Ponad połowa Polaków nie zmierzy sobie temperatury w przypadku podejrzenia zakażenia koronawirusem

pixabay.com

Jak wynika z badania opinii publicznej, niespełna 7 na 10 rodaków ma w domu termometr do mierzenia temperatury ciała. Ponad 13% ankietowanych nie posiada go. Natomiast blisko 20% nie wie tego lub nie pamięta o tym fakcie. Do tego sondaż pokazuje, że tylko nieco ponad 42% Polaków dokona pomiaru temperatury przy podejrzeniu zakażenia koronawirusem. Z kolei blisko 56% nie zamierza tego zrobić. Ci pierwsi z reguły pochodzą z dużych miast i są dobrze wykształceni. Druga grupa to osoby z małych miasteczek i ze wsi. Eksperci komentujący wyniki podkreślają, że brak tego typu reakcji na stan podgorączkowy, zwłaszcza w dobie pandemii, jest niepokojącym zjawiskiem. Winić za to można niedostateczną edukację społeczeństwa w tym kierunku.

Z badania UCE RESEARCH przeprowadzonego dla spółki WARMIE metodą CAWI, w pierwszej połowie grudnia tego roku wychodzi, że 68,7% rodaków posiada we własnym domu termometr do mierzenia ciepłoty ciała. Z kolei nie ma takiego urządzenia 13,2% respondentów z reprezentatywnej próby liczącej ponad 1000 Polaków w wieku 18-80 lat. Natomiast 18,1% ankietowanych nie wie tego lub nie pamięta.

– Niewiele ponad 2/3 mieszkańców naszego kraju potwierdza posiadanie termometru. To wynik skrajnie niski. Uwzględnić należy, że nie wszyscy z tej grupy mogą faktycznie mieć to urządzenie, a ponadto nie w każdym przypadku jest ono sprawne. Dla mnie te dane są porażające, zwłaszcza że od blisko dwóch lat jesteśmy w stanie pandemii choroby zakaźnej, gdzie podstawowym objawem jest zmiana temperatury ciała – komentuje Tomasz Augustyniak, ekspert BCC ds. ochrony zdrowia i spraw sanitarno-epidemiologicznych.

Jak zaznacza dr n. med. Robert Susło, dolnośląski konsultant w dziedzinie epidemiologii, nasze społeczeństwo jest w znacznej części konserwatywne i przywiązane do tradycji. Często z pokolenia na pokolenie przekazywane są postawy samodzielnego diagnozowania się lub podejmowania leczenia tzw. domowymi sposobami. Nierzadko więc temperaturę ciała wciąż jeszcze określa się orientacyjnie, np. na podstawie cech wyglądu zewnętrznego uznawanych zwyczajowo za typowe dla osób z gorączką. Ekspert dodaje również, że wiele osób korzysta z rzadziej używanych przedmiotów codziennego użytku, w tym termometru lekarskiego, wspólnie z innymi ludźmi, np. w ramach użyczenia sąsiedzkiego lub w rodzinie.

– Zdecydowana większość z prawie 70% osób potwierdzających posiadanie urządzenia to kobiety. Natomiast w gronie 18% niezdecydowanych respondentów przeważają mężczyźni. Być może ta różnica wynika z tego, iż w większości panie częściej sięgają po termometr w przypadku zauważenia infekcji u swoich bliskich – mówi Piotr Piątek, współautor badania, ekspert z firmy WARMIE, zajmującej się rozwiązaniami w obszarze MedTech.

Z kolei lek. med. Iwona Witkiewicz, zachodniopomorski konsultant w dziedzinie chorób płuc, zwraca uwagę na bardzo szeroki przekrój wiekowy badanych. Zdaniem eksperta, to zapewne bardzo wpływa na udzielane odpowiedzi. Inny stosunek do kontrolowania zdrowia reprezentują osoby starsze. One zapewne znalazły się w grupie posiadających termometry. Prawie na pewno dysponują nimi matki małych dzieci. Natomiast ludzie młodzi, którzy nie zakładają możliwości zachorowania i nie mają przewlekłych chorób, prawdopodobnie nie posiadają takiego urządzenia. Mogą też nie mieć świadomości, czy ono w ogóle znajduje się w domu.

– Wśród respondentów, którzy wskazali posiadanie termometru w domu, w największej mierze są osoby z miast liczących powyżej 500 tys. mieszkańców oraz od 200 do 499 tys. ludności. Natomiast brakuje takiego urządzenia głównie ludziom z miejscowościach zamieszkałych przez 20-99 tys. osób – dodaje Piotr Piątek.

Z badania wiemy też, czy przy podejrzeniu zakażenia koronawirusem Polacy zmierzą sobie temperaturę ciała. 55,6% respondentów odpowiada przecząco, a 42,3% – twierdząco. Z kolei 2,1% ankietowanych stwierdza, że nie wie tego lub nie potrafi jednoznacznie odpowiedzieć na pytanie. Jak zaznacza ekspert ze spółki WARMIE, rodacy są mocno podzieleni w tej kwestii. Fakt, że duży odsetek badanych nie chce wykonywać tej prostej czynności może świadczyć o tym, że te osoby są niedoinformowane. Co gorsza, mogą zwyczajnie lekceważyć pomiar temperatury ciała.

– Ponad połowa respondentów nie dokonuje odpowiedniego pomiaru z użyciem przeznaczonego do tego narzędzia. Niekoniecznie musi to świadczyć o ignorowaniu niepokojącego objawu w postaci podwyższonej temperatury. W wielu polskich domach do stwierdzenia u kogoś gorączki wystarcza odczucie podwyższonej ciepłoty jego ciała po przyłożeniu do niego przez osobę oceniającą własnego nadgarstka. Jest to jednak podejście błędne, gdyż tylko pewny i dokładny wynik pomiaru temperatury ciała za pomocą termometru umożliwia jednoznaczną komunikację z pracownikiem medycznym, szczególnie podczas teleporady, i prawidłowe ustalenie przez niego rozpoznania lub ocenę skuteczności ewentualnie stosowanego leczenia – zaznacza dr n. med. Robert Susło.

Natomiast Tomasz Augustyniak dodatkowo zwraca uwagę na brak edukacji zdrowotnej. Jak przekonuje ekspert BCC, obecnie mamy do czynienia nie tylko z ignorowaniem faktu narastania wysokiej temperatury i zbyt późnego zgłaszania się do lekarza. Ale też część osób wykazuje się nadmierną ostrożnością. Do przychodni zgłaszają się np. osoby z lekkimi objawami, jedynie ze stanem podgorączkowym. Robią to często zupełnie przedwcześnie, a niekiedy niepotrzebnie, ograniczając dostęp do lekarza naprawdę potrzebującym.

– Każda obiektywna wiadomość przekazywana lekarzowi zwiększa prawdopodobieństwo dobrej diagnozy. Taką informacją jest również temperatura ciała i zmienność jej przebiegu, tzn. określenie w jakich porach rośnie, czy spada samoistnie czy dzięki lekom przeciwgorączkowym. Dlatego warto mierzyć temperaturę ciała przy każdej infekcji – przekonuje lek. med. Iwona Witkiewicz.

Z kolei Piotr Piątek podkreśla, że zwolennikami pomiaru temperatury ww. sytuacji są osoby głównie z miast liczących powyżej 500 tys. mieszkańców oraz od 200 tys. do 499 tys. ludności. Widomo też, że mają przeważnie wyższe lub średnie wykształcenie, uzyskują dochody miesięczne pomiędzy 5000 a 6999 zł na rękę bądź od 3000 do 4999 zł. Ekspert dodaje, że w przypadku podejrzenia choroby zakaźnej najczęściej nie chcą dokonywać pomiaru tego osoby z małych miasteczek, tj. mających od 5 tys. do 19 tys. mieszkańców, ze wsi i z miejscowości do 5 tys. ludności. Ludzie ci zazwyczaj mają wykształcenie zawodowe i zarabiają miesięcznie od 1000 zł do 2999 zł na rękę.

– Duża część Polaków w ogóle nie wierzy w koronawirusa. Widzimy postawy od zupełnej niewiary w tę chorobę, poprzez brak wiary w ciężki jej przebieg u dużej części społeczeństwa, aż do głębokiego przekonania o tym, że w szpitalach leżą statyści. Jest to przykre, zwłaszcza dla tej części służby zdrowia, która mierzy się z tą nietypową chorobą na co dzień – podsumowuje zachodniopomorski konsultant w dziedzinie chorób płuc.

Bądź pierwszy, który skomentuje ten wpis

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany.