Lato wyraźnie zbliża się ku końcowi. W Skandynawii dni są coraz krótsze, wiatr jest o kilka stopni chłodniejszy, a Duńczycy zapalają świeczki, aby zagwarantować, że jesień będzie hyggelig.
Inwestorzy również z zadowoleniem oczekują na zmianę pory roku po intensywnym lecie, podczas którego rynek obligacji wydawał się na granicy załamania w wyniku informacji o kryzysie na rynkach wschodzących i eskalacji wojny handlowej pomiędzy Stanami Zjednoczonymi a ich największymi partnerami handlowymi, w szczególności Chinami.
Obszar inwestycji o stałym dochodzie znalazł się obecnie w pewnym zawieszeniu, ponieważ inwestorzy wolą zaczekać z pozbywaniem się bardziej ryzykownych aktywów do momentu, gdy będzie wiadomo, czy nastąpi pogorszenie sytuacji.
Najwyraźniej rynek nie wyciągnął szczególnych wniosków z lekcji, którą zaledwie kilka tygodni temu odebrały Turcja i Argentyna. Podejście do ryzyka jest nadal beztroskie, a inwestorzy szukają względnej wartości w łatwo dostępnych aktywach na rynkach wschodzących i w obszarze obligacji o wysokiej rentowności.
Ich optymizm wynika z faktu, iż sfera finansowa jest zdeterminowana, by udowodnić, że wszystko jest w porządku, mimo iż całkiem niedawno ten sam obszar rynków wschodzących wydawał się na skraju załamania.
Agencja FTSE Russell przyznała Polsce status „rynku rozwiniętego”; była to pierwsza tego rodzaju decyzja od dziesięciu lat. To oczywiście prawda, że w ostatnich latach Polska była jedną z najszybciej rozwijających się gospodarek w Europie, jednak jej wyniki ekonomiczne i fiskalne były ściśle związane z ożywieniem w Unii Europejskiej po kryzysie finansowym.
W tym kontekście moim zdaniem należy się zastanowić, czy status Polski jako rynku rozwiniętego ma wystarczająco mocne podstawy polityczno-gospodarcze.
W poniedziałek, tuż po zmianie statusu Polski, UE skierowała do Trybunału Sprawiedliwości skargę na ten kraj zarzucając, że prawicowy rząd w Warszawie podważa niezawisłość sądów, ustanawiając wcześniejszy wiek emerytalny dla sędziów Sądu Najwyższego.
Wyraźnie widać, że mimo iż osiągnięcia gospodarcze Polski w ostatnich latach były imponujące, nadal istnieją problemy w sferze politycznej, które mogą doprowadzić do regresu i powrotu do statusu rynku wschodzącego.
Niemniej jednak, po awansie przyznanym przez FTSE Russell, większa liczba inwestorów uzyska dostęp do polskiego rynku finansowego i poprawi to wyceny polskich obligacji skarbowych. Dziesięcioletnie polskie obligacje skarbowe denominowane w PLN mają rentowność na poziomie 3,22%, co stanowi spadek o 60 punktów bazowych w porównaniu ze styczniem 2017 r.
Obszarem, który najbardziej skorzysta w perspektywie średnioterminowej, jest rynek polskich obligacji korporacyjnych, ze względu na niższe koszty kapitału, możemy się zatem spodziewać kolejnych emisji do czasu zmiany globalnego otoczenia ekonomicznego w latach 2019-2020.
Obawiamy się, że pewne sprzeczności w ramach rynków wschodzących mogą wówczas wywrzeć większą presję na ten obszar; pierwszymi ofiarami recesji będą obligacje skarbowe i korporacyjne rynków wschodzących.
Problem ten nie dotyczy wyłącznie Polski – ważną lekcję w tym zakresie dają nam obecnie Chiny.
Jak wiadomo, jednym z głównych zagadnień dotyczących rynków wschodzących w tym roku było planowane przez Pekin delewarowanie gospodarki. Równocześnie lokalne rządy planują jednak emisję obligacji „celowych” o wartości 200 mld USD. Obligacje te mają na celu finansowanie inwestycji infrastrukturalnych ze względu na spowolnienie gospodarki. W tym przypadku najgorszym aspektem nie jest fakt, iż chiński rząd zwiększy swój ogólny wskaźnik długu do PKB, który na koniec grudnia 2017 r. osiągnął aż 51%, a fakt, iż dług ten zostanie wchłonięty przede wszystkim przez chińskie banki, ponieważ wspomniane obligacje będą miały niską rentowność i niewielką płynność, przez co będą mało atrakcyjne dla przedstawicieli realnego pieniądza.
W efekcie do i tak już słabego bilansu chińskiego sektora finansowego dodany zostanie mało płynny dług rządowy, co stanowi poważne zagrożenie dla całego systemu finansowego. Jeżeli jednak sprawy będą nadal toczyć się wybranym torem, można zakładać, że obecny stan niepewnej równowagi przez jakiś czas się utrzyma, a w efekcie dla inwestorów atrakcyjniejsze będzie dalsze lokowanie kapitału, niż oczekiwanie na potencjalnie odległe pogorszenie koniunktury.
W tym kontekście uważamy, że niektóre rodzaje obligacji umożliwią inwestorom utrzymanie lokat przy równoczesnym doborze określonego ryzyka na wypadek zmiany otoczenia ekonomicznego.
Już od jakiegoś czasu wielu inwestorów spodziewa się pogorszenia koniunktury, a osoby, które zakładały spadek kursów akcji w ostatnim sezonie, odnotowały znaczące straty w wyniku nowych maksimów. Ważne jest zatem zawieranie tego rodzaju transakcji w odpowiednim czasie i równoczesne inwestowanie w bardziej tradycyjne aktywa, które cechuje odporność na nieoczekiwane załamania rynku.
W tym kontekście ekscytujące okazje oferuje obszar obligacji o ratingu inwestycyjnym, z wyłączeniem ratingu BBB w Stanach Zjednoczonych, natomiast inwestorzy preferujący inwestycje krótkoterminowe (z terminem do końca 2019 r.) mogą również zwrócić uwagę na amerykańskie obligacje o wysokiej rentowności i na wybrane obligacje korporacyjne rynków wschodzących.
Althea Spinozzi, manager ds. obrotu, Saxo Bank
Bądź pierwszy, który skomentuje ten wpis