Niedługo po rozpoczęciu konfliktu handlowego w ubiegłym roku amerykańscy politycy niechętnie przyznawali, że o ile Chiny mają perspektywę 50-letnią, w USA obowiązuje 2-letni cykl wyborczy. Kolejne tygodnie rozmów nie przyniosły najprawdopodobniej większych zmian, ale Trump potrzebuje politycznego sukcesu. Wczoraj ogłosił oficjalnie, iż wycofa się ze swojej groźby nałożenia wyższych ceł na Chiny 1 marca.
Termin 1 marca pojawił się po szczycie G20 z początku grudnia ubiegłego roku, kiedy prezydenci uzgodnili 3-miesięczny okres dla negocjacji. Spotkań było sporo, jednak konkretów mało, poza propagandowymi tweedami prezydenta USA. Najprawdopodobniej Chiny oferują spore zakupy surowców energetycznych i rolnych z USA za zniesienie nałożonych ceł (lub przynajmniej nienakładanie nowych), jednak dla USA kluczowe były kwestie reform strukturalnych, które zmieniłyby – zdaniem Waszyngtonu – warunki gry o globalne przywództwo, czyniąc ją bardziej wyrównaną. Mówiło się o poszanowaniu własności intelektualnej i zaprzestaniu transferu technologii, ale te sprawy są niesamowicie trudne do wyegzekwowania i mogłyby torpedować ewentualne porozumienie przez długi okres czasu. Zwolennicy twardej polityki wobec Chin mogą jednak tracić wpływ na Trumpa, dla którego miarą sukcesu jest sytuacja na giełdach. Widać załamanie w grudniu i następnie podobnie spektakularne odbicie na początku tego roku prezydent dostał bardzo jasny mechanizm zwrotny, motywujący go do zawarcia porozumienia i przedstawienia go jako sukcesu, nawet jeśli nie będzie ono spełniać pierwotnych założeń. Takie porozumienie (lub perspektywa jego zawarcia) otworzyłyby też Trumpowi drogę do nałożenia ceł na import samochodów, co mogłoby pozwolić mu na próbę wymuszenia kolejnych ustępstw – tym razem od UE i Japonii, i przedstawienia tego jako kolejnego sukcesu przed wyborami.
Na walutach ta euforia rynkowa nie jest już tak wyraźna, choć tu czeka nas bardzo ciekawy tydzień. Przed nami dwa wystąpienia szefa Fed w Kongresie (wtorek i środa), który będzie tłumaczyć się z tego, dlaczego bank centralny dokonał tak silnego zwrotu w polityce w ciągu zaledwie kilku tygodni. Wystąpienia w połączeniu z kolejnymi danymi z USA (w tym z opóźnionym raportem o PKB, który ukaże się w czwartek) mogą pomóc zdecydować o kierunku w kursie dolara, który na początku roku jest trochę niejasny, wiążąc notowania wielu walut rynków wschodzących, w tym złotego.
Poniedziałek będzie jednak na rynkach dość spokojny. Jedynie o 16:30 poznamy indeks koniunktury Fed z Dallas, ale nie będzie miało to kluczowego wpływu na rynek. Złoty nieznacznie zyskuje na wartości. O 9:00 euro kosztuje 4,3355 złotego, dolar 3,8178 złotego, frank 3,8228 złotego, zaś funt 4,9974 złotego.
dr Przemysław Kwiecień CFA
Główny Ekonomista XTB
Bądź pierwszy, który skomentuje ten wpis