kupowali produkty za wypłaconą gotówkę, to dla gospodarki nie ma to większego znaczenia. Natomiast z punktu widzenia sklepikarza koszty są niższe, nie musi płacić prowizji związanej z płatnościami kartą. Oczywiście coś później trzeba zrobić z tymi pieniędzmi. Ale zwłaszcza w mniejszych sklepach wciąż milej widziana jest gotówka. Natomiast na poziomie dużych placówek rosną wydatki związane z przewozem takich środków. Jednak nie sądzę, żeby były one wyższe od prowizji za płacenie kartami – informuje Marek Zuber.
Jak prognozuje Robert Łaniewski, część gotówki z tzw. obrotu powróci na rachunki bankowe. Stanie się to po uspokojeniu nastrojów związanych z pandemią. Ekspert jednak podkreśla, że jeśli utrzyma się niski poziom stóp procentowych, to Polacy zaczną szukać alternatywnych inwestycji wobec lokat. To mogą być np. nieruchomości. Natomiast Marek Zuber przewiduje, że środki będą stopniowo wracać do banków. Przeszkodzić w tym mogą kolejne pogłoski o planach rządu w sprawie zabierania oszczędności, np. na pokrycie zadłużenia. Ale takie plotki nie powinny się odrodzić.
– W kwestiach dot. gotówki dużo zależy od polityki samych banków. Ale generalnie tendencje obiegu pieniężnego będą powiązane z ogólnym poziomem aktywności gospodarczej. Może faktycznie wystąpić pewien trend, że Polacy będą trzymać oszczędności w domach, jeśli w ogóle będą je mieli – podsumowuje kierownik Katedry Pieniądza i Bankowości UEP.
Bądź pierwszy, który skomentuje ten wpis