Komentarz walutowy – Chiny niemal pod wodą

foto: pixabay

Uwaga rynków w ostatnim czasie skupiona jest na inflacji, działaniach banków centralnych i kryzysie energetycznym w Europie. Tymczasem informacje napływające z Chin również nie napawają optymizmem.

Kiedy gospodarka Chin powróciła do wzrostu w trzecim kwartale 2020 roku wydawało się, że obawy o spadek PKB w ujęciu rocznym to już przeszłość. W zakończonym kwartale PKB wzrósł, ale minimalnie bo zaledwie o 0,4% r/r. Sama skala bieżącego wzrostu chińskiej gospodarki to jednak nie jedyny problem.

Niskie tempo wzrostu w drugim kwartale to efekt restrykcji w Szanghaju i Pekinie, które przełożyły się na niższą aktywność, przede wszystkim w usługach. Można zatem powiedzieć, że przyczyny są analogiczne do tych, które doprowadziły do skurczenia się gospodarki w pierwszej połowie 2020. Jednak Chiny są bardzo wrażliwe na nowe ogniska koronawirusa i nie można powiedzieć, że to już koniec restrykcji. Co jednak bardziej istotne, nad Pekinem cały czas wisi ciemna chmura kryzysu na rynku nieruchomości. Straszył on rynki już kilkukrotnie (m.in. w 2015 roku oraz w roku poprzednim po problemach Evergrande). Zawsze jednak udawało się uniknąć najgorszego i na rynkach powstało wrażenie, że „nie taki diabeł straszny”. Warto jednak mieć na uwadze fakt, że to wrażenie wynika z odsuwania problemu w czasie. Po mini kryzysie z lat 2015-2016 Chiny gwałtownie zwiększyły impuls monetarny i w tchnęły w rynek nieruchomości nowe życie. Od ubiegłego roku władze starają się doprowadzić do zmniejszenia dźwigni finansowej, ale w kontrolowany sposób. Nie odbywa się to bez problemów. W ostatnim czasie docierały informacje, że kupujący odmawiają spłaty kredytów, gdyż deweloperzy nie oddają mieszkań na czas. Sami deweloperzy przyznają po cichu, że potrzebują regularnego napływu zaliczek na nowe projekty, aby utrzymać machinę produkcyjną. Podkopanie tego fundamentu może oznaczać, że problemy będą się piętrzyć na dalszych etapach. Ponieważ chiński rynek jest mało transparentny, świat zachodni może dowiedzieć się o tych problemach, gdy będą już w zaawansowanym stadium.

Na rynkach mamy w ostatnich dniach spory rollercoaster cenowy. Wczoraj cena baryłki ropy Brent spadła już nawet do 94,50 dolara, aby szybko powrócić powyżej 100. Para EURUSD tąpnęła głębiej poniżej parytetu, ale notowania wróciły. Również rynki akcji miały moment słabości po wynikach banków w USA, ale także odrobiły straty (nie dotyczy to niestety GPW).

Dziś inwestorzy czekać będą na kolejną paczkę danych z USA. Przed nami m.in. raporty o sprzedaży (14:30), produkcji (15:15) i oczekiwaniach inflacyjnych (16:00). Dziś o 9:20 euro kosztuje 4,8144 złotego, dolar 4,8096 złotego, frank 4,8953 złotego, zaś funt 5,6814 złotego.

dr Przemysław Kwiecień CFA
Główny Ekonomista XTB
przemyslaw.kwiecien@xtb.pl

Bądź pierwszy, który skomentuje ten wpis

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany.