Nie minęły jeszcze dwa dni, a już realizuje się niekorzystny scenariusz wynikający z zerwania porozumienia nuklearnego z Iranem – reżim w Teheranie uaktywnił się wojskowo na Bliskim Wschodzie, czego konsekwencją są dalsze wzrosty cen ropy. Nastroje na szerokim rynku poprawił wczoraj niższy odczyt inflacji producenckiej w USA, ale kluczowa będzie dzisiejsza publikacja dotycząca cen konsumenta.
Na wykresie notowań ropy naftowej możemy zaobserwować nagły wzrost w okolicach godziny 3 w nocy, kiedy zwykle ceny są bardzo stabilne. To moment, w którym na rynek napłynęła informacja o ataku rakietowym na izraelskie pozycje w Syrii przeprowadzonym przez siły kontrolowane przez Iran. Dodatkowo po raz kolejny wspierani przez Teheran rebelianci Houthi wystrzelili rakiety na terytorium Arabii Saudyjskiej. Te starcia na Bliskim Wschodzie nie nowe, ale ich eskalacja nie jest przypadkowa. Iran chce pokazać już nie USA, ale głównie Europie, aby liczyła się z nim i kontynuowała porozumienie. Ta bowiem jest w potrzasku. W odróżnieniu od USA znacznie zwiększyła import ropy z Iranu, a europejskie firmy takie jak np. VW czy Airbus robią w Iranie coraz poważniejsze interesy. Tymczasem sam Trump zapowiedział sankcje na firmy prowadzące takie interesy, a wczoraj ambasador USA w Niemczech „poradził” tamtejszym firmom natychmiastowe wycofanie się z Iranu. Europa ma zatem niesamowicie trudny orzech do zgryzienia – czy otworzyć nowy front z USA, czy też w imię politycznych ruchów Trumpa ponieść duże straty ekonomiczne? (nie mówiąc już o wizerunkowych). Iran z kolei podnosząc temperaturę sporu na Bliskim Wschodzie pokazuje europejskim przywódcom o co toczy się gra i jaka jest jej stawka. Efekt jak na razie to cena ropy blisko już 78 dolarów za baryłkę co dodatkowo przy droższym dolarze szybko będzie widoczne na stacjach paliw w Polsce.
Co jest ciekawe wczoraj na większości rynków akcji mieliśmy wzrosty – w USA sięgnęły one 1%. Oczywiście prym wiodły spółki energetyczne (pomagają im wyższe ceny ropy), ale wobec takiego otoczenia spadki na innych walorach powinny więcej niż równoważyć te wzrosty, a tak nie było. Jakimś pocieszeniem dla inwestorów mógł być niższy odczyt inflacji producenckiej w USA, która w kwietniu spadła do 2,3% r/r. Kluczowe są jednak ceny konsumenta, a te dane poznamy dopiero dziś (o 14:30). W odróżnieniu od PPI w przypadku CPI mamy niską bazę odniesienia co przy rosnących cenach paliw powinno oznaczać wzrost inflacji, choć na duże wzrosty poczekamy zapewne do maja/czerwca.
Istotnym wydarzeniem na rynku walut jest dziś także posiedzenie Banku Anglii. Jeszcze kilka tygodni temu rynki były niemal pewne podniesienia stóp procentowych na Wyspach do poziomu 0,75%. Tak się jednak nie stanie – niższa inflacja i słabsze dane makro oraz stonowane wypowiedzi prezesa Marka Carney’a sprawiły, że oczekiwania na podwyżkę przesunęły się na jesień. Wraz z decyzją o stopach opublikowana zostanie projekcja inflacji, która powie więcej o możliwym terminie następnej podwyżki. Funt w ostatnim czasie tracił wobec dolara, ale był to głównie efekt umocnienia tego drugiego, patrząc zaś na pozycjonowanie inwestorów, zaangażowanie w funta jest nadal dość wysokie. Widać to też w relacji do złotego, gdzie za funta trzeba o poranku zapłacić 4,8660. Euro kosztuje 4,2561 złotego, dolar 3,5832 złotego, zaś frank 3,5706 złotego.
dr Przemysław Kwiecień CFA
Główny Ekonomista XTB
przemyslaw.kwiecien@xtb.pl
Bądź pierwszy, który skomentuje ten wpis