Obligacje skarbowe już nie ochronią przed inflacją

foto: pixabay

Oprocentowanie obligacji skarbowych spada. Już od maja Minister Finansów zacznie oferować papiery o znacznie niższym oprocentowaniu. I tak warunki na jakich oferowane będą najpopularniejsze dotychczas obligacje czteroletnich będą prawie o połowę gorsze.

Cięcie stóp procentowych dotarło na rynek detalicznych obligacji skarbowych. Będzie to cięcie dotkliwe dla wszystkich, którzy przez ostatnie miesiące znajdowali w obligacjach skarbowych bezpieczną przystań dla swoich oszczędności. Jak bowiem wynika z komunikatu Ministerstwa Finansów cięcia są poważne.

Oprocentowanie nawet trzy razy niższe

I tak na przykład dość popularne trzymiesięczne obligacje nie będą już dawały 1,5% w skali roku. Od maja oprocentowanie stopnieje bowiem do 0,5% w skali roku. Mocne cięcie zaplanowano w przypadku obligacji dwuletnich. Dotychczasowe oprocentowanie na poziomie 2,1% w skali roku zastąpi bowiem symboliczny 1%.

Najpopularniejsze ostatnio obligacje czteroletnie od maja będą kusiły obietnicą zwrotu na poziomie jedynie 1,3% w pierwszym roku, a potem tylko 0,75 pkt. proc. ponad inflację. Dla porównania dotychczas było to 2,4% w pierwszym roku, a potem inflacja plus 1,25 pkt. proc. Podobnie sytuacja wygląda w przypadku „dziesięciolatek”, których oferta także będzie najgorsza w historii. Powierzając rządowi oszczędności na 10 lat będziemy bowiem mogli liczyć jedynie na 1,7% odsetek w pierwszym roku (było 2,7%), a potem 1 pkt. proc. ponad inflację (było 1,5 pkt. proc.).

Cięcia nie ominęły też obligacji kierowanych do beneficjentów programu 500+, choć w tym wypadku oferta pozostaje i tak najmocniejsza. Obligacje sześcioletnie od maja dadzą w pierwszym roku 1,5% odsetek, a potem 1,25 pkt. proc. ponad inflację. Powierzając rządowi pieniądze na dwukrotnie dłuższy okres możemy liczyć na obietnicę odsetek na poziomie 2% w pierwszym roku, a potem 1,5% ponad inflację.

Lichy oręż do walki z inflacją

Gdyby tego było mało, to oczywiście od wszystkich zysków z obligacji trzeba też będzie zapłacić podatek (19%). Jeśli więc ktoś chciał właśnie z pomocą obligacji skarbowych podjąć walkę z inflacją, to od maja dostanie do ręki znacznie słabszy oręż. Jeszcze niedawno GUS poinformował przecież o tym, że ceny w ciągu roku wzrosły o 4,6%.I choć coraz częściej pojawiają się prognozy mówiące o tym, że ceny w sklepach będą rosły wolniej, to i tak najnowsza oferta obligacji nie budzi zachwytu. Jak bowiem wynika z szacunków HRE Investments popularne obligacje o stałym oprocentowaniu – trzymiesięczne i dwuletnie ochronią siłę nabywczą pieniędzy tylko wtedy gdy inflacja wyniesie odpowiednio skromne 0,4% lub 0,8%.

W przypadku najpopularniejszych ostatnio obligacji czteroletnich sytuacja wygląda trochę lepiej. W pierwszym roku papier kupiony w maju będzie co prawda oprocentowany tylko na skromne 1,3% (było 2,4%), ale od drugiego roku będzie to 0,75 pkt. proc. ponad inflację (było 1,25). W sumie więc w całym okresie inwestycji papier ten ochroni nasze oszczędności przed inflacją na poziomie 2,66%. Jeśli wzrost cen będzie wyższy, to za powierzone rządowi oszczędności po czterech latach kupimy w sklepie mniej niż dziś i to pomimo doliczonych odsetek. Dla porównania kwietniowe obligacje czteroletnie ochroniłyby oszczędności przed inflacją na poziomie prawie 4,5% – wynika z szacunków HRE Investments.

Nawet najwyżej oprocentowane papiery (dwunastoletnie), które będzie można kupić w maju ochronią oszczędności przed zaledwie 6-proc. inflacją (było 8%). Ceną za taki komfort jest jednak to, że powierzamy nasze oszczędności rządowi na 12 lat. Mówimy ponadto o obligacjach, które mogą kupić jedynie beneficjenci programu 500+ i tylko za kwotę, którą wcześniej otrzymali w ramach tego świadczenia.

Lokata, złoto, nieruchomość, a może skarpeta?

Oczywiście działania Ministra Finansów nie są oderwane od rzeczywistości. Było niemal pewne, że w obliczu cięć stóp procentowych także detaliczne papiery skarbowe zaczną być oferowane na gorszych warunkach. W międzyczasie banki także znacznie ograniczyły oprocentowanie lokat i rachunków oszczędnościowych. Wszystko wskazuje na to, że lada moment średnie oprocentowanie tych produktów spadnie w okolice symboliczne (0,5%).

Nie powinno więc dziwić, że wiele osób szuka alternatywy dla swoich pieniędzy. W gronie inwestycji uznawanych za bezpieczne dużą popularnością cieszy się też złoto i to pomimo bicia kolejnych rekordów cenowych. Dziś giełdowa wycena uncji królewskiego metalu wynosi około 7,2 tys. zł. W rzeczywistości jest jeszcze drożej. Jeśli bowiem ktoś chciałby fizycznie kupić złotą monetę, to musi przygotować się na znacznie wyższy wydatek – ponad 8 tysięcy złotych. Co więcej, jeśli ktoś chce pozyskać kruszec z pewnego źródła, a przy tym nie chce czekać na dostawę miesiąc czy dwa, to musi zapłacić jeszcze więcej – o kilkaset złotych. Na fali wysokiej inflacji czy spadku oprocentowania obligacji i depozytów na popularności mogą też zyskiwać nieruchomości, które wielu Polaków uznaje za bezpieczną przystań dla kapitału.

Bartosz Turek, analityk HRE Investments

Bądź pierwszy, który skomentuje ten wpis

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany.