Rekordowo niskie stopy procentowe panują w Polsce niepodzielnie od marca 2015 r., czyli już czterdziesty czwarty miesiąc. Przeciętne oprocentowanie kredytu hipotecznego spadło z 6,9% do 3,7% obecnie. Skala oszczędności jest imponująca. Przeznaczając je wszystkie na zakup dwupokojowych mieszkań, można by kupić ich aż 111 tys.
Ta zmiana stóp procentowych powoduje, że w kieszeniach złotowych kredytobiorców pozostaje więcej pieniędzy niż pierwotnie zakładali. Gdyby przez ostatnie 6 lat oprocentowanie złotowych hipotek nie spadło, tylko utrzymywało się na stałym poziomie 6,9%, to na obsługę długu Polacy wydaliby łącznie ponad 36 mld zł więcej niż faktycznie wydali.
– Kwota jest imponująca, bo odpowiada jednej dziesiątej tegorocznego budżetu państwa – mówi w rozmowie z MarketNews24 Bartosz Turek, analityk Open Finance.
Kwota 36 mld zł wystarczyłaby na zakup 111 tysięcy popularnych 50-metrowych mieszkań używanych na 7 największych rynkach. NBP szacuje bowiem, że w drugim kwartale za przeciętny metr z drugiej ręki w Warszawie, Wrocławiu, Poznaniu, Krakowie, Łodzi, Gdańsku i Gdyni płacono średnio 6 509 zł.
Pod koniec 2012 r. przeciętny kredytobiorca miał wciąż do spłacenia 125 tys. zł. Dług trzeba było jeszcze regulować średnio 227 miesięcy, a jego oprocentowanie wynosiło 6,9%. Efekt? Przeciętna rata opiewała na około 990 zł – wynika z szacunków Open Finance.
Szybko wartość ta zaczęła spadać. Już w kwietniu było to o 100 złotych mniej. Na tym nie koniec. Na początku 2015 r. miesięczna rata modelowego kredytobiorcy spadła bowiem nawet poniżej poziomu 800 zł miesięcznie i od tego czasu taka pozostaje.
Sumując te wszystkie oszczędności otrzymamy w listopadzie br. ponad 12 tys. zł. Przeciętnie tyle zaoszczędził w ciągu 6 lat przeciętny kredytobiorca, który spłacał kredyt opiewający na 125 tys. zł. Wszystko to było możliwe dzięki liberalnej polityce pieniężnej prowadzonej przez RPP. Gdyby kredytobiorca pieniądze te akumulował, a nie przejadał, mógłby pozbyć się ósmej części swojego długu – obniżając sobie w ten sposób ratę także o niecałe 13%.
W takim wypadku niechybne podwyżki stóp procentowych byłyby mniej niepokojącym scenariuszem – o ile oczywiście kredytobiorcy byliby na tyle wstrzemięźliwi, aby zamiast na bieżąco wydawać zaoszczędzone na kredycie pieniądze, przeznaczali je na nadpłatę długu. Dlaczego warto nadpłacać kredyt? Po prostu po to, aby spać spokojniej. Gdybyśmy mieli w miarę świeżo zaciągnięty dług na 25-30 lat, to podwyższenie się stóp procentowych do poziomu sprzed 6 lat, oznaczałby konieczność wpłacania do banku raty wyższej o nawet 30-40%.
Bądź pierwszy, który skomentuje ten wpis