Motyw dzikiego zachodu w popkulturze

foto: easymarkets

Motywy rodem z dzikiego zachodu bardzo zakorzeniły się w popkulturze. Eksploatowane są niemal w każdej gałęzi kultury popularnej, zaczynając od kina, a na grach losowych kończąc. Jak wiele z rzeczywistością i historią mają jednak wspólnego? Czy rzeczywiście dziki zachód był tak dziki, jak przedstawiają nam to twórcy, osadzający fabułę swoich dzieł w dziewiętnastym i pierwszej dekadzie dwudziestego wieku na zachodnich terenach Stanów Zjednoczonych?

Termin dziki zachód spopularyzowany został głównie przez dzieła literatury, a następnie kino, które bardzo chętnie wykorzystywało go w gatunku ochrzczonym mianem westernu. Według przytłaczającej większości tych historii dziki zachód miał być miejscem przesiąkniętym bezprawiem, przemocą, brakiem autorytetów i światem rządzonym przez grupy przestępcze. Zupełnie odrębne zdanie na ten temat mają z kolei historycy, którzy, w swoich badaniach, udowadniają, że zachodnia Ameryka dziewiętnastego i pierwszej dekady dwudziestego wieku była miejscem raczej spokojnym, a zabójstwo było rzadkością. W gruncie rzeczy pozbawienie życia jednego człowieka przez drugiego w dzisiejszych czasach zdarza się znacznie częściej, niż zdarzało się to wtedy.

Idealne historie do podkręcenia

Oczywiście tamten świat miał swoje gwiazdy, których wybryki opisywano i śledzono w prasie, ale opieranie się wyłącznie na tym, co naprawdę się wydarzyło, nie spowodowałoby wybuchu popularności, np. westernowego kina. Fabularyzowane i wyświetlane na srebrnych ekranach historie takich postaci jak Jesse Jamesa, Billego The Kida, czy Dzikiego Billa Hickocka budziły grozę i pobudzały wyobraźnie, ale tworzyły jednocześnie zupełnie krzywy obraz tamtych czasów. Bard Pitt, który wcielał się w rolę Jessiego Jamesa w filmie Roberta Forda był przystojnym i tajemniczym kowbojem, który, niczym Robin Hood, rabował bogatych, aby dawać biednym. Tymczasem żyjący pomiędzy 1847, a 1882 rokiem przestępca o tym nazwisku z nikim, poza własnymi kompanami, się nie dzielił. Do tego był próżny i niezwykle głupi. Niczym przestępcy z filmowego hitu Kevin sam w domu zostawiał po sobie na miejscu zbrodni notatki prasowe o… samym sobie. Historii takich jest wiele. Nic więc dziwnego, że boom na te tematykę trwał i trwa. Niezliczone tytuły książkowe i filmowe to jedno, ale dziki zachód mocno eksploatowany jest również w przemyśle gier wideo (wspominając chociażby Read Dead Redemption), zabawkarskim, motywy kowbojskie znaleźć można nawet na stronach kasyn online, takich jak np. CasinoRapid.

Spokój się nie sprzedaje

Powstały ponad sto lat temu mit dzikiego zachodu znacznie odstępował od tego, co statystyczny Amerykanin w tamtych czasach mógł przeżywać na swoim terenie. Podkręcanie historii tak, żeby wydawała się ekscytująca i znacznie ciekawsza rodziła się, jak nietrudno zgadnąć, z potrzeby napędzenia sobie, i sprzedawanym przez siebie opowieściom, popularności. Urodzony w 1846 roku William Frederick Cody, amerykański żołnierz, znany szerzej jako Buffallo Bill, twierdził, że w trakcie starć z rdzennymi mieszkańcami kontynentu ranny został ponad 130 razy.

W rzeczywistości, do czego zresztą sam się ostatecznie przyznał, rany odniósł raz. Koloryzowanie własnego życia było mu potrzebne do nakręcenia sprzedaży własnych powieści.

Powszechne noszenie broni, czy wszechogarniająca ludzi tamtych czasów przemoc? Zupełna bujda. Najczęstszą przyczyną aresztowań tych czasów było posiadanie broni i przepisy w tej kwestii, w wielu miejscach Ameryki, było o wiele bardziej restrykcyjne, niż te, które na tym samym terenie obowiązują obecnie. Historia zachodu Ameryki to przede wszystkim ciężka praca, handel, pokój i… nuda. Tak o historii ludzi, którzy na tzw. dzikim zachodzie próbowali stworzyć sobie własne miejsce do życia, opisuje w swojej książce Amerykański zachód: Historia pokoju, Ryan McMaken.

Życie jak na dzikim zachodzie

Jednym z częstych motywów wykorzystywanych w dziełach popkultury, których akcja rozgrywa się na opisywanym zachodzie Ameryki w czasach, kiedy nazwać go można dzikim jest sposób spędzania wolnego czasu przez ludzi. Kasyno, saloon, wizyty u prostytutek, to rozrywki towarzyszące im, jeśli wierzyć w popkulturowy przekaz, na porządku dziennym. Tymczasem, ani dziś, ani wtedy, prostytutki nie były mile widzianym dodatkiem do życia społecznego. Podobnie jak dziś nie cieszyły się żadnym estymą, a spotykał je ostracyzm. I, podobnie jak dziś, były dla dziewczyn, wynikającą z ubóstwa i braku perspektyw, pułapką, która swój kres zazwyczaj miała na mecie z napisem nałóg, a często samobójstwo.

Dziki zachód jaki znamy z opowiadań różni się tym, który mają nam do zaproponowania historycy. My, czytelnicy, widzowie i gracze pragniemy jednak wierzyć w szlachetnych kowbojów pokroju Chrisa z Siedmiu wspaniałych i jego wyczynach w imię dobra i sprawiedliwości społecznej. I jeśli czyni to obecny świat choć odrobine lepszym, to niech tak pozostanie.

 

Bądź pierwszy, który skomentuje ten wpis

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany.