Decyzja Ludowego Banku Chin o poluzowaniu warunków dla banków (cięcie stopy rezerw obowiązkowych o 50 p.b.) to dzisiaj wydarzenie, które na razie przyćmiewa wszystkie inne. Bo tym samym PBOC pozwoli uwolnić aż 115 mld USD z banków, które zwiększą płynność w chińskim systemie.
Wprawdzie nie powinno być to nadmiernym zaskoczeniem – w końcu grudnia spekulowano o tym, że decydenci zdecydują się na poluzowanie polityki, aby wesprzeć słabnącą gospodarkę – ale rynek przyjmuje to dzisiaj jako „dobrą monetę”. Bo ten schemat dość dobrze sprawdził się w ubiegłym roku – banki centralne na świecie poluzowały politykę monetarną (zwłaszcza FED) co przyczyniło się do podtrzymania dobrej koniunktury na rynkach finansowych (głównie na giełdzie w USA). Problem tylko w tym, że nadchodzący rok najpewniej będzie okresem, kiedy to większość decydentów zdecyduje się bardziej „obserwować”, niż działać. Z grona G-10 cięcia stóp procentowych można spodziewać się po Banku Anglii, co może przełożyć się na kurs funta (na razie rynek to ignoruje). Nowego paliwa dla podtrzymania sentymentu trzeba będzie, zatem szukać gdzie indziej. Ale gdzie? Wskaźniki makro pokazują, że tak naprawdę jesteśmy w fazie pewnego zawieszenia – negatywne tendencje w globalnej gospodarce nieco wyhamowały, ale ożywienie za bardzo nie nadchodzi. Teoretycznie za kilkanaście dni dojdzie do podpisania umowy handlowej „pierwszej fazy” pomiędzy USA, a Chinami, co do której osobiście mam mieszane odczucia. Bardziej wygląda mi to na rozejm do końca roku, niż rzeczywiste zakopanie wojennego toporka. Zwłaszcza, że zapowiedzi Trumpa o tym, że uda się „wkrótce” do Pekinu, aby negocjować warunki dla „drugiej fazy” umowy handlowej, zdają się sugerować, że będzie on chciał na bazie wątku chińskiego oprzeć swoją kampanię wyborczą, której finiszem będą listopadowe wybory prezydenckie. Najpewniej usłyszymy, zatem sporo mocnych zarzutów wobec Pekinu, chociaż presja będzie werbalna, a nie fizyczna. Rynki będą jednak mieć świadomość tego, że jeżeli Trump dostanie reelekcję, to konflikt USA-Chiny może wyraźnie się zradykalizować. Dlatego jedną z kluczowych informacji staną się sondaże, a tutaj różnice na rzecz Demokratów są niewielkie.
Perspektywy na najbliższe miesiące wskazują, zatem znów na obszary ryzyka, co sprawia, że noworoczny optymizm, może okazać się krótkotrwały. Na FX najbliższe dni powinny przynieść korektę nadmiernych wzrostów tzw. bardziej ryzykownych walut z ostatniej dekady grudnia w relacji dolara. To chociażby funt, ale i też euro, waluty Antypodów, czy też dolar kanadyjski. Dobrym miernikiem sentymentu pozostaje USDJPY. Ten dzisiaj nieco odbija na co składa się lepszy sentyment na rynkach po decyzji chińskiego PBOC, oraz odbicie od strefy wsparcia. Mocny testem będzie jednak strefa oporu 108,80-109,00, chociaż pewnym zaburzeniem jest brak aktywności Japończyków (ci wracają na rynek dopiero 6 stycznia).
Główny analityk walutowy
Wydział Analiz Rynkowych
Bądź pierwszy, który skomentuje ten wpis