Aktualnie obserwowane wyniki budżetu pokazujące dochody powyżej planowanych oraz wydatki mniejsze niż zakładano, są konsekwencją ich częściowego opóźnienia. Widoczna nadwyżka nie oznacza, że cały rok będzie zbilansowany. Naturalnie, wydatki dogonią w pewnym momencie dochody, a nawet – zgodnie z założeniami budżetowymi – przewyższą je. Być może deficyt będzie niższy od zakładanego, ale na pewno się pojawi.
Dosyć dużo obaw powstało przy okazji wprowadzania programu 500+. Znajomość kwot potrzebnych do jego uruchomienia powodowała przekonanie wśród ekonomistów, że niemożliwe jest ich wygenerowanie w budżecie. Jak się okazuje, dzięki pewnym operacjom – zwłaszcza uszczelnieniu podatku VAT – udało się znaleźć środki. Oczywiście jest to bardzo duże obciążenie dla budżetu, jednak w tej chwili trudno określić je jako nadmierne.
– Wzrost powoduje, że zwiększa się też zadłużenie publiczne. Należałoby obserwować tempo, w jakim się to dzieje. Na razie rośnie wolniej niż cała gospodarka, co oznacza, że wydatkami zarządzamy w miarę spokojnie i umiarkowanie – powiedział serwisowi eNewsroom Piotr Soroczyński, główny ekonomista Krajowej Izby Gospodarczej – Na razie środki nie są wydawane ponad stan. Nie jest pewne jakie będą ostateczne wyniki 500+, jeżeli chodzi o współgranie tych wydatków w całym systemie gospodarczym. W naturalny sposób generuje on przychody i przepływy w gospodarce, które umożliwiają jej stymulowanie. Trudno ocenić, jak program będzie kształtował wpływy i wydatki w perspektywie średniej i długoterminowej.
Konsumpcja nie może być zawsze podstawowym czynnikiem wzmacniającym budżet. Wraz z napędzaniem popytu program 500+ zakładał głównie wzrost konieczności zainwestowania przedsiębiorców w moce wytwórcze. To pozwoliłoby na oparcie gospodarki na inwestycjach. Na przestrzeni kilku kwartałów okaże się, czy i w jakiej skali będzie to widoczne. W tej chwili nadal jest na to za wcześnie – wskazał Soroczyński.
Bądź pierwszy, który skomentuje ten wpis