Robert Lewandowski i Bayern Monachium – związek niby udany i szczęśliwy, ale też czasami przechodzący swoje kryzysy i mający „ciche dni”. Można by nawet określić, że jest to w pewnym sensie relacja wręcz… toksyczna. Klub od kilku lat klub rządzi w Niemczech, ale nie odnosi sukcesów na arenie europejskiej. Z drugiej strony, Polak młodszy już nie będzie i może wypadałoby poszukać nowych wyzwań – na przykład w Anglii i w Premier League?
Gdyby chciał do Anglii…
Upłynął piąty sezon Roberta Lewandowskiego w Bayernie. Patrząc na statystyki strzeleckie – a na nich głównie buduje swój kapitał i markę – drugi najsłabszy od przejścia do drużyny z Alianz Arena. Nie brakuje dziś głosów, że Polak z racji na swój wiek (30 lat) ma ostatnią szansę by zabłysnąć w innym wielkim klubie. Głośno mówi się o Premier League, bo zainteresowanie Lewandowskim wykazuje Manchester United.
Inny styl gry, nagromadzenie gwiazd futbolu, dużo większe pieniądze na stole, marketingowe odświeżenie wizerunku – to wszystko świadczy o tym, że transfer „Lewego” – nawet do będącego w dołku Manchesteru United – byłby strzałem w dziesiątkę. Mało kto już zatrzymuje się z uwagą na informacji o tym, że najlepszy polski napastnik strzela kolejne gole – z całym szacunkiem – Wolfsburgowi, Augsburgowi czy Stuttgartowi. Trochę lepiej jest przy Schalke, Borussii Dortmund czy RB Lipsk, ale nawet te „wielkie mecze” polskiemu kibicowi Bundesligi już się przejadły.
Lewandowski zostanie, Bayern chce się wzmocnić
Problem w tym, że sam Robert Lewandowski raczej nie jest zainteresowany opuszczeniem Monachium, mimo że pewnie jest świadom wszystkich plusów tego kroku, wypisanych powyżej. Obecnie na stole jest kontrakt z Bayernem i mimo sporu odnośnie długości jego trwania, obie strony raczej się dogadają. Mimo kilku słabszych meczów w tym sezonie polskiego napastnika, nie ma co się nawet łudzić, że Bayern będzie chciał oddać gościa, który co sezon – nawet w słabszej dyspozycji – zapewnia klubowi 20 – 30 bramek.
Kontrakt Polaka już teraz jest ważny do 2021 roku, stąd wyrwanie Polaka z Monachium jest w tej chwili rzeczą niemal niemożliwą. W Bawarii myślą raczej o trochę innych celach, choć jeden jest związany z Lewandowskim. Dużo się mówi o ściągnięciu pełnowartościowego zmiennika dla Polaka. Co ciekawe, na pierwszym miejscu przypuszczalnej listy życzeń w tym aspekcie jest… o rok starszy od Polaka – Max Kruse, który nie przedłużył kontraktu z Werderem Brema i może być łakomym kąskiem.
To jednak wzmocnienia w innych formacjach będą potrzebne, by Bayern wreszcie wyszedł z marazmu braku sukcesów na arenie europejskiej. Mówi się o zainteresowaniu Leroyem Sane, który ma za sobą świetny sezon w Manchesterze City. Jest też chrapka na Antoine’a Griezmanna i Paulo Dybalę. Na razie pewne jest, że do klubu przyjdą Lucas Hernandez, Benjamin Pavard i Jann-Fiete Arp.
Gdy nie będzie sukcesów…
Takie wzmocnienia to chyba jednak trochę za mało. Ciągle przy takiej kadrze podopieczni Niko Kovaca mocno odstają od Manchesteru City, Liverpoolu, FC Barcelony czy nawet Juventusu. I właśnie dlatego, gdy znowu nie wyjdzie raz, drugi, trzeci… w pewnym momencie Robert Lewandowski może sobie pomyśleć, że oddal połowę swojej piłkarskiej kariery dla klubu, który do końca nie spełnił jego oczekiwania, nie dał wielu ważnych trofeów. Tymczasem można było spróbować swych sił w La Lidze, gdy Polaka chciał Real Madryt, czy w Premier League, gdy ubiegały się o niego takie marki jak Manchester United. Taki napastnik powinien mieć w swoim dorobku kariery choć jeden triumf w Lidze Mistrzów. Z Borussią Dortmund było bardzo blisko, ale zespół „polskiego tria” zatrzymał wtedy… Bayern Monachium. Teraz ekipa z Alianz Arena przez brak konstruktywnego rozwoju… zatrzymuje sama siebie.
TEKST: Radosław Kępys, Przekrój Sportowy
Bądź pierwszy, który skomentuje ten wpis