Dlaczego mamy takie problemy z elektromobilnością

foto: pexels

Stacji ładowania samochodów elektrycznych nie znajdzie się w Polsce bez aplikacji na telefonie, ale na Zachodzie są już na tyle powszechne, że można na nie trafić kierując się znakami drogowymi. Takich znaków w Polsce jednak nie będzie. Zamiast tego pojawią się nalepki na ładowarkach.

Ministerstwo Energii przedstawiło projekt rozporządzenia wprowadzającego oznakowanie ładowarek i stacji ładowania samochodów elektrycznych. Na razie większości kierowców elipsa z literami „EV” w środku niewiele powie. Kierowcy samochodów spalinowych także nie zwracają większej uwagi na podobne nalepki z wpisanymi w ich środek oznaczeniami typu „B7” czy „E5”, które informują o udziale dodatku bio w paliwie.

Problem w tym, że niewielka nalepka lub tabliczka „EV” będzie jedynym oznaczeniem stacji ładowania samochodów elektrycznych w Polsce. Niewiele więc kierowcom pomoże, bo właściciele aut elektrycznych także i bez nalepki doskonale wiedzą jak wygląda wtyczka do ładowania ich samochodu. To niestety szybko się nie zmieni.

W niektórych państwach, jak np. na Łotwie czy w Niemczech, są to zwykle jedynie tablice przy samych ładowarkach, choć ze względu na ich unifikację i tak ułatwiają znalezienie ładowarki np. na dużym parkingu. W innych, jak choćby w Szwecji, stacje ładowania aut elektrycznych są już oznakowane także np. na zjazdach z autostrady.

– W Polsce elektromobilność rozwija się bardzo wolno, a największą barierą jest infrastruktura – mówi w rozmowie z MarketNews24 Bartłomiej Derski, ekspert WysokieNapiecie.pl. – W przeliczeniu na 1 km drogi więcej ładowarek niż w Polsce jest już na Ukrainie.

Bądź pierwszy, który skomentuje ten wpis

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany.