Zainteresowanie instalowaniem domowych paneli fotowoltaicznych okazało się większe niż przewidywano. Skończyły się pieniądze z rządowego programu. Jaka powinna być kontynuacja programu?
W grudniu 2020 r. zakończyło się przyjmowanie wniosków w ramach rządowego programu Mój Prąd, z którego skorzystało kilkaset tysięcy gospodarstw domowych, aby sfinansować budowę paneli słonecznych. Program okazał się dużym sukcesem. W przydomowych elektrowniach zainstalowano panele o mocy ponad 1 gigawat.
– Program powinien zostać zmodyfikowany, ponieważ muszą pojawić się magazyny energii, które będą stanowić uzupełnienie instalacji prosumenckich – mówi w rozmowie z MarketNews24 Barbara Adamska, prezes Polskiego Stowarzyszenia Magazynowania Energii.
W kraju mamy już 300 tys. prosumentów czyli wytwórców energii elektrycznej powstałej za pomocą należącej do nich instalacji odnawialnych źródeł energii, najczęściej mikroinstalacji fotowoltaicznej. Za dziesięć lat ich liczba wzrośnie do miliona. Nasze sieci energetyczne nie zostały jednak zaprojektowane w taki sposób, aby na końcówkach sieci niskiego napięcia funkcjonowało kilkaset tysięcy małych elektrowni przydomowych, z których energia będzie magazynowana i kupowana.
Aby powstały takie magazyny potrzebne byłyby dopłaty dla prosumentów na zakup domowych magazynów energii. Inna możliwość to budowa magazynów wspólnych dla instalacji prosumenckich. To drugie rozwiązanie powinno być bardzo korzystne dla osiedli mieszkaniowych, dla spółdzielni mieszkaniowych (tego dotyczy program przygotowywany przez NFOŚiGW).
– Dopłata dla prosumentów powinna być uzależniona od pojemności magazynu i powinna obejmować 80 proc. kosztów inwestycji – ocenia B.Adamska. – Ponieważ taki magazyn to koszt 2,5-3,0 tys. zł za jedną kilowatogodzinę pojemności, a dom potrzebuje magazynu o pojemności 4-7 kilowatów, dopłata powinna wynosić ponad 10 tys. zł.
Bądź pierwszy, który skomentuje ten wpis