17 lipca w Brukseli rozpocznie się nadzwyczajny szczyt dotyczący unijnego budżetu i Funduszu Odbudowy. Oba instrumenty opiewają łącznie na rekordową sumę 1,85 bln euro. Dwudniowy szczyt będzie pierwszym bezpośrednim spotkaniem głów państw od wybuchu pandemii SARS-CoV-2, a największe spory budzi wart 750 mld euro Fundusz Odbudowy Next Generation EU, który Bruksela chce rozdzielić w formie grantów i bezzwrotnych pożyczek. Jak informował premier Mateusz Morawiecki, z łącznej puli do Polski w latach 2021–2027 może trafić w sumie aż 700 mld zł.
– Najważniejsze kwestie, które pozostały do rozstrzygnięcia i które nie pozwoliły nam dojść do konsensusu na ostatnim szczycie, to przede wszystkim nowy Fundusz Odbudowy zapowiedziany w maju: jego alokacja, podział, czas trwania i wielkości grantów, które mogą być udzielane w ramach dotacji i pożyczek. Kolejną kwestią do dyskusji jest też polityka spójności, która w tej chwili jest najważniejsza. Pokazała to pandemia koronawirusa, bo inwestycje związane z jej zwalczaniem były finansowane właśnie z polityki spójności – mówi agencji Newseria Biznes Małgorzata Jarosińska-Jedynak, minister funduszy i polityki regionalnej.
Projekt nowego budżetu, który będzie przedmiotem obrad, został zaprezentowany w końcówce maja przez Ursulę von der Leyen. To w sumie 1,85 bln euro na doraźną pomoc w kryzysie i zapobiegnięcie recesji, wzmocnienie potencjału Europy w obszarze ochrony zdrowia, transformację cyfrową i realizację Zielonego Ładu. Na tę sumę składa się budżet na lata 2021–2027 w wysokości ok. 1,1, bln euro oraz dodatkowe 750 mld euro w ramach nowo powstającego Funduszu Odbudowy (instrument Next Generation EU), który ma wspomóc europejską gospodarkę w wychodzeniu z kryzysu wywołanego pandemią. Te środki na lata 2021–2024 Bruksela zamierza pozyskać na rynkach finansowych.
– Polsce najbardziej zależy na zachowaniu tej elastyczności, którą udało się wypracować w trakcie pandemii. Mówimy też o zwiększonych poziomach dofinansowania. Zależy nam, żeby poziomy dofinansowania, które zostały obniżone po ostatnich propozycjach Komisji Europejskiej, teraz zostały zwiększone. To się udało, bo propozycja Charlesa Michela [przewodniczący Rady Europejskiej – red.] pokazuje, że możemy realizować projekty z wyższym poziomem dofinansowania. Ważna jest również kwestia tego, żeby jak największe środki w ramach Funduszu Odbudowy były przekazywane w formie dotacji, a jak najmniejszy był poziom pożyczek. Chodzi o to, żebyśmy jak najszybciej zrestartowali gospodarkę – mówi Małgorzata Jarosińska-Jedynak.
Projekt Funduszu Odbudowy po koronakryzysie, który ma dać europejskiej gospodarce impuls do ponownego wzrostu, budzi największe spory wśród państw członkowskich UE. Bruksela chce przekazać im 500 mld euro w ramach bezzwrotnych dotacji, a 250 mld euro – w formie pożyczek. O ile Polska i kraje Grupy Wyszehradzkiej są zadowolone z propozycji KE, o tyle kraje tzw. oszczędnej czwórki (Szwecja, Austria, Dania i Holandia) są przeciwne, aby 2/3 nowego instrumentu pomocowego było w postaci środków bezzwrotnych.
– Trzymamy kciuki, żeby negocjacje zakończyły się sukcesem i żebyśmy mogli już podzielić środki na Fundusz Odbudowy i politykę spójności tak, aby nowa perspektywa ruszyła z jak najmniejszym opóźnieniem. Na to czekają beneficjenci tych środków, szczególnie przedsiębiorcy – mówi minister funduszy i polityki regionalnej.
Jak informował po poprzednim szczycie Rady Europejskiej premier Mateusz Morawiecki, w ramach nowego budżetu w latach 2021–2027 do Polski może trafić łącznie 160 mld euro, co przekłada się na około 700 mld zł (w tym z nowego Funduszu Odbudowy Next Generation EU łącznie 63,8 mld euro, w tym 37,7 mld euro bezzwrotnych grantów plus pożyczki).
– Obecne propozycje dedykowane Polsce są odpowiedzią na ambitne cele, które zostały nam postawione. Oceniamy je pozytywnie, ale mamy też kilka uwag, dotyczących chociażby podziału Funduszu Odbudowy na dotacje i granty oraz ich wykorzystania w odpowiednim czasie. 70 proc. tych dotacji powinno być wykorzystane do 2022 roku, a 30 proc. w roku następnym. Ta 1/3 jest uzależniona od wyliczenia nowych wskaźników, które biorą pod uwagę PKB z okresu 2020–2021. Komisja Europejska w swoich analizach pokazuje, że Polska będzie miała najmniejszy spadek PKB w stosunku do innych państw członkowskich, co może oznaczać, że otrzymamy też mniej środków. Dlatego mówimy, że nie można karać tych krajów, które poradziły sobie z walką z pandemią. Tutaj wciąż mamy duże pole do dyskusji – mówi Małgorzata Jarosińska-Jedynak.
Bądź pierwszy, który skomentuje ten wpis