Wojny celne Trumpa, a przede wszystkim obawy o przyszłość światowej gospodarki, są źródłem presji podażowej na rynku ropy. Po gwałtownych wzrostach spowodowanych atakami na rafinerie w Arabii Saudyjskiej ceny ponownie spadają. Dodatkowym czynnikiem wspierającym ten proces, może być spadające wydobycie surowca z amerykańskich łupków.
W ciągu ostatnich trzech miesięcy maksymalna cena ropy brent wynosiła 69,48 USD za baryłkę, a minimalna 56,11 USD. Niestabilność wywołana atakiem dronów na rafinerię w Arabii Saudyjskiej wkrótce osłabnie, a jakie wówczas będą ceny?
W ostatnich latach ceny ropy naftowej coraz bardziej zależne były od podaży w USA, a ta napędzana była rosnącym wydobyciem z łupków.
– W tym roku ilość wiertni spadła o 14 proc. Ważne jest to, co stoi za bankructwem spółek zajmujących się wydobyciem z łupków: to obawy o przyszłość światowej gospodarki, a więc o popyt na ropę naftową – mówi w rozmowie z MarketNews24 Maciej Leściorz, ekspert CMC Markets. – Mniejsze spółki zajmujące się wydobyciem z łupków węglowych stają się nierentowne, ponieważ ta technologia wydobycia jest dużo droższa niż tradycyjna.
Sytuacja wydaje się niestabilna także ze względu na wojny handlowe i niepewność co do kolejnych decyzji krajów OPEC. Jakich cen należy się w tej złożonej sytuacji spodziewać?
– Obowiązujący przez większość trzeciego kwartału bieżącego roku przedział, 50-60 dolarów na ropie WTI i 55-65 dolarów na ropie brent , ponownie wydaje się być niezagrożony. Spadek z górnego ograniczenia też jest naturalną koleją rzeczy i odbiciem od poziomów oporu – wyjaśnia ekspert.
W dłuższej perspektywie nadzieją kierowców może być brak konsekwencji wśród krajów OPEC. Ceny mogłyby spaść, gdyby niektórzy członkowie tego naftowego kartelu wycofali się z niego i przestali ograniczać produkcję. Dopiero zejście poniżej poziomu 55 dolarów za baryłkę mogłoby uruchomić dalsze zniżki cen.
Bądź pierwszy, który skomentuje ten wpis