We wczorajszym komentarzu pisaliśmy o możliwej eskalacji napięcia rynkowego za sprawą polityki handlowej USA i niekorzystnym wpływie na złotego. Okazuje się, że sprawy posuwają się bardzo szybko – już wczoraj prezydent Trump podbił stawkę kilkukrotnie, a inwestorzy wreszcie zdali sobie sprawę, że żarty się skończyły. Dziś w notowaniach na rynkach azjatyckich mamy panikę i te nastroje udzielają się niekorzystnie także złotemu.
Temat ceł na Chiny nie jest nowy. Administracja Trumpa już od dłuższego czasu komunikowała sporządzenie listy produktów o wartości 50 mld dolarów, które mają zostać objęte cłami importowymi. Rynki miały jednak nadzieję, że jest to jedynie straszak, więc już samo faktycznie wprowadzenie tych ceł zostało odebrane bardzo niekorzystnie. Jednak jeszcze w piątek mogło się wydawać, że skończy się jak w marcu – tj. strony szybko siądą do rozmów. USA podzieliły bowiem owe 50 miliardów na listę podstawową (34 miliardy) oraz dodatkową (16), która ma zostać uruchomiona na wypadek odwetu Chin. Te jednak zapowiedziały odwet i od razu dodały, że odpowiedzą też na ową listę dodatkową m.in. nakładając cła na import amerykańskich surowców energetycznych (eksport ropy z USA do Chin rósł dynamicznie po zniesieniu zakazu przez Waszyngton). Donald Trump pokazał, że nie boi się licytacji i zapowiedział już prace nad kolejnymi cłami, nawet o wartości 400 mld dolarów! Takie astronomiczne kwoty to z jednej strony prowadzenie rozgrywki w stylu amerykańskiego prezydenta, ale również wykorzystanie faktu, że Chiny po prostu nie będą mieć już czego okładać następnymi cłami (import z Chin do USA w ubiegłym roku wyniósł 505 mld dolarów, zaś eksport do Chin jedynie 130 mld dolarów). Teoretycznie jednak Państwo Środka może próbować odwetu w innej formie np. utrudniając funkcjonowanie prowadzenie biznesu amerykańskim firmom w Chinach. Kraj ten odpowiedzialny jest za ok. 4,5% przychodów amerykańskich firm z indeksu S&P500, ale w wielu przypadkach jest to ta grupa dynamicznie rosnących przychodów, a zatem wpływ na wycenę spółek jest ponad proporcjonalny.
Teza, iż jest to jedynie próba sił, która znów skończy się przy stole negocjacyjnym nie jest pozbawiona sensu, szczególnie analizując dotychczasowe poczynania Trumpa (choćby w relacji do Korei). W takim scenariuszu negatywne reakcje rynków, w tym osłabienie złotego, byłyby przejściowe. Jednak sytuacja jest zbyt poważna, aby ją ignorować. Warto pamiętać, na jakim etapie cyklu koniunkturalnego jest światowa gospodarka – w tej fazie zagrożeniem jest zarówno spowolnienie aktywności w biznesie, jak i wzrost presji inflacyjnej, a cła mogą wywołać obydwa efekty. Ponadto Trump na przykładzie Iranu pokazał już, że dla realizacji celów politycznych jest gotów poświęcić bezpośrednie korzyści ekonomiczne a w USA gra toczy się o listopadowe wybory. Widać było to we wczorajszym wystąpieniu Sekretarza Stanu, który w stanie Michigan (który z pewnością ucierpi na chińskich cłach) wyjątkowo agresywnie zaatakował chińskie władze, nazywając je „najbardziej drapieżnym rządem na świecie”, a zgłaszane przez Pekin postulaty wolnego handlu „żartem”.
Temat Wojen Handlowych skutecznie przykrywa inne rynkowe wątki i w tym kontekście dane z polskiej gospodarki są jedynie tłem. Tym bardziej, że wczorajsze publikacje z rynku pracy za marzec (wynagrodzenia +7%, zatrudnienie +3,7%) wpisały się niemal idealnie w oczekiwania. Dziś poznamy dane o produkcji i cenach producenta. O 9:10 euro kosztuje 4,3136 złotego, dolar 3,7273 złotego, frank 3,7491 złotego, zaś funt 4,9226 złotego.
dr Przemysław Kwiecień CFA
Główny Ekonomista XTB
przemyslaw.kwiecien@xtb.pl
Bądź pierwszy, który skomentuje ten wpis