W poniedziałek rano dolar kosztował najmniej od trzech lat, spadł nawet poniżej granicy 3,40 zł. Czy najbliższe miesiące przyniosą kolejne spadki wartości amerykańskiej waluty – pisze Bartosz Grejner, analityk Cinkciarz.pl.
Piątkowe, nieco lepsze od oczekiwań, dane o inflacji bazowej (z wył. cen energii i żywności) w USA nie wywarły istotnego wpływu na notowania dolara. Mimo że rentowności obligacji skarbowych USA (zapadających za 2 lata) osiągnęły najwyższe poziomy od września 2008 r., to czynnik, który w teorii powinien powodować wzrost dolara, został zignorowany przez rynek.
Euro do dolara (EUR/USD) osiągnęło najwyższy poziom od grudnia 2014 r. Podobne układała się relacja amerykańskiej waluty ze złotym. Kurs USD spadł w poniedziałek rano do najniższego poziomu od połowy grudnia 2014 r. i kosztował nawet poniżej 3,40 zł. Tymczasem ledwie 9 i 10 stycznia za dolara płaciliśmy 3,52 zł.
Część obecnego spadku wartości dolara do euro można tłumaczyć bardzo dobrą sytuacją w strefie wspólnej europejskiej waluty. Dane makroekonomiczne, a także czwartkowy zapis rozmów z ostatniego posiedzenia Rady Prezesów EBC (Europejskiego Banku Centralnego) jednoznacznie wskazują, że europejska gospodarka rośnie.
Rynki pozytywnie zareagowały na sformułowaną przez EBC potrzebę zmiany przekazu dotyczącego polityki monetarnej już na początku 2018 r. Nie było w tym stwierdzeniu jednak nic nieoczekiwanego, a reakcja rynkowa, która przeceniła dolara, może się wydawać nieco przesadzona. Z fundamentalnego punktu widzenia dolar w ciągu roku powinien się umacniać.
Rezerwa Federalna najprawdopodobniej podniesie stopy procentowe 3-4 razy w tym roku, a stymulacja fiskalna w postaci niższych podatków powinna wspomóc procesy inflacyjne. Oba czynniki mogą pomagać amerykańskiej walucie w nadchodzących miesiącach, stąd niewykluczone, że obecne spadki dolara już niedługo zamienią się we wzrosty.
Bądź pierwszy, który skomentuje ten wpis