Jak niemożliwe jest możliwe, czyli o piątkowym konkursie słów kilka

foto: pexels

Są w sporcie rzeczy i dzieją się wydarzenia, które potem wspominamy przez lata. Nie wiem, ile lat w polskiej świadomości będzie żył piątkowy konkurs Mistrzostw Świata w Seefeld, ale właściwie jednego można być pewnym – kibice, którzy to widzieli – czy to na żywo, czy przed telewizorami, zapamiętają to do końca życia.

Coś, co nie miało prawa się zdarzyć, czyli dlaczego sport jest piękny

Co się zdarzyło w piątek, wszyscy kibice doskonale wiedzą, więc teoretycznie nie trzeba się powtarzać. Historia konkursu Mistrzostw Świata w Seefeld na skoczni normalnej może być jedną z tych, która wśród kibiców sportowych nad Wisłą będzie wędrować z pokolenia na pokolenie, szczególnie jeśli w naszych skokach jakoś zostanie zachowana ciągłość sukcesów. Po takim konkursie, jak  w sobotę, często nasuwa się jednak sportowemu kibicowi wiele przemyśleń.

Sport to najpiękniejsza z tych rzeczy mniej ważnych i przekonuje się o tym na każdym kroku. Widziałem kiedyś – miałem 11 lat – Halowe Mistrzostwa Europy w lekkiej atletyce w 2002 roku, gdy podczas finału na 800 metrów Paweł Czapiewski dogonił Andre Buchera, choć przez większość tego biegu tracił do niego całą długość bieżni (polecam do zobaczenia na YouTubie), widziałem finał piłkarskiej Ligi Mistrzów w Stambule, gdzie Liverpool przegrywając 0:3, w 10 minut dogonił Milan, a potem jeszcze wygrał w rzutach karnych po słynnym „Dudek Dance”. W końcu widziałem kilka takich przypadków z piłkarzami ręcznymi, jak ten 10 lat temu – w 2009 roku – gdy polscy piłkarze ręczni mieli 15 sekund na to, by w bardzo trudnej sytuacji odebrać piłkę Norwegom i strzelić gola na miarę awansu do półfinału Mistrzostw Świata. To wszystko się stało.  Po takich rzeczach myślisz, że w sporcie widziałeś już wszystko i… po raz kolejny za którymś razem przekonujesz się, że jednak tak nie jest.

Ta sytuacja przebiła wszystkie wymienione powyżej i biorę pełną odpowiedzialność za swoje słowa. Znowu zaczynam się zastanawiać, czy to już jest wszystko – czy jest jeszcze coś, co nagle mnie może zaskoczyć.  Na to pytanie nie odpowiem, ale… pojawiło się też w trakcie konkursu inne przemyślenie – dotyczące typowo wydarzeń ostatnich lat w skokach narciarskich. Okropnie niesprawiedliwy był to konkurs, a skończył się… chyba najbardziej sprawiedliwym podium, jakie można sobie wyobrazić. Niemniej jednak, konkursy na średniej skoczni wiążą się swoimi prawami. Jeśli sytuacja pogodowa w danym dniu nie jest optymalna i daleka od ideału (tak jak wczoraj, czy na Igrzyskach Olimpijskich w Pjongczangu), nie powinno się ich rozgrywać. Na takim obiekcie trudniej odrabiać punkty (i nie zmienia tego poglądu wczorajszy konkurs), trudniej przy wolnych torach i niesprzyjającej pogodzie coś wyciągnąć ze skoku i tak dalej, i tak dalej… Stąd może naprawdę trzeba podjąć pewne kroki, by takie przypadki trochę ograniczyć.

Pierwszy raz w historii, czyli polskie skoki wkraczają w inny wymiar

W zeszłym tygodniu na naszej stronie (TUTAJ) nasz redaktor pisał o tym, że polskie skoki wkraczają w nową erę, gdyż na Mistrzostwach Świata w Seefeld odbędzie się konkurs drużyn mieszany i po raz pierwszy w historii będzie w nim reprezentacja Polski. Nasza drużyna wystartowała w najmocniejszym składzie – Kinga Rajda, Dawid Kubacki, Kamila Karpiel, Kamil Stoch. I po pierwszej serii… znowu byliśmy świadkami sensacji. Nasze dziewczyny spisały się na miarę swoich możliwości – Kinga i Kamila skoczyły po 91,5 metra, Dawid Kubacki uzyskał rekord skoczni – 112 metrów, a Stoch uzyskał niezłą odległość 100 metrów i Biało-czerwoni plasowali się na 3. miejscu. Nagle zaczęliśmy dostrzegać medalowe perspektywy.

Druga seria już nie ułożyła się tak zaskakująco, choć – co ciekawe – nasze dwie dziewczyny znowu skoczyły dokładnie w to samo miejsce skoczni w Seefeld – na 97 metr. Dawid Kubacki uzyskał 110 metrów, Kamil Stoch 105,5 metra, ale ostatecznie skończyło się na 6. miejscu. Cóż, jak na debiut był to występ bardzo dobry. W nasze młode dziewczyny jak najbardziej trzeba inwestować i sprawić, by szybko spróbowały one dojść do światowej czołówki. Można się zgodzić z Kamilem Stochem, który w wywiadzie po konkursie jasno wyraził pogląd, że „wysłanie naszych skoczkiń na najważniejszą imprezę sezonu stało się o dobrych kilka lat za późno”. Kto wie, gdzie byłyby nasze zawodniczki, gdyby trochę wcześniej wypuścić je na tę „głęboką wodę”. Niemniej jednak, dla polskiej drużyny należą się duże brawa!

Wyniki konkursu indywidualnego na średniej skoczni (piątek):

1. Dawid Kubacki – Polska – 93 m / 104,5 m – 218,3
2. Kamil Stoch – Polska – 91,5 m / 101,5 m – 215,5
3. Stefan Kraft – Austria – 93,5 m / 101 m – 214,8
4. Philipp Aschenwald – Austria – 91 m / 103,5 m – 214,5
5. Richard Freitag – Niemcy – 93,5 m / 103,5 m – 211,3
6. Stephan Leyhe – Niemcy – 96,5 m / 99 m – 210,6
7. Markus Eisenbichler – Niemcy – 91 m / 102,5 m – 210,5
7. Yukiya Sato – Japonia – 92 m / 99 m – 210,5
9. Michael Hayboeck – Austria – 93,5 m / 100 m – 208,5
10. Kilian Peier – Szwajcaria – 98,5 m / 98 m – 207,4
========================================================
12. Stefan Hula – Polska – 88 m / 100 m – 205,8
33. Piotr Żyła – Polska – 90,5 m – 82,1

Wyniki konkursu drużyn mieszanych na średniej skoczni (sobota):

1. Niemcy – 1012,2
2. Austria – 989,9
3. Norwegia – 938,4
4. Słowenia – 930,8
5. Japonia – 928,6
6. Polska – 914,9
7. Rosja – 896,2
8. Włochy – 801,4

TEKST: Radosław Kępys, Przekrój Sportowy

Bądź pierwszy, który skomentuje ten wpis

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany.