Życie w aglomeracjach czy w dużych miastach wielu osobom kojarzy się z wygodą, większymi szansami na rozwój, uzyskaniem lepiej płatnej pracy. Niestety, rzadziej zwraca się uwagę na minusy mieszkania w city, a tych nie brakuje. Codzienne stanie w korkach, smog, mniejszy dostęp do zielonych terenów, to tylko początek listy wad metropolii. Jak pokazują najnowsze dane zebrane przez BIG InfoMonitor , wprost proporcjonalnie do zarobków mieszkańców polskich aglomeracji, których jest już ok. 10 mln , rośnie poziom ich zadłużenia. Co więcej, aż 1 milion osób nie daje rady opłacać w terminie rachunków i rat kredytów, których łączna suma wynosi prawie 34 mld zł.
W tym niechlubnym zestawieniu prowadzi 56-letni mieszkaniec ośrodka rzeszowskiego, który do zapłaty ma aż 46,8 mln zł przeterminowanego długu. Jakie są przyczyny tego zjawiska? Czy mieszkańcy wielkich miast są na straconej pozycji?
Aglomeracje – klątwa czy zbawienie?
Niesolidni dłużnicy zamieszkujący największe miasta w Polsce i okolice, stanowią blisko 40 proc. wszystkich Polaków z problemami finansowymi i to do nich należy prawie połowa wszystkich zaległości w bieżącym regulowaniu należności uzbieranych przez naszych rodaków. Wśród 13 ośrodków aglomeracyjnych przeanalizowanych przez BIG InfoMonitor niechlubnym pierwszym miejscem w zestawieniu może pochwalić się Warszawa z miejscowościami ościennym z 9,2 mld zł zaległych płatności ,(czyli suma ta jest większa niż łącznie w aglomeracji wrocławskiej, trójmiejskiej i poznańskiej, z liczbą 207 965 osób niepłacących na czas. Drugie miejsce należy do aglomeracji górnośląskiej: 4,7 mld zł przeterminowanych płatności z 191 443 niesolidnymi dłużnikami. Na przeciwnym końcu skali ze zdecydowanie mniejszymi kwotami uplasował się ośrodek rzeszowski (466 mln zł) i opolski (445 mln zł).
Dlaczego mieszkańcy aglomeracji zasłużyli sobie na miano najbardziej niesolidnych dłużników w kraju? – Dzieje się to z prostej przyczyny – wyższy standard życia, do którego dąży się w aglomeracjach, oznacza wyższe koszty utrzymania. Te z kolei niestety rosną szybciej niż pensje, nawet te w stolicy, Krakowie czy Katowicach i nie rekompensują wszystkich wydatków. Duże, ciągle rozwijające się miasta przyciągają młodych ludzi, wierzących, że szybko znajdą w nich dobrze płatną pracę i obiecują życie na pewnym poziomie. W zamian trzeba liczyć się z wyższymi niż w innych rejonach Polski cenami mieszkań i domów (także z cenami najmu) i pozostałymi kosztami życia, np. stawkami za media i innym podstawowymi opłatami – wyjaśnia Tomasz Bienias, ekspert Intrum.
Już ok. 20 mln Polaków mieszka w miastach, czyli ponad 60 proc. naszego społeczeństwa, z czego połowa w największych aglomeracjach i wszystko wskazuje na to, że ta liczba będzie w przyszłych latach tylko rosnąć. Coraz więcej osób pochodzących z mniejszych miejscowości i miast regionalnych decyduje się na przeprowadzkę i szukanie pracy w większych ośrodkach. W tym przypadku możemy nawet mówić o zjawisku migracji rezydencjalnej – metropolie przyciągają pracowników z innych regionów, którzy ostatecznie decydują się na osiedlenie na przedmieściach dużych miast.
W związku z tym, że przybywa w nich mieszkańców, można spodziewać się również, że wśród nich przybędzie także osób z długami. Patrząc na dotychczasowe tendencje, należy także przypuścić, że w tej grupie znajdą się również i tacy, którzy niestety nie będą wywiązywać się z terminowego regulowania zaciągniętych zobowiązań.
Mieszkańcy największych miast vs. mieszkańcy mniejszych miejscowości
Zaległości mieszkańców polskich aglomeracji możemy podzielić na te wynikające z zaciągniętych kredytów i innych zobowiązań finansowych. W obu kategoriach liczby rozkładają się podobnie, ale już w przypadku osób mieszkających poza największymi miastami, zdecydowanie przeważają te drugie, wynikające np. z nieopłaconych na czas rachunków, pożyczek czy alimentów. Z 34 mld zł zaległego długu, jaki posiadają mieszkańcy aglomeracji, niemal połowa przypada na problemy ze spłatą kredytów. W mniejszych miejscowościach ten odsetek zmniejsza się do 41 proc. – Tę różnicę uwydatniają kredyty mieszkaniowe, które zdecydowanie większą popularnością cieszą się wśród mieszkańców metropolii. Średnia zaległość z powodu braku regularnej spłaty kredytów hipotecznych w miastach dochodzi do 220 tys. zł, a poza nimi przeszło do 121 tys. zł. . Szczególnie młodzi, żyjący w dużych ośrodkach mają ambicję „żyć na swoim” i w stosunkowo niedługim czasie po rozpoczęciu kariery zawodowej decydują się na zakup pierwszego lokum w życiu, na kredyt. Pożyczane są większe kwoty niż w przypadku osób chętnych na zakup mieszkania w mniejszych miejscowościach, bo ceny nieruchomości w Warszawie czy innych aglomeracjach są zdecydowanie wyższe niż w miastach regionalnych. Nie można również nie wspomnieć o tym, że trzeba także ponosić większe wydatki na utrzymanie własnego M., mieszkając w metropolii – tłumaczy Tomasz Bienias, ekspert Intrum.
Średnia cena transakcyjna mieszkania o powierzchni 55 m2 w stołecznej aglomeracji to 454,7 tys. zł. To jest dwukrotnie więcej niż w Łodzi (212,4 tys. zł). Wysokie ceny mieszkań w stolicy dyktuje wciąż rosnący popyt, choć to nie mieszkańcy Warszawy mają największe zaległości w regularnej spłacie zaciąganych kredytów hipotecznych. Tutaj przoduje Szczecin, gdzie łączne zaległości wynoszą 320 tys. złotych.
– Rachunek jest prosty. Osoby zamieszkujące aglomeracje, zaciągają kredyty na zdecydowanie wyższe kwoty, więc jeżeli zaczynają mieć kłopoty z terminowym regulowaniem swoich zobowiązań, automatycznie zaczynają mieć większe zaległości niż mieszkańcy innych rejonów Polski – dodaje Tomasz Bienias. Dane mówią same za siebie: w aglomeracjach średnio na osobę przypada 31,8 tys. zł przeterminowanych zobowiązań, a na mieszkańców mniejszych miejscowości „tylko” 22,3 tys. zł. Tę dysproporcję widać nie tylko w przypadku wspomnianych kredytów hipotecznych, ale także konsumpcyjnych: w dużych miastach i okolicach jest to blisko 27 tys. zł, a poza nimi 17,7 tys. zł.
Dłużnik z dużego miasta, czyli kto?
Największą grupę wśród przeszło 1 mln mieszkańców polskich aglomeracji, którzy posiadają przeterminowane zadłużenia, stanowią osoby w grupie wiekowej 35-44 lata – blisko 270 tys. osób. Co nie napawa optymizmem, w bazach BIG InfoMonitor znajduje się 31 dłużników poniżej 18 roku życia, których łączna kwota zaległości wynosi aż 365,4 tys. zł. Aglomeracje różnią się jeszcze w jednym interesującym aspekcie od reszty kraju – chodzi o udział osób starszych w ogólnej liczbie wszystkich osób zadłużonych, które mają problem ze spłatą swoich zobowiązań. Grupa wiekowa 55 + w tym momencie stanowi ponad 30 proc. dłużników, którzy nie płacą na czas. Z kolei poza największymi miastami widać większy odsetek wśród osób poniżej 35. roku życia.
Jeżeli chodzi o niechlubnych rekordzistów w „kolekcjonowaniu” przeterminowanego zadłużenia, w zestawieniu zdecydowanie prowadzi 56-letni mieszkaniec aglomeracji rzeszowskiej, który do zapłaty ma aż 46,8 mln zł – zajmuje także drugie miejsce na liście dłużników obejmującej cały kraj. Niewiele mniej, bo kwotę 45,8 mln zł zgromadził reprezentant aglomeracji warszawskiej. Co ciekawe, wśród pierwszej dziesiątki, pięcioro rekordzistów jest właśnie z Warszawy i okolic.
Bądź pierwszy, który skomentuje ten wpis