Samorządy oceniają, że władze lokalne i regionalne zostały pominięte w pracach nad Krajowym Planem Odbudowy. Dokument pomija też ich rolę w dysponowaniu unijnymi środkami – pieniądze mają być dzielone centralnie i według mało klarownych, nieprecyzyjnych kryteriów. Dlatego samorządy domagają się wprowadzenia jasnych zasad i większego udziału w podziale funduszy. Na uwzględnienie ich postulatów rząd ma stosunkowo niewiele czasu, bo ostateczną wersję KPO musi przekazać Komisji Europejskiej do końca kwietnia.
– Krajowy Plan Odbudowy jest potrzebny, bo oczywiste jest, że pandemia wywołała szkody społeczne i gospodarcze. Kilka jego elementów przyjmujemy z zadowoleniem, a priorytety, które w nim wskazano, są bardzo istotne. Jako samorządy chcielibyśmy jednak położyć większy akcent na produktywność gospodarki, lepszy dostęp do usług zdrowotnych czy dostępność miejsc pracy – mówi agencji Newseria Biznes Piotr Kuczera, prezydent Rybnika i przewodniczący Śląskiego Związku Gmin i Powiatów.
Krajowy Plan Odbudowy to zakrojony na szeroką skalę program inwestycji i reform na kolejne lata. Ma wzmocnić gospodarkę po covidowym kryzysie i przestawić ją na nowe, zielone tory. Taki program muszą przygotować wszystkie kraje członkowskie UE i jest to warunek uruchomienia środków z unijnego Funduszu Odbudowy, przeznaczonych na walkę ze skutkami pandemii. Łącznie Polska otrzyma z niego ponad 200 mld zł i będzie czwartym największym beneficjentem. Zgodnie z wymogami UE 37 proc. dotacji ma zostać przeznaczone na zieloną transformację, a 20 proc. – na cyfryzację.
Prace nad KPO koordynuje Ministerstwo Rozwoju, Pracy i Technologii. Proces konsultacji społecznych zakończył się 2 kwietnia, po czym dokument trafił do ponownego rozpatrzenia. Rząd ma na to stosunkowo niewiele czasu, ponieważ ostateczną wersję KPO musi przekazać Komisji Europejskiej do końca kwietnia. Ta będzie mieć z kolei dwa miesiące na jego zaakceptowanie.
W trakcie konsultacji wiele uwag do Krajowego Planu Odbudowy zgłosili m.in. przedsiębiorcy, NGO-sy i samorządy. Te podkreślają, że rząd pominął władze lokalne i regionalne w pracach nad KPO.
– W pewnym sensie wyklucza się samorządy z całego pomysłu. Inwestycje samorządowe przez bardzo długi czas stanowiły ok. 40–50 proc. wszystkich inwestycji w Polsce, dlatego to wykluczenie i pewna centralizacja Krajowego Planu Odbudowy jest w naszym rozumieniu czymś złym – mówi Piotr Kuczera.
Co więcej, dokument pomija też rolę samorządów w dysponowaniu unijnymi środkami, a pieniądze mają być dzielone na szczeblu centralnym.
– Centralizacja nie jest procesem, który służy rozwojowi samorządności. Wykluczenie samorządów powoduje też, że duże projekty ogólnopolskie są realizowane po prostu źle. Dlatego jak najwięcej inicjatyw powinno być skierowanych na te najniższe szczeble, bo ostatnich 30 lat istnienia samorządów pokazało, że potrafią one sobie z tym poradzić i są po prostu bliżej ludzi – podkreśla przewodniczący Śląskiego Związku Gmin i Powiatów.
KPO w obecnym kształcie skrytykowała też Unia Metropolii Polskich. Jej przedstawiciele wskazali, że projekt dyskryminuje miasta i ich obszary metropolitalne, co jest niezrozumiałe zwłaszcza w zakresie środków przeznaczonych np. na zieloną transformację czy niskoemisyjną mobilność. W ocenie prezydentów 12 największych polskich miast zabrakło też jasnych kryteriów, według których środki unijne będą dzielone na konkretne projekty.
– Postulujemy, żeby nie wykluczać z tego projektu także średnich miast, których mamy w Polsce 255. To one powinny być swoistymi lokomotywami rozwoju lokalnego – postuluje Piotr Kuczera. – Poza tym środki finansowe powinny być dysponowane klarowniej. Obecny tryb budzi szereg pytań, widzimy tendencję do centralizacji. Chcielibyśmy, żeby jednak to tryb konkursowy był najbardziej widoczny, a kryteria były transparentne i jasne.
Śląski Związek Gmin i Powiatów w swoim stanowisku wobec KPO wskazał także, że w rządowym dokumencie zabrakło też adekwatnych działań wspierających te branże, które najbardziej ucierpiały wskutek pandemii, czyli m.in. gastronomię, turystykę i drobny handel detaliczny.
– Pewne branże powinny zostać wsparte w większym stopniu – ocenia przewodniczący związku. – Dostrzegamy też, że w tym planie pojawia się cyfryzacja, ale w większym stopniu powinny zostać zaakcentowane np. kompetencje cyfrowe pracowników samorządowych i generalnie społeczeństwa. To dla jednostek samorządu terytorialnego jest bardzo ważne.
W projekcie KPO uwzględniono też zagadnienia związane z cyberbezpieczeństwem. Jednak finansowanie w tym zakresie przewidziano tylko na poziomie krajowym. Tymczasem dla zapewnienia bezpieczeństwa e-usług, świadczonych na poziomie lokalnym lub regionalnym, potrzebne jest też finansowanie dla samorządów.
– Wśród strategicznych kwestii jest też potrzeba finansowania działań przyszłościowych. Pandemia się pojawiła i kiedyś minie, ale pytanie, czy ten plan pozwoli nam się przygotować na ewentualne kolejne fale i problemy związane z mutacjami wirusa – mówi Piotr Kuczera.
Śląskie samorządy poruszają też wątek planowanej reformy planowania przestrzennego. W ich ocenie termin wdrożenia w połowie 2026 roku jest mało realny. Dodają, że wyzwanie – jakim jest zmniejszenie konfliktów przestrzennych i ograniczenie kosztów suburbanizacji – nie zostanie osiągnięte bez odpowiednich regulacji ustawowych, a może i konstytucyjnych. Aktualny projekt planu nie wskazuje jednak takich rozwiązań.
– W kilku kwestiach wskazujemy na potrzebę dość daleko idących zmian i jedną z nich jest właśnie planowanie przestrzenne. Dla gmin jest to element podstawowy. Z punktu widzenia dat, które tu wyznaczono, widzimy pewną trudność związaną z tak szybką mobilizacją i przygotowaniem całej propozycji – mówi prezydent Rybnika.
Jak podkreśla, z perspektywy całego Śląska jako regionu górniczego kluczowe będą też środki kierowane na przebranżowienie i kształcenie nowych kompetencji. Tym bardziej w obliczu planowej transformacji regionu.
– Stoimy przed wyzwaniem pokoleniowym, szczególnie w średnich miastach zauważalny jest odpływ najzdolniejszych do dużych metropolii w poszukiwaniu wykształcenia i pracy. Wyzwaniem jest przyciąganie do nas takich gałęzi biznesu czy gospodarki, które spowodują, że wiedza nabyta w dużych ośrodkach będzie mogła zostać przekazana tutaj. Za tym idą oczywiście dobrze płatne miejsca pracy, które często decydują o tym, czy proces marginalizacji średnich miast postępuje, czy też nie – wyjaśnia Piotr Kuczera. – Branża górnicza jest dobrze płatna, ale nie do końca przyszłościowa. Dlatego bardzo liczę, że te pieniądze, które pójdą w kierunku specjalizacji, szkoleń i przygotowania nowych kadr, stworzą wartość dodaną i spowodują, że wykształcona kadra będzie chciała zostać na miejscu. Dzięki temu życie gospodarcze średnich miast będzie lepsze, oparte na nowych technologiach, nowym przemyśle, nowym biznesie.
Bądź pierwszy, który skomentuje ten wpis