Ostatnie tygodnie przyniosły nieco turbulencji na Wall Street, ale na szerokim rynku było spokojnie, wręcz sielankowo. Jeszcze w piątek pisałem o tym, że nastroje są wręcz podejrzanie dobre. Wczoraj uległo to zmianie i to w dość burzliwy sposób.
Powodów pogorszenia sytuacji można wskazać kilka. Chyba najistotniejszym z nich jest sytuacja pandemiczna w Europie. Dotychczas europejskie indeksy kompletnie nie reagowały na zwiększoną zmienność na Wall Street i to pomimo wzrostu zakażeń w wielu krajach. Inwestorzy uznali, że kolejnego lockdownu nie będzie, a skoro tak – statystykami nie trzeba się przejmować. Ta uproszczona wersja rzeczywistości została wczoraj brutalnie zweryfikowana. Informacje o nowych ograniczeniach swobody ruchu w części Madrytu i ograniczeniach w godzinach otwarcia restauracji i pubów w Wielkiej Brytanii przypomniała inwestorom, że choć powszechny lockdown jest odległy, pandemia cały czas ma negatywny wpływ na koniunkturę gospodarczą. Dlatego też europejskie indeksy traciły po 4%, a w USA spółki technologiczne ostatecznie nawet zyskały. Drugim powodem jest afera wokół banków po raportach, iż pomagały one w praniu brudnych pieniędzy. Dotyczy ona największych banków na świecie takich jak JP Morgan czy Deutsche Bank, zaś w Polsce ING. To kolejny cios dla sektora, który i tak mierzy się z niezwykle trudnymi okolicznościami (przede wszystkim środowiskiem zerowych stóp procentowych) i który zapewne skończy się potężnymi karami oraz dalszym rozrostem regulacji (które zapewne niewiele dadzą, ale zwiększą koszty funkcjonowania instytucji). Wreszcie nie bez znaczenia są powody techniczne. W ostatnich komentarzach wskazywałem na fakt, iż dolar jest ekstremalnie wyprzedany, zaś euro ekstremalnie wykupione przez spekulantów i rodzi to ryzyko gwałtownej korekty i wzrost napięć rynkowych był dla niej idealnym zapalnikiem. W efekcie mieliśmy nie tylko spadki na parze EURUSD, ale także szybkie osłabienie złotego, a także spadki cen złota i srebra (w pewnym momencie ok. 10%!). Jest to czynnik natury technicznej i nie spodziewałbym się długotrwałego umocnienia dolara, ale nie wykluczone, że potencjał tego ruchu jeszcze się nie wyczerpał.
Dziś przed nami dość nietypowe wydarzenie, jakim jest „Battery Day” organizowany przez Teslę. Spółka ma zaprezentować na nim rewolucyjne rozwiązania w kwestii baterii samochodowych. Tesla ma duży wpływ na sentyment na Wall Street i tak naprawdę spadki zaczęły się właśnie od momentu, gdy poinformowała o chęci podniesienia kapitału. Co ciekawe, w przeciwieństwie do głównych indeksów, sama Tesla odrobiła większość start, a dzisiejsze wydarzenie powszechnie komentowane jest jako katalizator dla dalszego wzrostu ceny – co oczywiście niesie ze sobą zagrożenie przesadnego optymizmu. Wydarzenie rozpocznie się o 22:30 naszego czasu, a więc pierwsze reakcje widzieć będziemy na kontraktach na Nasdaq w sesji azjatyckiej. Dziś rano złoty znów jest pod presją. O 8:30 euro kosztuje 4,5023 złotego, dolar 3,8340 złotego, frank 4,1863 złotego, zaś funt 4,9037 złotego.
(dr Przemysław Kwiecień – XTB)
Bądź pierwszy, który skomentuje ten wpis