Nie wiadomo, jak sytuacja epidemiczna się rozwinie. To oznacza, że pod znakiem zapytania stoi również przyszłość przedsiębiorstw – szczególnie małych i średnich – oraz ich pracowników. Żeby zapobiec masowym bankructwom państwo powinno przyjść tym firmom z natychmiastową i szczodrą pomocą. “Tarcza”, którą teraz proponuje rząd, jest zdecydowanie za mała. Przedsiębiorcy potrzebują całkowitego uchylenia obowiązku opłaty ZUSu i podatków. Trzymiesięczne odroczenie oznacza, że za trzy miesiące zacznie się fala bankructw. Firmy bez obrotów nie zarobią na skumulowany ZUS w czerwcu. Czas kryzysu przeżyją wielkie korporacje i ich pracownicy. Tam skumulowane są oszczędności i zasoby, a banki na jedno skinienie udzielą im pomocy. Kłopoty dotkną niskomarżowych, małych firm, które co miesiąc generują zysk pozwalający przedsiębiorcom utrzymać rodzinę.
– Państwo powinno powiedzieć przedsiębiorcom tak: na czas, w którym zawieszona jest działalność, nie macie wobec nas żadnych zobowiązań. Nie płacicie podatków, nie płacicie ZUSu. W ogóle. A my was wspomagamy – na przykład czymś w rodzaju karty dochodu minimalnego – powiedział serwisowi eNewsroom profesor Krzysztof Obłój, ekonomista. – Osobiście uważam, że państwo stanie na wysokości zadania. Przykład będzie szedł z krajów wyżej rozwiniętych – Ameryki i Europy. Dopóki nie jesteśmy w sytuacji kompletnego lock-downu, firmy również szukają dla siebie nowych rozwiązań. Na przykład na rynku warszawskim jest w tej chwili nadmiar kurierów. To jest nowa kategoria pracowników, na którą pojawiło się wielkie zapotrzebowanie. Ponieważ bardzo dużo zaczynamy dowozić do domów, z rynku można zabrać ludzi, którzy będą wykonywać nową pracę. Ale w sytuacji kompletnego lock-downu, tak jak jest w tej chwili we Włoszech, gospodarka stanie całkowicie. Pierwszy raz od czasu II wojny światowej państwo jest absolutnie niezbędne w gospodarce – diagnozuje Obłój.
Bądź pierwszy, który skomentuje ten wpis