Brytyjskie media opisują wczorajsze głosowanie w parlamencie jako „historyczne upokorzenie” rządu. Jednak funt jest nawet mocniejszy niż przed głosowaniem i rzeczywistość polityczna w Europie jest nadal jakby podobna. Problem polega na tym, że brexit nie jest jedynym zmartwieniem na Starym Kontynencie.
Porażka brytyjskiego rządu w głosowaniu nad warunkami wyjścia Wielkiej Brytanii z Unii była oczekiwana i tak naprawdę nawet jej rozmiar nie jest tu aż tak istotny. Można wręcz zaryzykować tezę, że nieuchronność porażki ośmieliła większą ilość Torysów do głosowania przeciwko własnemu rządowi. Oczywiście nie wygląda to dobrze, jednak nie oznacza na ten moment żadnych katastroficznych scenariuszy. Fakt złożenia przez Partię Pracy wniosku o wotum nieufności dla rządu (głosowanie dziś wieczorem) podgrzewa nieco atmosferę, ale wydaje się mało prawdopodobne, aby Torysi lub północnoirlandzka DUP sami podkładali sobie nogę, a bez poparcia posłów tych partii wcześniejszych wyborów nie będzie. Najprawdopodobniej premier May będzie starała się ustalić w gronie swojej partii, jaki zapis o granicy z Irlandią gwarantowałby poparcie w parlamencie i z takimi ustaleniami uda się do Brukseli aby poprosić o przedłużenie okresu przewidzianego przez Artykuł 50 do końca czerwca. Oczywiście w polityce nie ma nic pewnego i nawet taki plan może się nie powieść. Wyjście bez porozumienia cały czas pozostaje zagrożeniem, a niepewność daje się we znaki europejskiej gospodarce.
To jednak nie jedyny problem. Europa nie ma na siebie pomysłu, tak politycznie, jak i ekonomicznie i wczoraj niejako przyznał to szef EBC. Przez dużą część ubiegłego roku ignorował on symptomy osłabienia koniunktury, jednak wczoraj przyznał, że sytuacja jest gorsza niż oczekiwano, w zasadzie eliminując w ten sposób jakiekolwiek szanse na tegoroczną podwyżkę stóp. Wcześniej zakładano, że Draghi będzie chciał zakończyć swoją kadencję podwyżką, aby podkreślić jej sukces, ale sprawy zaczynają przybierać dla niego niekorzystny obraz. W konsekwencji wczoraj euro wyraźnie traciło – para po raz pierwszy od ponad tygodnia odnotowała spadek poniżej 1,14, a w konsekwencji kurs USDPLN wzrósł powyżej 3,76.
W USA po okresie grudniowej paniki styczeń upływa pod znakiem zaklinania rzeczywistości. Rynki akcji rosną niemal codziennie, choć ostatnio w wolniejszym tempie, pomimo napływu raczej niepokojących informacji. Dwa przykłady z tego tygodnia: fatalne dane z Chin zostały obrócone w pozytyw ponieważ zwiastują większe wsparcie chińskiego rządu, wczoraj bardzo słaby raport o aktywności w rejonie Nowego Jorku nie zrobił na inwestorach wrażenia, bo świętowali fakt podniesienia cen przez Netflix. Niezauważone zostały też dość słabe wyniki bankowych gigantów (Citigroup i JP Morgan), inwestorom przestał przeszkadzać też paraliż amerykańskiego rządu. Wydaje się, że kontynuacja wzrostów cen akcji nie byłaby w takich okolicznościach uzasadniona, ale rynek widział już wiele rzeczy.
Dziś uwaga rynku nadal pozostanie na Wielkiej Brytanii i wieczornym głosowaniu. W Wielkiej Brytanii opublikowane będą też dane o inflacji (10:30), zatem będzie to ciekawy dzień dla funta. W Turcji czeka nas decyzja banku centralnego (12:00), zmiany nie są oczekiwane, ale w ostatnim czasie na lirze znów jest goręcej za sprawą rosnącego napięcia na linii z Waszyngtonem. W USA nie ukaże się planowany raport o sprzedaży detalicznej ze względu na paraliż rządu. Złoty zaczyna dzień od niewielkiego umocnienia, o 9:15 euro kosztuje 4,2919 złotego, dolar 3,7624 złotego, frank 3,8073 złotego, zaś funt 4,8472 złotego.
dr Przemysław Kwiecień CFA
Główny Ekonomista XTB
przemyslaw.kwiecien@xtb.pl
Bądź pierwszy, który skomentuje ten wpis