Fed daje zielone światło na wrzesień

foto: FED stock

Pozostawienie ustawień polityki monetarnej przez Rezerwę Federalną bez zmian na sierpniowym posiedzeniu nie było dla nikogo zaskoczeniem. Amerykański bank centralny dał jednocześnie do zrozumienia, że podwyżka w kolejnym miesiącu jest bardzo prawdopodobna. Z Polski poznaliśmy słaby odczyt indeksu PMI. W czwartkowy poranek tematem numer jeden jest natomiast pokaźny spadek ceny chińskich akcji w reakcji (nieco opóźnionej) na prawdopodobną dalszą eskalację sporu handlowego.

Zgodnie z oczekiwaniami rynku amerykański bank centralny nie zdecydował się wczoraj na implementację żadnych zmian w polityce pieniężnej, dając jednocześnie sygnał, że kolejna (już trzecia w tym roku) podwyżka stóp procentowych powinna mieć miejsce już za sześć tygodni, o ile do tej pory nie wydarzy się nic niespodziewanego. Sierpniowy komunikat był dość zwięzły, a na kilka słów komentarza zasługują jedynie drobne zmiany w opisie zmiennych ekonomicznych. Po pierwsze, w sierpniu Fed wskazał, że wydatki konsumentów „mocno wzrosły”, co należy traktować jako mocniejszą retorykę w porównaniu z czerwcowym komunikatem. Niemniej jednak nie należy się tutaj dziwić, biorąc pod uwagę, jak rozłożyła się dekompozycja wzrostu gospodarczego w drugim kwartale roku. Taki stan rzeczy nie jest niczym nadzwyczajnym, zważywszy na wzrost dochodu rozporządzalnego Amerykanów z uwagi na redukcję podatków (choć tutaj należy wskazać, że dużą rolę odgrywa to, do jakiej grupy społecznej owe cięcia trafiają w największym stopniu — społeczeństwo z relatywnie niższych warstw zwykle wykazuje większość skłonność do konsumpcji sprawiając, że efekty mnożnikowe działają mocniej). Jednocześnie nastroje konsumentów pozostają bardzo wysoko, indeksy giełdowe (jak wskaźnik wyprzedzający) nie sugerują na razie paniki (efekt bogactwa odgrywa także pewną rolę). Z tego też powodu umiarkowane zacieśnianie warunków finansowania nie stanowiło do tej pory większego hamulca na konsumpcję czy inwestycje. Poza tym Fed potwierdził, że aktywność gospodarcza rosła w silny tempie, co (można wyczytać między wierszami) uzasadnia dalsze, stopniowe podwyżki stóp.

Podczas gdy świat skupiał się wczoraj na wątku wojny handlowej między USA a Chinami oraz posiedzeniu Fed, w Polsce sporo uwagi poświęcono indeksowi PMI za lipiec, który spadł do najniższego pułapu od 11 miesięcy. W komunikacie autorstwa Markit możemy wyczytać, że presje inflacyjne wciąż narastały, co widoczne było w najwyższym wzroście cen pobieranych przez przedsiębiorców od marca 2011 roku. Badanie pokazało również nieustającą presję na wykorzystanie mocy produkcyjnych, niemniej przełożenie tego czynnika na wyższy poziom inwestycji wcale nie jest takie oczywiste. Takie wnioski możemy wyciągnąć z ostatniego badania NBP pokazującego, że firmy z sektorów doświadczających najwyższego wykorzystania czynników produkcyjnych preferują raczej większą selekcję zleceń (skupianie się na tych najbardziej rentownych), aniżeli wprost podniesienie nakładów inwestycyjnych. Interesującym punktem był również fakt, że pomimo kontynuacji wzrostu zatrudnienia (choć w mniejszym tempie niż w czerwcu) zaległości produkcyjne wzrosły po szósty w tym roku. Niemniej jednak zależność polskiego PMI ze wzrostem gospodarczym jest dość luźna, co nie powinno zagrażać utrzymaniu wzrostu gospodarczego w okolicy 5%.

Tymczasem przemysłowy indeks ISM z USA zaskoczył negatywnie niemalże pod każdym względem. W stosunku do czerwca poprawę odnotowaliśmy jedynie w subindeksie zatrudnienia oraz zapasów (najpewniej efekt ograniczenia nowych zamówień, zarówno tych krajowych, jak i zagranicznych). Tak czy inaczej, w lipcu szeroki indeks pozostał powyżej poziomu 58 punktów sugerując kontynuację ekspansji. Na koniec warto wspomnieć, że pokaźne spadki indeksów giełdowych w Chinach to pokłosie dalszej eskalacji sporu handlowego na linii USA — Chiny. Wczoraj Donald Trump oficjalnie zlecił rozważenie podniesienia cła na import chińskich dóbr do 25% (pierwotnie zaproponowano stawkę 10%), co sugeruje, że na razie żaden z krajów nie zamierza odpuszczać.

Podczas czwartkowej sesji największą uwagę przyciągnie posiedzenie brytyjskiego banku centralnego, gdzie oczekiwana jest podwyżka stóp procentowych. W tym samym czasie tożsamą decyzję podjąć ma czeski bank centralny. Przed południem ze strefy euro poznamy dane odnośnie do inflacji PPI. W godzinach popołudniowych z USA opublikowane zostaną finalne dane odnośnie do zamówień na dobra trwałe za czerwiec. Przed godziną 9:10 dolar kosztuje 3,6671 złotego, euro 4,2661 złotego, frank 3,6889 złotego, a funt 4,7957 złotego.

Arkadiusz Balcerowski
Makler Papierów Wartościowych
Analityk Rynków Finansowych XTB
arkadiusz.balcerowski@xtb.com

Bądź pierwszy, który skomentuje ten wpis

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany.