Po częściowym odmrożeniu hoteli rezerwacji przybywa, wciąż jednak jest ich mniej niż w normalnych warunkach. Majowe wyniki bardzo rozczarowały hotelarzy. Są zawiedzeni również tym, że w czasie wakacji będą mogły oferować nie 100 proc., ale 75 proc. miejsc. Mimo to liczą na odbicie i odrobienie choć części strat spowodowanych obostrzeniami. Mogą na to liczyć głównie hotele w stricte turystycznych miejscowościach. – Zauważyliśmy wzrost rezerwacji po zniesieniu lockdownu, weekendowe przyjazdy już się zaczęły. Wszystko zależy od pogody, ale wszyscy jesteśmy dobrej myśli – mówi Julia Tomicka, właścicielka hotelu butikowego Zatoka Aniołów w Łebie.
– Jesteśmy po 15 miesiącach od wejścia w okres pandemii koronawirusa i ograniczeń związanych z działalnością obiektów hotelowych, więc ich sytuacja finansowa nie wygląda dobrze. Mieliśmy trzy lockdowny, trzy znaczące ograniczenia działalności hoteli, zamknięcie – praktycznie po dziś dzień – dużych spotkań, czyli tego segmentu, który dotyczy gości biznesowych – mówi agencji informacyjnej Newseria Biznes Ireneusz Węgłowski, prezes Izby Gospodarczej Hotelarstwa Polskiego.
Branża hotelowa jest jedną z tych, które wskutek pandemii COVID-19 ucierpiały najmocniej. Z danych GUS wynika, że w I kwartale tego roku w turystycznych obiektach noclegowych zatrzymało się 1,6 mln turystów, którym udzielono 4 mln noclegów, czyli odpowiednio o 71,9 proc. oraz 72,8 proc. mniej niż w tym samym okresie przed rokiem. Był to jednak okres kolejnego zamknięcia spowodowanego wzrostem zachorowań.
Od 8 maja br. rząd ostatecznie zezwolił na wznowienie działalności hoteli, ale przy zachowaniu 50-proc. limitu obłożenia. Z ankiety Izby Gospodarczej Hotelarstwa Polskiego wynika, że choć sytuacja względem kwietnia była lepsza, to i tak straty branży w maju zwiększyły się o 750 mln zł. To o 250 mln zł więcej, niż szacowała na początku miesiąca.
– Z ankiety, którą przeprowadziliśmy wśród hotelarzy zrzeszonych w izbie, wynika, że w maju frekwencja w 3/4 hoteli wyniosła poniżej 30 proc., podczas gdy w normalnych warunkach w tym okresie powinniśmy mieć już frekwencję na poziomie 70–80 proc. – mówi Ireneusz Węgłowski.
Pozytywną informacją jest to, że już tylko 2 proc. hoteli w maju pozostawało zamkniętych. Z kolei negatywne dla branży są niskie poziomy średnie ceny. W porównaniu do maja 2019 roku dwie trzecie hoteli odnotowało niższe ceny, przy czym co piąty notował spadki większe niż 20 proc. 26 proc. hoteli odnotowało wyższe średnie ceny (o nie więcej niż 10 proc.), a 15 proc. utrzymało je na takim samym poziomie jak w 2019 roku.
Ponad 87 proc. hoteli nie przewiduje osiągnięcia zysku z działalności operacyjnej wcześniej niż na koniec 2022 roku, a 55 proc. wskazuje na okres jeszcze późniejszy.
Jak wynika z badania BIG InfoMonitor, cała branża związana z zakwaterowaniem ma już łącznie ponad 1 mld zł zaległości, z których większość (947 mln zł) przypada na hotele. Problemy z płatnościami dotyczą zaś w sumie 9 proc. hotelarskich biznesów.
– Trzeba jednak zauważyć, że są też hotele, które radzą sobie nie najgorzej. To są głównie obiekty położone w atrakcyjnych turystycznie miejscowościach, hotele, które pracują głównie dla tzw. turystów wakacyjnych czy urlopowych, a więc tych gości, którzy przyjeżdżają wypocząć. Natomiast hotele biznesowe, które są położone w miastach, notują ogromne straty – mówi prezes Izby Gospodarczej Hotelarstwa Polskiego.
Hotelarze liczyli, że poprawę przyniosą wakacje, a na sezon urlopowy rząd całkiem uwolni obiekty hotelowe od koronawirusowych restrykcji. Tak się jednak nie stało. Zgodnie z rozporządzeniem Rady Ministrów od 26 czerwca br. hotele mogą przyjmować gości do limitu 75 proc. zajętości pokoi. Obostrzenia zostały więc poluzowane, ale nie zniesione.
– Decyzja o częściowym zniesieniu obostrzeń na pewno pomoże części branży. Zwłaszcza hotelom położonym w atrakcyjnych turystycznie miejscowościach, obiektom wypoczynkowym, które pracują głównie dla gości przyjeżdżających na wypoczynek – mówi Ireneusz Węgłowski.
– Liczymy, że Polacy w te wakacje – ze względów bezpieczeństwa – zostaną jednak w kraju, a ten sezon wakacyjny okaże się udany. Zauważyliśmy wzrost rezerwacji po zniesieniu lockdownu, więc wszyscy jesteśmy dobrej myśli. Wszystko zależy od pogody, ale weekendowe przyjazdy już się zaczęły, z czego jesteśmy bardzo zadowoleni – dodaje Julia Tomicka, właścicielka hotelu butikowego Zatoka Aniołów w Łebie.
Jak pokazuje majowe badanie IMAS dla KRD („Turystyczne plany Polaków w pandemii”), Polacy nie zamierzają rezygnować z wypoczynku wakacyjnego. Ponad 62 proc. planuje letni urlop, przy czym 75 proc. z nich spędzi go w kraju. Co istotne, 23 proc. zamierza wypoczywać w Polsce przede wszystkim po to, aby wspomóc w ten sposób rodzimy sektor turystyczny.
Badanie pokazuje też, że Polacy w te wakacje najchętniej będą rezerwować pobyty w kwaterach prywatnych (42 proc. wskazań), a w hotelu zamierza zatrzymać się 30 proc. Co istotne, na tegorocznym wypoczynku nie zamierzamy też oszczędzać – 38 proc. wyda na ten cel od 1 do 3 tys. zł na jedną osobę.
– Rozpoczynające się wakacje to okres wypoczynku, wyjazdów turystycznych. Hotele, które przygotowały się do tego, żeby obsługiwać gości urlopowych, z pewnością na tym skorzystają. Nadal nie skorzystają na tym jednak hotele położone w miastach, głównie ze względu na wciąż obowiązujące ograniczenia w organizacji imprez biznesowych. Dlatego spodziewamy się, że przez okres wakacji branża złapie trochę oddechu. Trzymamy jednak kciuki, żeby imprezy, które dostarczają tzw. popyt biznesowy, zostały wznowione, żeby pozostałe hotele w miesiącach powakacyjnych też mogły skorzystać – podkreśla prezes Izby Gospodarczej Hotelarstwa Polskiego.
85 proc. obiektów w maju potwierdziło, że otrzymuje zapytania o możliwość organizowania spotkań biznesowych, w tym połowa oceniła liczbę zapytań na dużą lub umiarkowaną. Jednocześnie zdecydowana większość potwierdziła też, że w związku z narzuconym limitem organizacji konferencji (od 25 czerwca 1 osoba na 10 mkw.) jest zmuszona odrzucać takie zlecenia.
Bądź pierwszy, który skomentuje ten wpis