Zdaniem prezesa Narodowego Banku Polskiego jakakolwiek podwyżka stóp procentowych może nie być konieczna aż do końca 2020 roku. Taką opinią prezes Glapiński podzielił się podczas wczorajszej konferencji prasowej po posiedzeniu RPP. Stanowi ona poniekąd zmianę, gdyż wcześniej wykluczał on taki ruch tylko w 2019 roku, pozostawiając otwartą furtkę na rok kolejny. Złoty sporo stracił w wyniku tego rodzaju komentarzy, chociaż szanse na podwyżkę w przyszłym roku wiele nie zmalały.
Jednym z najważniejszych punktów lipcowego posiedzenia Rady była prezentacja zaktualizowanej projekcji makroekonomicznej. Według najnowszych szacunków DAE tempo wzrostu gospodarczego w tym roku będzie szybsze niż pierwotnie zakładano, zaś inflacja niższa, co z punktu widzenia sfery realnej gospodarki układ ten wygląda idealnie. W kolejnych latach dynamika PKB ma obniżać się nieco szybciej niż estymowano w marcowej projekcji, z kolei inflacja w 2019 roku (centralny punkt projekcji z 50%-owym prawdopodobieństwem) ma być marginalnie szybsza w porównaniu z marcem i wynieść ma 2,7%, z kolei dynamika wskaźnika CPI w roku 2020 powinna według prognoz DAE być niższa. W takim układzie można domyślać się, że pobudek do podwyższania stóp procentowych może nie być zbyt wiele. O ile prognozy wskazują, że na koniec danego okresu dynamika wzrostu cen może znaleźć się powyżej celu inflacyjnego to nie zapominajmy, że cel ten posiada odchylenie 1 pkt. Proc. Tym samym, podobnie jak Rezerwa Federalna na jednym z wcześniejszych posiedzeń w tym roku nie omieszkała podkreślić, że lekki przestrzał celu będzie traktowany symetrycznie, podobnie w przypadku polskiego banku centralnego. Podczas konferencji prasowej prezes Glapiński poniekąd zlekceważył kurs złotego i jego ostatnią deprecjację, która w jego opinii nie miała istotnego przełożenia na sferę realną, podobnie jak ostatnia jego aprecjacja. Warto podkreślić, że niezależnie od wewnętrznej sytuacji makroekonomicznej polska waluta znajduje się wciąż w koszyku walut wschodzących, które z natury są bardziej wrażliwe na jakikolwiek wzrost awersji do ryzyka. Czy jednak brak podwyżki do końca 2020 jest realny? Zakładając, że przedsiębiorstwa wciąż nie będą w stanie przerzucać rosnących kosztów produkcji taki scenariusz może być prawdopodobny. Aczkolwiek należy pamiętać, prędzej czy później poziom kosztów może okazać się na tyle duży, by mocno nadszarpnąć marże. Co więcej, firmy napotykają również bariery produkcyjne (wysoki stopień wykorzystania czynników wytwórczych), co albo powinno zaowocować zwiększeniem poziomu nakładów inwestycyjnych, albo podniesieniem cen. Wreszcie kurcząco się podaż pracy, z mizerną perspektywą poprawy, także może być czynnikiem przeważającym szalę za podwyżką (jeśli produktywność pracy zacznie mocniej odstawać od dynamiki wynagrodzeń). W związku z powyższym jedna podwyżka stóp pod koniec 2019 roku nie wydaje całkowicie nieprawdopodobna.
Z kolei na globalnych rynkach akcji czwartek przynosi pewne odreagowanie po środowej, solidnej wyprzedaży w wyniku zapowiedzi kolejnych ceł przez USA na chińskie dobra. W nocy pojawiły się informację, jakoby Biały Dom i Pekin przeprowadziły poważne rozmowy dotyczące kwestii handlowych, niemniej jednak nie zakończyły się one żadnym przełomem. Tym samym można podejrzewać, że dzisiejsze odbicie ma jedynie charakter krótkotrwały, a jego fundamenty z pewnością nie są najmocniejsze. Tymczasem Ludowy Bank Chin (PBoC) zdecydował się podczas czwartkowej sesji na znaczną dewaluację juana (onshore) względem amerykańskiej waluty (kurs odniesienia dla USDCNY osiągnął najwyższy pułap od sierpnia 2017 roku). Ruch ten może być po części traktowany jako odpowiedź Pekinu na ostatnie zapowiedzi Stanów Zjednoczonych, gdyż osłabienie lokalnej waluty przynosi podobny skutek do implementacji ceł (import dóbr z USA do Chin staje się droższy). Tak więc na ten moment nic nie wskazuje na to, że temat ten miałby zejść z pierwszych stron finansowej prasy w najbliższym czasie.
Czwartkowa sesja przynosi nam kilka, istotnych punktów, na które warto zwrócić szczególną uwagę. W godzinach popołudniowych EBC opublikuje protokół z czerwcowego posiedzenia, a nieco później poznamy dane inflacyjne z USA za czerwiec. Krótko po godzinie 9:00 za dolara należy zapłacić 3,7144 złotego, za euro 4,3366 złotego, za funta 4,9069 złotego i za franka 3,7301 złotego.
Arkadiusz Balcerowski
Makler Papierów Wartościowych
Analityk Rynków Finansowych XTB
arkadiusz.balcerowski@xtb.com
Bądź pierwszy, który skomentuje ten wpis