Od maja większość publikacji makroekonomicznych zaskakuje pozytywnie. To splot sprawnego otwarcia gospodarek i bardzo obniżonych oczekiwań. Ta seria jednak zdaje się dobiegać końca, najdobitniej pokazują to sierpniowe indeksy PMI z Europy.
W ostatnich miesiącach wiele mówiło się o ożywieniu w kształcie litery „V”. Katastrofalne dane za kwiecień, kiedy w wielu gospodarkach obowiązywały twarde ograniczenia wystarczyły, aby drugi kwartał był dla większości gospodarek najgorszy w okresie powojennym. Dodatkowo jednak wyraźnie obniżyły oczekiwania, które od maja były konsekwentnie pobijane. To efekt dość szybkiego otwierania gospodarek, ale także bezprecedensowych pakietów pomocowych. W wielu przypadkach firmy i gospodarstwa domowe miały więcej pieniędzy niż gdyby pandemii nie było i w końcu mogły je wydawać. To z kolei nakręcało odbicie na rynkach, gdzie tematem przewodnim był i pozostaje tani pieniądz. Obydwa efekty jednak powoli się kończą, a po serii „lepszych” danych, apetyty inwestorów również zostały zaostrzone. Jeszcze dane za lipiec w większości przypadków były niezłe, czego dowodem są choćby miesięczne raporty z Polski, które pokazały wzrost produkcji oraz częściowy powrót do pracy. Jednak wstępne dane za sierpień jak na razie przynoszą rozczarowanie – słabsze były regionalne indeksy z USA, słabsze (i to wyraźnie) są publikowane dziś indeksy PMI z Europy. W poprzednich miesiącach zwracałem uwagę na ułomność tych indeksów w obecnej sytuacji – z bardzo niskiej bazy łatwo było o potężne odbicie, gdyż po zniesieniu restrykcji dla większości firm sytuacja się poprawiła. Teraz jednak badania pokazują, że ta poprawa zatrzymuje się i pokrywa się to z krótkoterminowymi danymi o aktywności gospodarczej.
Czy wpłynie to na rynki globalne? Tam na ten moment rządzą spółki technologiczne, które wyciągają Wall Street na coraz wyższe poziomy. Panuje narracja, że dane tak naprawdę nie mają większego znaczenia, bo spółki te przejmują biznes od Starej Gospodarki. Dlatego też nieśmiałe na razie sygnały ostrzegawcze nie muszą koniecznie od razu zmienić sentymentu. Kolejne dane PMI poznamy jeszcze w Wielkiej Brytanii (10:30) oraz USA (15:45). O 9:50 dolar kosztuje 3,7049 złotego, euro 4,3880 złotego, frank 4,0794 złotego, zaś funt 4,9046 złotego.
(dr Przemysław Kwiecień – XTB)
Bądź pierwszy, który skomentuje ten wpis