Po sukcesie debiutu Dropbox w marcu, inwestorzy szykują się na IPO szwedzkiego Spotify zaplanowane na wtorek 3 kwietnia. O ile szwedzki debiutant zapewnił sobie wiodącą pozycję rynkową, o tyle na zyski może czekać jeszcze bardzo długo. Dla potencjalnych inwestorów problemem może być też duża zmienność cen akcji wynikająca z nietypowej formy debiutu.
Standardowo spółki decydujące się na giełdowy debiut oferują nowe udziały w ramach procedury IPO w celu pozyskania dodatkowych funduszy na finansowanie ekspansji lub na spłatę długu. Wydaje się, że Spotify chce podążyć inną drogą, wybierając alternatywną formę debiutu, czyli listing bezpośredni (ang. direct listing, nazywany też Direct Public Offering, DPO), z którego z zasady korzystały do tej pory tylko małe startupy. Innymi słowy, obecni, prywatni udziałowcy Spotify udostępnią swoje własne akcje do sprzedaży na szerszym rynku.
DPO zamiast IPO
Komentatorzy spekulowali, dlaczego Spotify decyduje się na trudniejszą formę giełdowego debiutu. Czy dlatego, że firmy nie stać na wynajęcie pośredników i dużych banków inwestycyjnych? A może z powodów etycznych – żeby duzi gracze zaangażowani w proces nie śrubowali sztucznie ceny akcji w chwili debiutu? Odpowiedź znają pewnie tylko szefowie Spotify.
Ważniejsze jest jednak pytanie, co ta decyzja firmy oznacza dla inwestorów. Nietypowa forma debiutu oznacza, że Spotify akceptuje ryzyko znacznych wahań cen akcji, szczególnie w pierwszym okresie. Bez informacji, ile akcji będzie na sprzedaż, znacznie trudniej ustalić wartość spółki.
Bezpośredni listing oznacza, że więksi inwestorzy mogą mieć trudności z uzyskaniem znacznych pakietów akcji po obniżonej cenie. W przeszłości duzi inwestorzy mieli skłonność do zaburzania wyceny debiutujących akcji, poprzez wywoływanie nieuzasadnionego szumu wokół spółki. Tak jak miało to miejsce w przypadku notowanej na NYSE firmy Snap Inc., właściciela popularnej aplikacji społecznościowej Snapchat.
Czy zmienność nie wystraszy inwestorów?
Dzięki bezpośredniemu listingowi firma eliminuje duże banki i potężnych inwestorów z równania. Jednocześnie jednak nowi inwestorzy będą musieli być ostrożniejsi i bardziej wnikliwi, analizując sytuację wewnętrzną w spółce w odniesieniu do wszelkich wcześniejszych wycen.
Wstępne szacunki sugerują wycenę Spotify w okolicach 20 mld USD. W przypadku firmy, która jeszcze nie osiągnęła zysku, wydaje się ona dość wysoka. Jednak, jak widzieliśmy na przykładzie Dropbox i wzrostu notowań spółki w dniu otwarcia, sytuacja fundamentalna firm tego typu zazwyczaj nie ma związku z wczesnymi ruchami cen akcji.
To prawda, że „Netflix streamingu audio”, z ponad 30% udziałem w rynku, wyprzedza Apple Music i Amazona. Ale nadal pozostaje problem, jak wygenerować zysk.
Im więcej abonentów, tym większe… koszty
Podając w tym tygodniu świeże prognozy, Spotify zapowiedział, że spodziewa się osiągnąć przychody w wysokości około 5 mld EUR w tym roku, co oznaczałoby spowolnienie tempa wzrostu o 39% w porównaniu z 2017 r. Z kolei w I kw. spółka prognozuje przychody na poziomie 1,15 mld EUR, co stanowiłoby wzrost o 27%.
Firma zapowiedziała, że poniesie stratę operacyjną w wysokości od 230 do 330 mln EUR, przy kosztach związanych z przyszłotygodniowym debiutem rzędu 35 mln EUR. I to pomimo oczekiwanego w tym roku wzrostu liczby płacących za muzykę abonentów, z 70 mln do ponad 92 mln na całym świecie.
Spotify spodziewa się, że całkowita liczba użytkowników wzrośnie do 170 mln, ze 157 milionów w zeszłym roku. Wyzwaniem, przed którym stoi obecnie firma, jest skuteczniejsze zarabianie na tych niepłacących klientach, przy równoczesnym uiszczeniu tantiem wytwórniom nagraniowym.
Jak trzymać Apple i Amazona na dystans?
Podczas gdy bezpłatna usługa Spotify wymaga od użytkowników słuchania reklam, większość nowych subskrybentów ma już zapewniony dostęp do streamingu muzyki, jeśli posiadają urządzenie Apple. Apple Music jeszcze nie zagraża globalnej dominacji rynkowej Spotify. Głębsze kieszenie Apple oznaczają jednak, że firma nie jest pod taką presją budżetową, jak jej szwedzki konkurent, oraz że może wyłożyć wyższe sumy na promocję swojej usługi streamingu, a także działać w dłuższej perspektywie czasowej.
To samo dotyczy Amazona, który znajduje się na trzecim miejscu podium. Firma czerpie dochody z wielu różnych źródeł, co oznacza, że zdolność Spotify do generowania zysków ze streamingu również w starciu z drugim amerykańskim gigantem może okazać się ograniczona.
Spotify po prostu nie ma takiej skali działalności, ani różnorodności źródeł przychodu, jak Apple i Amazon. I chociaż obecnie szwedzka firma posiada znaczną przewagę pod względem udziału w rynku, zyski mogą pojawić się dopiero w dość odległej perspektywie, biorąc pod uwagę, że im więcej ma użytkowników, tym wyższe tantiemy musi płacić.
Michael Hewson, główny analityk rynkowy, CMC Markets
Bądź pierwszy, który skomentuje ten wpis