Nowy tydzień inwestorzy rozpoczynają w pogodnych nastrojach, co widać przede wszystkim po rynku akcji, ale na FX przerodziło się to w dryf bez przewagi dolara. Obecnie kluczowym pytaniem jest, czy USD ma tylko przerwę w większym marszu, czy zapędził się w swojej sile i zostanie za to skarcony? Dyskusja trwa, konkluzji brak, świeżych impulsów dziś raczej nie dostaniemy.
Dolar stracił efekt rozpędu, jaki w ostatnich tygodniach zapewnił mu wyraźne umocnienie do pozostałych walut. Brak „brzydkich” konsekwencji zerwania umowy nuklearnej z Iranem przez prezydenta Trumpa oraz gorszy od oczekiwań odczyt CPI z USA pozwoliły na przegrupowanie i realizację zysków i teraz znaleźliśmy się w fazie wyczekiwania na nowy impuls. Osobiście nie mam przekonania, by 5 minut USD właśnie się kończyło. Tło makroekonomiczne w dalszym ciągu jest sprzyjające, podczas gdy reszta świata jeszcze nie otrząsnęła się z serii sygnałów o spowolnieniu aktywności gospodarczej. Mimo to nie widać po tynku, aby inwestorzy byli teraz skłonni opowiedzieć się za którąkolwiek opcji (kupić czy sprzedaż USD). Dlatego najbliższe godziny mogą upłynąć na spokojnym wyczekiwaniu nowego impulsu. Sprzedaż detaliczna z USA we wtorek wydaje się pierwszym istotnym testem.
W dzisiejszym kalendarzu nie ma nic ciekawego i nawet maraton wystąpień członków Fed i EBC nie odciśnie piętna na EUR/USD. Choć po ostatnich spadkach pesymizm może być przesadzony, co by sugerowało łatwiejszą drogę do kontynuowania odbicia, to brakuje jednak przekonujących argumentów za kupnem EUR. Jak dla mnie z podobną łatwością możemy sięgnąć 1,2050, jak i wrócić do 1,19, a impuls prędzej będzie ze strony USD (sprzedaż detaliczna, ruch na rentownościach). GBP ponownie jest chłopcem do bicia po tym, jak w zeszłym tygodniu został „porzucony” przez gołębi Bank Anglii. Raport z rynku pracy Wlk. Brytanii we wtorek może dać przejściowy zastrzyk optymizmu, ale nie na tyle, by całkowicie wymazać pesymizm związany z oczekiwaniami wobec polityki stóp procentowych BoE. No i pozostaje jeszcze kwestia Brexitu, gdzie premier May ma problemy nie tylko z przeciwnikami we własnej partii, co w rządzie. Jeśli już, to w gronie głównych walut możemy widzieć śmielsze ruchy na USD/JPY. Sentyment rynkowy jest pozytywny przy malejących napięciach w rozmowach handlowych USA-Chiny. Budujący się apetyt na ryzyko może podnieść indeksy giełdowe, a z nimi USD/JPY, ale kluczem jest przełamanie 110. W gronie walut surowcowych ADU i NZD w moim przekonaniu umacniają się tylko na realizacji zysków z pozycji na sprzedaż, a fundamentalnie nie są to solidne waluty, więc gdy tylko USD powróci do marszu, tutaj trzeba szukać okazji. Inaczej wygląda CAD, gdzie rynek wyraźnie chce zwiększyć zaangażowanie i nie zraził się za bardzo mieszanym raportem z rynku pracy Kanady w piątek. Finał rozmów w sprawie NAFTA jest odległy, ale do czwartku do Kongresu USA ma trafić draft umowy (bez konkretów), co rynek odczytuje jako coś dobrego.
Podtrzymuje mój sceptycyzm wobec złotego, gdyż uważam, że okres fascynacji rynkami wschodzącymi dobiegł końca, a silny wzrost rentowności długu USA obniża trakcyjność odsetkową inwestycji w tym segmencie. Co z tego, jeśli dług daje 4-5 pkt proc. więcej, jak zmiany kursu walutowego mogą tą premię „zjeść” w dwa dni? Kolejna fala umocnienia dolara będzie skłaniać do ucieczki z pozycji na rynkach wschodzących, albo do zabezpieczenia ryzyka walutowego (co oznacza sprzedaż lokalnych walut i kupno dolara). Ale to jest scenariusz, którego się trzymam w średnim terminie, a teraz uspokojenie stwarza możliwość do zbliżenia się EUR/PLN do 4,24.
Konrad Białas
Dom Maklerski TMS Brokers S.A.
Bądź pierwszy, który skomentuje ten wpis