Komentarz walutowy – dolewanie do inflacj

foto: Peter Heeling

W ostatnim czasie pojawiło się trochę sygnałów świadczących o łagodnieniu presji inflacyjnej. Jednak szczyt inflacji, a dojście do celu inflacyjnego to dwie różne kwestie.

Sygnały, o których mowa to przede wszystkim spadek cen paliw. Od połowy czerwca notowania ropy były w trendzie spadkowym, a to przełożyło się na zauważalny spadek cen paliw – tak w USA, jak i w Polsce. Ruch był na tyle duży, że przeniknął nawet do kategorii inflacji bazowej. Mniejszą presję widać jednak także w globalnym przemyśle. Stopniowy spadek popytu oznacza, że tanieją surowce przemysłowe, spadają stawki frachtowe, maleją kolejki po deficytowe komponenty. To wszystko mogłoby oznaczać, że szczyt inflacji za nami i na taki scenariusz ostatnio mocno grały rynki. Spadały rentowności obligacji, rosły ponownie indeksy giełdowe – głównie w USA. Jednak w ostatnich dniach wahadło znów zaczęło się odchylać w drugą stronę.

Po stronie energii staje się jasne, że gaz będzie w okresie jesienno-zimowym bronią polityczną Kremla. Co prawda Europa szykuje się na taki scenariusz gromadząc zapasy i dywersyfikując dostawy, jednak zużycie gazu w okresie jesienno-zimowym rośnie 3-krotnie i nadal bez rosyjskiego gazu może być bardzo trudno. Efekt widać w notowaniach kontraktów nie tylko europejskiego, ale także amerykańskiego gazu. Do tego znów zaczęły rosnąć ceny ropy. Pomimo wizyty Bidena w Arabii Saudyjskiej OPEC nie zamierza iść na rękę i ostatnio zaczął wysyłać sygnały, że przy dalszym spadku cen ropy ograniczy produkcję. Po drugiej stronie jest polityka popytowa. W USA właśnie uchwalono umorzenie części kredytów studenckich. W Polsce mamy hojne dopłaty do ogrzewania i podobnych ruchów należy spodziewać się w innych europejskich krajach. To oczywiście oznacza, że w gospodarstwach domowych będzie relatywnie więcej pieniędzy, co będzie zwiększać ryzyko utrwalenia presji inflacyjnej.

Na rynkach decyzja o umorzeniu długu została ciepło przyjęta – notowania indeksów odbijają, para EURUSD próbuje wracać powyżej parytetu. W tych okolicznościach stabilizują się notowania złotego. Dziś poznamy protokoły z posiedzeń EBC i RPP, co być może rzuci nieco nowego światła na najbliższe decyzje tych banków. EBC dopiero zaczyna cykl podwyżek i rynek zastanawia się, czy wobec zbliżającej się recesji w ogóle będzie w stanie go przeprowadzić. W Polsce natomiast pytanie brzmi, czy do kolejnych podwyżek w ogóle dojdzie. O 9:40 euro kosztuje 4,7585 złotego, dolar 4,7575 złotego, frank 4,9413 złotego, zaś funt 5,6379 złotego.

dr Przemysław Kwiecień CFA
Główny Ekonomista XTB

Bądź pierwszy, który skomentuje ten wpis

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany.