Ropa drożeje przed nalotami na Syrię

foto: pixabay

Nie tylko wojny handlowe. Otwarcie kolejnego frontu przez amerykańskiego prezydenta już wywołało nerwowość na rynkach i przede wszystkim skokowy wzrost cen ropy naftowej. Nie wróży to dobrze koniunkturze rynkowej, szczególnie, że Fed zamierza kontynuować podnoszenie stóp procentowych, co pokazały wczorajsze minutes. Dziś podobny dokument opublikuje EBC.

O ile do niedawna za jedyne większe zagrożenie uważało się Wojny Handlowe, gdzie rozgrywka pomiędzy USA, a Chinami cały czas nie została bynajmniej zakończona, teraz doszedł istotny wzrost ryzyka geopolitycznego. Po kolejnym ataku z użyciem broni chemicznej w Syrii, USA zapowiedziały interwencję, a Donald Trump w swoim stylu na Tweeterze pogroził Rosji. Ponieważ Bliski Wschód uważany jest za pole do rozgrywki pomiędzy mocarstwami, taka eskalacja napięcia wywołuje poważne obawy inwestorów. Do niedawna uważano, że wobec aliansu Rosji z Turcją sprawa Syrii została niejako oddana przez USA, natomiast kolejny atak chemiczny stał się przyczynkiem do inicjatywy, która prawdopodobnie skończy się interwencją zbrojną (w postaci nalotów) USA przy wsparciu europejskich sojuszników. Jak na razie wywołało to przede wszystkim bardzo istotny wzrost notowań ropy naftowej – baryłka Brent wyceniana jest już powyżej 72 dolarów – najwyżej od jesieni 2014 roku. Co prawda sankcje na eksport rosyjskiej ropy są skrajnie mało prawdopodobne (szczególnie, że USA w zasadzie jej nie kupują), ale już ewentualne sankcje na Iran – głównego sojusznika Rosji w regionie, nie są całkowicie nierealne i choć taki scenariusz też wydaje się odległy, ropa jest jednym z najbardziej oczywistych rynków, które inwestorzy wybierają aby wyrazić wzrost obaw o sytuację na Bliskim Wschodzie. Bardzo nerwowo zrobiło się też na rynku walut wschodzących – pod ścianą znalazł się rubel, szczególnie wobec odwołanej po raz pierwszy od 3 lat aukcji obligacji, a także turecka lira. Turcja ma spory problem z równowagą gospodarczą, a teraz silne zaangażowanie USA stawia ją w trudnym położeniu (Turcja, tradycyjny sojusznik USA uważa Kurdów, walczących z reżimem Assada za terrorystów). W tym kontekście złoty wykazuje niezwykłą wręcz stabilność – ta sytuacja pokazuje, jak dużo Polsce daje członkostwo w UE. Inwestorzy z pełnym spokojem podchodzą do walut naszego regionu podczas gdy kilkanaście lat temu taki odpływ kapitału z Rosji i Turcji mógłby być dla naszego rynku dużym problemem.

Złotemu nie zaszkodziła też konferencja po posiedzeniu RPP, na której prezes Glapiński „rozciągał” okres bez podwyżki stóp już na pierwsze miesiące 2020 roku, sugerując jednocześnie, że kolejnym ruchem Rady równie dobrze może być obniżka stóp. Z kolei następnym ruchem Fed z pewnością będzie podwyżka stóp. Opublikowany wczoraj zapis dyskusji z marcowego posiedzenia Fed pokazuje, że większość członków Komitetu przyznaje się do niedoszacowania potrzeby podwyżek w poprzednich miesiącach. Mimo iż w Fed jest wiele głosów wskazujących, że mocny rynek pracy nie jest powodem do obaw (o nagły skok inflacji), dokument wskazuje, że kolejne podwyżki są kwestią czasu pomimo zmienności na rynkach.

Podobny dokument zaprezentuje dziś EBC (o 13:30) i będzie to wydarzeniem dnia. W ostatnich dniach pojawiło się trochę wypowiedzi przedstawicieli Banku, wskazując koniec roku jako definitywny okres zakończenia skupu obligacji, a nawet „balon próbny” w postaci zasugerowania podniesienia stopy depozytowej (z -0,4 do -0,2%), co miałoby nastąpić w 2019 roku. W efekcie obserwujemy wzrost kursu euro względem franka, a przy mocnym złotym oznacza to kurs CHFPLN w okolicy tegorocznych minimów. W czwartek o 9:00 frank kosztuje dokładnie 3,5308 złotego, euro 4,1863 złotego, dolar 3,3856 złotego, zaś funt 4,8031 złotego.

dr Przemysław Kwiecień CFA
Główny Ekonomista XTB
przemyslaw.kwiecien@xtb.pl

Bądź pierwszy, który skomentuje ten wpis

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany.