Zasilanie rynku dodatkowym pieniądzem w czasach kryzysu jest konieczne, by dofinansować budżety przedsiębiorców i pracowników. Podczas kryzysu w 2008 roku banki na różne sposoby wpompowały w rynek dodatkowe środki, by utrzymać działalność gospodarki. Dzisiaj, podczas kryzysu epidemiologicznego, mamy do czynienia z większym zadłużaniem się państwa na rzecz utrzymania przedsiębiorstw i pracowników. Takie sytuacje prowokują rozmowę o inflacji. Czy dodatkowe pieniądze – wpuszczane na rynek przez państwo – spowodują spadek wartości waluty? Czy będziemy mieć po kryzysie do czynienia z galopująca inflacją? Eksperci twierdzą, że niekoniecznie.
– Z dzisiejszym zaawansowaniem naszej gospodarki czasowe zwiększenie dodatkowego pieniądza na rynku nie musi powodować poważnych problemów z inflacją – powiedział serwisowi eNewsroom Piotr Soroczyński, główny ekonomista Krajowej Izby Gospodarczej. – Dodatkowe środki są niezbędne do tego, żeby gospodarka jako całość mogła dotrwać do pierwszej poprawy sytuacji ekonomicznej po okresie pandemii. Tylko tak firmy, konsumenci i pracownicy będą mogli przetrwać ten najtrudniejszy okres. Oczywiście jest to w dużej mierze bilans kredytowy. Trzeba pamiętać, że prędzej czy później ten kredyt będziemy musieli spłacić – a po drodze do tej spłaty obsługiwać podwyższone zadłużenie. Jeśli zaś chodzi o obawy związane z inflacją – wynikające z twardego założenia: dużo pieniądza, duża inflacja – to nie powinny się one sprawdzić. Z praktyki wielu gospodarek z ostatnich lat widać, że nie jest to nieuchronna kolej rzeczy – uważa Soroczyński.
Bądź pierwszy, który skomentuje ten wpis