Scenariusze dla polskiej gospodarki po epidemii koronawirusa są różne. Zależą głównie od sytuacji epidemiologicznej i od możliwego jesiennego powrotu zachorowań. Jeśli jednak spełnią się oczekiwania władz i od lipca koniunktura gospodarcza wróci do normalności, możemy się spodziewać nastania kilku trendów. Pierwszy z nich związany jest z naturalnym porządkiem sezonowym – okres wakacyjny to czas aktywności turystycznej, ale również rekrutacji na nowe stanowiska pracy w rolnictwie i budownictwie. Pojawi się więc tutaj przestrzeń dla nowych pracowników. Jednak kolejne elementy sytuacji gospodarczej, związane ściśle z kryzysem epidemicznym, zapewne odwrócą tę sytuację. Bankructwo wielu firm stworzy tak zwany “rynek pracodawców”, gdzie chętnych do pracy jest więcej, niż dostępnych stanowisk.
– W kolejnym miesiącu wielu osobom, które straciły pracę w okresie wiosennym, będą kończyły się okresy wypowiedzeń. Trafią więc na nowo odmrożony rynek, poobijany po kryzysie. Warunki sprawią, że pozycja negocjacyjna pracowników będzie słabsza, a miejsc pracy nie starczy dla wszystkich – powiedział serwisowi eNewsroom Andrzej Kubisiak, dyrektor Polskiego Instytutu Ekonomicznego. – Będzie to jednak etap przejściowy. Uruchomi się bowiem wiele makro trendów, z którymi mieliśmy do czynienia przed kryzysem. W szczególności będą to czynniki demograficzne, które odpowiadają za wyraźne kurczenie się zasobów pracowniczych w polskiej gospodarce. Do tego dochodzi charakter imigracji. Napływ cudzoziemców do Polski był ostatnich latach głównie krótko bądź średnioterminowy – nie wypełniał więc luki po Polakach, którzy wyemigrowali. Możemy się spodziewać, że w ciągu kilku kwartałów wróci do Polski “rynek pracownika”, na którym miejsc pracy będzie więcej niż chętnych – przepowiada Kubisiak.
Bądź pierwszy, który skomentuje ten wpis